Wiadomości

Archeolog spenetrował sowieckie bazy atomowe w Polsce

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

W 1969 roku na terenie Polski powstały trzy duże składy broni atomowej – w Templewie (woj. lubuskie), Brzeźnicy-Kolonii (woj. wielkopolskie) i w Podborsku (woj. zachodniopomorskie). Ich zasadniczym elementem były monumentalne, wkopane na kilka metrów w ziemię, betonowe schrony przeznaczone do składowania głowic atomowych.

Bazy stworzono po manewrach, które wykazały, że transport broni jądrowej ze Związku Sowieckiego do zachodniej Polski w warunkach wojny będzie bardzo utrudniony. Podjęto więc decyzję o umieszczeniu jej w Polsce na stałe.

W przypadku wojny Armia Czerwona miała przekazać 178 głowic Ludowemu Wojsku Polskiemu, które miało je wystrzelić w kierunku celów znajdujących się na Zachodzie. Sowieci i najwyżsi dowódcy wojskowi PRL mieli świadomość tragicznych konsekwencji.

Obliczano, że w wyniku kontruderzenia NATO śmierć poniesie 53 proc. żołnierzy LWP. Prawdopodobnie ogromnych strat wśród ludności cywilnej nie brano pod uwagę. Do początku lat 90. informacje o bazach jądrowych utrzymywane były w ścisłej tajemnicy.

– Przez kilka dekad od ujawnienia informacji o istnieniu baz obiekty te obrosły legendami – opowiada dr Grzegorz Kiarszys z Katedry Archeologii Uniwersytetu Szczecińskiego, autor badań przeprowadzonych dzięki środkom Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego

– Publikowano na ich temat liczne, często niesprawdzone informacje. Postanowiłem je zweryfikować, korzystając z różnego rodzaju metod, między innymi tych wykorzystywanych w archeologii – dodaje.

Twierdzono na przykład, że bazy były doskonale zakamuflowane przed okiem szpiegowskich satelitów. Tymczasem z analizy odtajnionych zobrazowań satelitów szpiegowskich misji USA Corona i HEXAGON wyłania się zupełnie inny obraz – mówi Kiarszys.

Naukowiec dokonał pierwszej analizy odtajnionych materiałów dotyczących lokalizacji baz atomowych w Polsce. Zdjęcia satelitów szpiegowskich USA wykorzystywane są od lat przez archeologów pracujących m.in. na Bliskim Wschodzie. Umożliwiają im wykrycie nieznanych miast i cmentarzysk.

– Główne elementy bazy, m.in. budynki, drogi dojazdowe, lądowiska dla helikopterów, są świetnie widoczne na zdjęciach satelitarnych, choć CIA przez długi czas nie miała pewności, czy w fotografowanych przez nią kompleksach rzeczywiście składowano broń jądrową. Czytamy o tym jednak w amerykańskich raportach – opowiada uczony.

Archeolog dodaje, że z czasem na terenie baz powstały nawet boiska. – Takie elementy z pewnością zwróciły uwagę analityków CIA – zauważa. W jego ocenie tego typu obiekty sportowe powstały w momencie rozprzężenia, w drugiej połowie lat 80.

W swoich analizach rozplanowania baz archeolog wykorzystał nie tylko satelitarne obrazy, ale też lotnicze skanowanie laserowe. Ta metoda, coraz częściej wykorzystywana w archeologii, umożliwia wykrycie nawet słabo zachowanych obiektów, np. pradziejowych kurhanów czy grobowców.

Dzięki niej Kiarszys dostrzegł nieznane dotychczas elementy baz, m.in. rowy strzelnicze, które otaczały wszystkie trzy bazy i schrony dla samochodów do transportu głowic. Część z nich jest już prawie niewidoczna gołym okiem z perspektywy osoby przebywającej w terenie.

Tą samą metodą udało się też odtworzyć przebieg ścieżek, wydeptanych przez sowieckich wartowników w czasie patrolowania zamkniętej strefy. – Widać na przykład, że żołnierze starali się unikać wysiłku i omijali wzgórza i pagórki. Ścieżki czasami prowadzą do zamaskowanych posterunków obserwacyjnych i rowów strzeleckich – opowiada Kiarszys.

Skanowanie laserowe pozwoliło również negatywnie zweryfikować hipotezę, jakoby bazy były chronione przez baterie przeciwlotnicze.

– Z pewnością tak nie było. Baterie okopywano w tak charakterystyczny sposób, że ślady po nich dałoby się dostrzec na wynikach skanowania laserowego. Nie było ich jednak, ani na terenie baz, ani wokół nich –stwierdza naukowiec.

Wszystkie trzy bazy zbudowano w bardzo podobny sposób, tworzyły je te same elementy. Główne budynki: betonowe schrony do składowania głowic, jak i całe zaplecze koszarowo-magazynowe, wznieśli Polacy, po czym teren został przejęty przez wojska sowieckie. Polacy nie mieli do nich dostępu aż do początku lat 90.

– W polskich archiwach zachowały się tylko oficjalne umowy międzyrządowe, protokoły odbioru i inna dokumentacja towarzysząca. Nie przetrwały natomiast żadne plany geodezyjne ani mapy tych obiektów. Bazy zmieniano i rozbudowywano w ciągu dwóch dekad. Moje badania rzucają światło na ich wygląd organizację i rozplanowanie – mówi Kiarszys.

Przetrwały natomiast zdjęcia, które robili prywatnie sami sowieccy stacjonujący niegdyś w bazach na terenie Polski. Po latach wielu z nich publikuje je w mediach społecznościowych. Dla dra Kiarszysa również one okazały się cennym źródłem informacji.

Ponadto archeolog rozmawiał również z kilkoma polskimi żołnierzami, którzy przebywali tam już po opuszczeniu baz przez Rosjan. Przy pozyskaniu tych informacji bardzo cenna była pomoc regionalisty Mieczysława Żuka – podkreśla.

– Obiektów tych nie obsługiwały cyborgi, których jedynym celem i pragnieniem było spowodowanie atomowego armagedonu. W bazach żołnierze żyli ze swoimi rodzinami i dziećmi. Były w nich nawet przedszkola! Przy domach zakładano ogródki warzywne, a w zbudowanych z drewna szopach trzymano zwierzęta – referuje swoje ustalenia.

/TVP Info/

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!