Felietony

Stanisław Michalkiewicz: Czy Polska ma gestapo?

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Stanisław Michalkiewicz: Czy Polska ma gestapo?

   Co jeden człowiek chce ukryć, to drugi odkryje. Właśnie w dniach ostatnich (chyba rzeczywiście zbliżają się przepowiadane “dni ostatnie”) włoskie służby schwytały w Rimini “obywatela Ukrainy”, zamieszanego w wysadzenie w powietrze bałtyckich gazociągów Nord Stream 1. i Nord Stream 2. “Obywatel Ukrainy” nie tylko jest “zamieszany” w wysadzenie tych gazociągów w powietrze – ale w dodatku podejrzewany o koordynowanie całej operacji.

Wyobrażam tedy sobie, jak Włosi muszą na niego chuchać i dmuchać, żeby się Boże broń nie przeziębił, żeby się gdzieś nie potknął, ani nie przewrócił, żeby nie uderzył głową w schodek lub kaloryfer, żeby nie powiesił się w celi na własnych skarpetkach, żeby wreszcie przez więzienne okienko nie trafił go piorun kulisty – bo jeśli będzie żywy i zdrowy, to jest szansa, że powie, kogo właściwie koordynował, kto wydawał mu rozkazy, ile dostał forsy na przeprowadzenie operacji i od kogo, kto mu pomagał – i tak dalej i tak dalej.

Pilnowanie takiego aresztanta musi być szalenie kłopotliwe, toteż myślę, że włoskie władze z ulgą powitały niemiecką prośbę o przekazanie “obywatela Ukrainy” tamtejszemu gestapo (jak jeszcze przed wojną pisła Konstanty Ildefons Gałczyński w nieśmiertelnym poemacie “Tatuś” – “każdy kraj ma gestapo”). Każdy – a więc i Włochy, a cóż dopiero – Niemcy?  Oczywiście od każdej reguły są wyjątki, więc niektóre nieszczęśliwe kraje mogą gestapo nie mieć. Na przykład – nasz nieszczęśliwy kraj –  ma gestapo, czy nie ma?

Teoretycznie powinien mieć, bo bezpieczniackich watah jest u nas aż sześć, czy nawet siedem – ale co z tego, skoro zajmują się one głównie kręceniem lodów na własne potrzeby – a w najlepszym razie wysługują się centralom wywiadowczym krajów, które gestapo mają?.

Jak wielokrotnie pisałem i mówiłem, bezpieka była najtwardszym jądrem pierwszej komuny, więc kiedy na przełomie lat 80-tych i 90-tych  szukała jakiejś asekuracji, gdyby z tą całą “transformacją ustrojową” coś poszło nie tak – na wszelki wypadek przewerbowała się na służbę do naszych przyszłych, to znaczy – obecnych sojuszników – a ponieważ w naszym nieszczęśliwym kraju triumfy święci zjawisko dziedziczenia pozycji społecznej (dzieci aktorów zostają aktorami, dzieci piosenkarzy – piosenkarzami, dzieci dygnitarzy – dygnitarzami- na przykład minister-ministrowicz Władysław Kosiniak-Kamysz.

Z kolei dzieci konfidentów, czy agentów zostają konfidentami albo agentami) – i tamte zależności reprodukują się w kolejnych pokoleniach ujbeckich dynastii. Ci agenci, którzy przez ostatnie 33 lata nawerbowali sobie konfidentów, przy ich pomocy kręcą nie tylko całym państwewm, ale nawet – całym życiem publicznym – dzięki czemu bez trudu zainstalowali u nas ustrojowy model kapitalizmu kompradorskiego, przy pomocy którego eksploatują rodaków, a zyskami dzielą się z  centralami, do których są przewerbowani.

Jak nietrudno się domyślić, Polska nic z tego nie ma, więc na dobrą sprawę korzystniej byłoby rozpędzić tę bezpiekę na cztery wiatry. Wtedy byśmy  wiedzieli, że żadnego gestapo nie mamy, więc musielibyśmy być ostrożni. Teraz natomiast myślimy że gestapo jest i pilnuje interesu, a tymczasem – nic podobnego! Szydło z worka wyszło w Osinach w powiecie łukowskim, gdzie na pole kukurydzy spadł dron. Zanim upadł, to dokonał samozniszczenia przy pomocy eksplozji, od której w pobliskich domach wyleciały szyby.

Wcześniej podobno było słychać, jak dron leci – ale nasza niezwyciężona armia przy pomocy swojej kosztownej i precyzyjnej aparatury nie odnotowała żadnego wtargniecia w polską przestrzeń powietrzną. Początkowo wywołało to konfuzję. Okazało się jednak, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Na konferencji prasowej minister-ministrowicz Kamysz-Kosiniak Władysław wyjaśnił, że to dlatego, że dron leciał za nisko.  Ale w naszym fachu nie ma strachu, bo nasza niezwyciężona już w 2028 roku będzie miała instrumenta, pozwalające wykrywać drony lecące nisko – chyba, że pojawią się jakieś komplikacje.

Tymczasem niezależna prokuratura wszczęła tzw. energiczne śledztwo, w następstwie którego okazało się, że dron wyleciał z obszaru Białorusi. To dodatkowa komplikacja, tym razem dla naszej dyplomacji. Książę-Małżonek zapowiedział wysłanie “ostrego protestu” – ale do Putina w Moskwie, a tymczasem, w świetle energicznego śledztwa, Putin mógłby udzielić Księciu-Małżonku odpowiedzi wymijającej. Z kolei do prezydenta Łukaszenki Książę-Małżonek pisał nie będzie, żeby się nie strefić kontaktem z takim plebejuszem.

Co by mogła na to powiedzieć nasza Jabłoneczka, czyli Małżonka Księcia-Małżonka? Sprawa, jak widzimy, jest bardzo skomplikowana, a tymczasem, dopóki nasza niezwyciężona nie otrzyma instrumentów wykrywających drony nisko latające, warto by poprosić czy to Putina, czy to Łukaszenkę, by spowodowali, żeby drony latały troszkę wyżej – żeby i nasza niezwyciężona mogła pochwalić się jakimiś sukcesami. Inaczej opinia publiczna może nabrać rozmaitych wątpliwości.

   Wracając do “obywatela Ukrainy”, to kiedy zostanie on przekazany niemieckiemu gestapo, zostanie podłączony do prądu – a w tym stanie rzeczy podobno każdy delikwent śpiewa z wysokiego “C”. W rezultacie, o ile “obywatel Ukrainy” przetrzyma te konfesaty, Niemcy mogą się dowiedzieć o kulisach całej operacji. Mogą nawet, po nitce do kłębka, dotrzeć i do Amerykanów, którym Książę-Małżonek gratulował udanego przedsięwzięcia. Ciekawe, czy Książę-Małżonek coś wiedział, czy tylko tak  chlapnął, żeby dodać sobie trochę prestiżu?

Na wszelki wypadek odradzałbym mu podróże do Niemiec, bo tamtejsze gestapo mogłoby nie tylko zrobić z tego użytek, ale w dodatku zadzwonić do obywatela Tuska Donalda: wiecie, rozumiecie, Tusk. Wy lepiej zapomnijcie, żeście w swoim vaginecie mieli wicepremiera i ministra spraw zagranicznych Księcia-Małżonka – bo inaczej to z wami też będzie brzydka sprawa. Ale wszystko może rozstrzygnąć się w całkiem innych kategiriach – bo  “obywatel Ukrainy” może wprawdzie zostać przwieziony do Niemiec – ale – do amerykański bazy lotniczej w Ramstein – a stamtąd – do USA.

   Ale to wszystko drobiazgi w porównaniu z reakcją niemieckiej opinii publicznej, zwłaszcza jeśli  zaczną do niej przeciekać jakieś śmierdzące dmuchy. Oczyma wyobraźni widzę, jak jeszcze bardziej rosną notowania AfD, a kanclerz Merz, widząc spadające mu słupki, wycofuje się z pomysłu udzielania Ukrainie jakichś gwaraancji bezpieczeństwa, zwłaszcza gdyby się okazało, że prezydent Zełeński o całej operacji wiedział. W tej sytuacji również francuski prezydent Macron może zmienić zdanie i nie zechce umierać za Kijów, czy jakiś inny Donbas.

W tej sytuacji Nasz Najważniejszy Sojusznik może kazać wysłać na Ukrainę naszą niezwyciężoną armię – chyba, żeby pan prezydent Karol Nawrocki, jeszcze przed wyjazdem do Białego Domu 3 września przypomniał sobie o cyrografie toruńskim – bo czuję, że pojmanie “obywatela Ukrainy w Rimini akurat teraz nie było przypadkowe – “a czy w ogóle są przypadki?”

Polecamy również: Żydonaziści zatwierdzili budowę specjalnego osiedla. Ma uniemożliwić utworzenie niepodległej Palestyny

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!