Felietony

Amerykańskie cuda nad urną

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Powinniśmy raz na zawsze pozbyć się wszelkich kompleksów, że nie nadążamy za resztą świata. Nie tylko nadążamy, ale można powiedzieć, że jesteśmy w awangardzie, bo reszta krajów zaczyna postępować tak, jak my, a nawet gorzej – bo o ile u nas permanentna wojna, jaka od 15 lat przewala się przez nasz nieszczęśliwy kraj jest efektem działań agentury w służbie państw walczących o wpływy w naszym bantustanie, to w takiej Francji, czy Stanach Zjednoczonych o żadnej agenturze nie ma mowy. No, we Francji może być trochę inaczej, bo – jak pamiętamy – ruch „żółtych kamizelek” z którymi tamtejszy rząd do dzisiaj nie może sobie poradzić, podobnie jak nasz z „rewolucją macic” – więc ten ruch objawił się w swojej straszliwej postaci zaraz potem, jak francuski prezydent Macron w niepojętym przypływie szczerości poinformował prezydenta Trumpa, że europejskie siły zbrojne będą broniły Europy przed… Stanami Zjednoczonymi, a tamtejszy premier skarcił amerykańskiego prezydenta, by nie wtrącał się w nieswoje sprawy. W Stanach Zjednoczonych z pewnością tak nie jest, bo CIA nie operuje na terenie USA, tylko w państwach obcych, jak np. Francja, czy choćby nasz bantustan. Tymczasem w Stanach Zjednoczonych od co najmniej 2015 roku obserwujemy taką samą wojnę, jak i u nas, a wygląda na to, że ona nie tylko nie będzie wygasała, a przeciwnie – zaostrzała się, niczym walka klasowa w miarę postępów socjalizmu. Warto przypomnieć, że tę spiżową prawidłowość odkrył przed laty klasyk demokracji Józef Stalin – ten sam józef Stalin, który odkrył też inną prawidłowość, że nieważne kto głosuje, a ważne – kto liczy głosy. No i – jak liczy.

W Stanach Zjednoczonych socjalizm czyni coraz większe spustoszenie, więc nic dziwnego, że i walka klasowa, która jest jego immanentną cechą, z roku na rok się zaostrza. Skoro tak, to warto pokusić się o odpowiedź, kto z kim w Stanach Zjednoczonych walczy, no i o co. Otóż wydaje mi się, Włodzimierrz Cimoszewicz, twierdzący, że to „wojna plemienna” może mieć rację, chociaż niechcący. W Stanach Zjednoczonych, podobnie jak gdzie indziej, walka klasowa toczy się nieubłaganie, między siłami Postępu i siłami Wstecznictwa. Zwrócił na to niedawno uwagę JE abp. Vigano, pisząc w liście do prezydenta Trumpa, że zarządzona w skali światowej epidemia zbrodniczego koronawirusa, ma na celu poddanie świata bezlitosnej, anonimowej tyranii. Warto zwrócić uwagę, że poddanie świata tyranii pod pretekstem wyzwolenia, jest celem każdej rewolucji, zwłaszcza rewolucji socjalistycznej. „By mogła zapanować Równość, trzeba wpierw wszystkich wdeptać w gówno. By człowiek był człowieka bratem, trzeba go wpierw przećwiczyć batem!” – przypomina poeta. Według abpa. Vigano tyrania ma być „anonimowa”, ale chyba nie do końca. Jeszcze przed II wojną pewne światło rzucił na tę sprawę Julian Tuwim w wierszu “Mocarstwo anonimowe”: „Już w podziemiach synagog wszystko złoto leży, amunicję przenoszą czarni przemytnicy. Naradzają się szeptem berlińscy bankierzy, dzwoni tajny telefon w warszawskiej bóżnicy. I zaraz Żydzi w Kremlu dostali depeszę i skoczyła iskrówka, zawrzały redakcje. Paryski Rotszyld ręce zaciera w uciesze; w Amsterdamie i w Rzymie wykupiono akcje. W londyńskiej Wielkiej Loży już postanowiono; siedem pieczęci kładą masoni pod dekret. Nad skrwawionym Talmudem żółte świece płoną. W płachtę zwinęli szczątki i przysięgli sekret. Smok olbrzymi od morza do morza się wije; nocą widzą go w ogniu najśmielsi lotnicy. Czarny łopoce w miastach i na trwogę bije; sygnał strzelił rakietę znad pruskiej granicy”. Tuwim chciał w ten sposób sparodiować i wyśmiać Adolfa Nowaczyńskiego, ale…. Czy przypadkiem tamta kpina nie nabiera aby dzisiaj niepokojącej aktualności?

Bo w tej zmienności jest pewna ciągłość. Oto w awangardzie nieubłaganego, postępu, czy to w roku 1917, czy teraz, była i jest żydokomuna. Bo też rewolucja, zwłaszcza socjalistyczna, to jest najlepszy sposób zagwarantowania władzy mniejszości nad większością. Więc to, co się teraz przewala przez Amerykę Północną i Europę, a w każdym razie – przez jej część – to nic innego, jak komunistyczna rewolucja, zapoczątkowana w 1968 roku „długim marszem przez instytucje”, a jej celem jest uchwycenie i utrwalenie tyranii mniejszości nad większością. W Stanach Zjednoczonych to się chyba udało, a obecna faza wojny to tylko takie – jak mawiał Witkacy – „los ultimos podrigos”. Żydokomuna bowiem mocno już trzyma tamtejszych twardzieli za twarz, zarówno dzięki dominacji w sektorze finansowym, dzięki dominacji w mediach i dzięki dominacji w przemyśle rozrywkowym. Warto zwrócić uwagę, że opinie o dominacji żydokomuny w tych trzech sektorach życia publicznego potępiane są przez Ligę Antydefamacyjną, jako „antysemickie”. Oznacza to, że Liga stawia znak równości między „antysemityzmem” i spostrzegawczością. Nietrudno się domyślić – dlaczego. Oto w społeczeństwie teoretycznie dumnym z całkowitej wolności słowa, z roku na rok przybywa tematów tabu, których albo w ogóle nie wolno poruszać pod rygorem wykluczenia, będącego rodzajem śmierci cywilnej, albo wprawdzie wolno – ale tylko w zatwierdzony sposób. Antysemityzm należy do tej grupy; można go tylko potępiać – a ponieważ między anitysemityzmem, a spostrzegawczością położony został znak równości, to znaczy, że można, a właściwie powinno się potępiać również spostrzegawczość. Jeśli zostanie ona raz na zawsze potępiona, to ludzie będą skazani na rzeczywistość podstawioną, o której będą myśleli, że to wszystko naprawdę. Wtedy „można z nich wszystko zrobić i w każdą formę ulepić”.

Wracając tedy do Ameryki, to widzimy, że za kandydaturą Bidena opowiada się żydokomuna, która nie tyle jest przeciwna Trumpowi, co zieje do niego nieukrywaną nienawiścią, chociaż przecież nie było takiej rzeczy, jakiej by nie zrobił, byle podlizać się Żydom i Izraelowi. Zatem nie o żadną politykę tu chodzi, tylko o to, że Trump od czasu do czasu próbuje wkładać kij w szprychy rozpędzonego, rewolucyjnego parowozu dziejów. Dlatego żydokomuna gotowa jest na wszystko, byle nikt nie hamował rewolucyjnego zapału. Na wszystko, a więc również na cuda nad urną, które my doskonale znamy z czasów pierwszej komuny. „Urna to taka cudowna szkatułka. Wrzucasz „Mikołajczyk” – wychodzi „Gomułka”. W swoim czasie chodziłem na seminarium doktoranckie do pani prof. Janiny Zakrzewskiej u której bywała też pani prof. Maria Turlejska, Któregoś razu opowiadała nam, jak to w latach 40-tych osobiście uczestniczyła w fałszowaniu wyborów i w jaki sposób to się odbywało. Ciekawe, że w Stanach odbywa sie to podobnie. Oto mój Honorable Correspondant z Waszyntonu przekazał mi informację, że w Pensylwanii sędzia Sądu Najwyższego nakazał ponowne przeliczenie głosów, ale tak, by osobno policzyć głosy złożone przed godziną 20, a osobno – głosy złożone po tej godzinie. Ciekawe, jak ludzie liczący te głosy odróżnią, czy zostały one złożone przed godziną 20, czy po – ale o to mniejsza, bo widać, że sytuacja dojrzała do tego, by zamiast rozhuśtywać miliony obywateli żeby głosowali i na kogo, można by wyłaniać prezydenta Stanów Zjednoczonych przez losowanie rękami jakiejś sierotki. Gorzej by nie było, a ileż mitręgi można by zaoszczędzić – bo w tych warunkach gadanie o demokracji wbudza tylko śmiech pusty. Więc nie mamy co pogrążać się w kompleksy; u nas jest tak samo, jak i tam.

Stanisław Michalkiewicz

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!