Historia

Zaprzedany prokurator

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Zdawać by się mogło, że jest to postać już dobrze znana historykom. Ponura sylwetka Czesława Łapińskiego była przywoływana wielokrotnie w kontekście zbrodni sądowych stalinowskiej Polski, dokonywanych „w majestacie prawa”. Mimo to postanowiliśmy ponownie przejrzeć akta związane z głośną sprawą rotmistrza Witolda Pileckiego. Wśród nich znalazły się nie badane dotąd teczki prokuratora Łapińskiego. Odtajnione na nasz wniosek w katowickim oddziale Instytutu Pamięci Narodowej (w październiku 2017 r.), rzucają nowe światło na życie stalinowskiego oprawcy – podwójnego agenta i podwójnego zdrajcy, lokaja Niemców i Rosjan, oskarżyciela w procesie „grupy Pileckiego”, zawsze skłonnego do zmiany stanowiska w zależności od sytuacji politycznej.

Niedokończone śledztwo

Dopiero jedenaście lat po przemianach ustrojowych współudział w mordach sądowych, popełnionych przez Łapińskiego, stał się podstawą do wszczęcia śledztwa. 31 stycznia 2001 roku IPN przystąpił do badania 18 tomów akt, dotyczących jego aktywności prokuratorskiej w latach 1945-1950. Śledztwo przerwała śmierć Łapińskiego 6 grudnia 2004 roku (w warszawskim Instytucie Onkologii, w pobliżu ulicy Pileckiego). W materiale dowodowym nie było jednak trzech teczek agenta „Łukowskiego”! Ich zawartość nie budzi wątpliwości – „Łukowski” to Czesław Łapiński.

Podwójny zdrajca „Łukowski”

Werbunek „Łukowskiego” przeprowadziła „wojskowa” bezpieka – Główny Zarząd Informacji Wojskowej, będący faktyczną przykrywką dla radzieckiego „Smiersza” (ros. smiert’ szpionam – śmierć szpiegom), moskiewskiej agentury w strukturach Wojska Polskiego (sowieckiego odpowiednika Gestapo). Agent „Łukowski” został zwerbowany 13 marca 1948 r. Był to już dziesiąty dzień procesu „grupy Witolda”. Łapiński występował jako oskarżyciel. Zażądał czterech wyroków śmierci. Wyroki zapadły już dwa dni później. Do dziś dominuje opinia, że hakiem bezpieki na Łapińskiego była jego akowska przeszłość. Wiadomo jednak, że byli akowcy nie należeli w wojsku do wyjątków. Tylko w strukturach wojskowego sądownictwa na różnych, często eksponowanych stanowiskach służyło ich wówczas 28! Czy były zatem inne przyczyny jego współuczestnictwa w sądowych zbrodniach? W świetle niedawno odtajnionych akt motywy rysują się wyraziście.

*

W arkuszu ewidencji oraz w życiorysie, napisanym na potrzeby Informacji Wojskowej, Łapiński zataił wstydliwy epizod ze swej okupacyjnej przeszłości. Podawał, że w okresie wojny był bezrobotny, zajmował się handlem, pracował w hotelu. Pominął milczeniem, że podstawą utrzymania była dla niego praca w kontrolowanym przez Niemców Kasynie Gry dla Polaków, położonym w sąsiedztwie gmachu Gestapo przy Alei Szucha w Warszawie. Nie wspomniał, że osiągnął tam lukratywną posadę szefa stołu ruletty – nadzorcy krupierów. Bezpieka jednak wiedziała, że szybkie awanse Łapiński zawdzięczał agenturalnym związkom z Niemcami. 6 maja 1949 r. kpt. Jerzy Kozłowski (zastępca kierownika II sekcji Zarządu Informacji Wojskowej) podał, że „w niedawno znalezionych aktach archiwum AK figuruje ppłk. Łapiński jako krupier w kasynie” z dopiskami: „niebezpieczny” i „wystrzegać się go”. Co prawda, w dniu zwerbowania (13 marca 1948 r.) Łapiński twierdził „kategorycznie, że z gestapo nie współpracował”, jednak oficer werbujący zapisał: „twierdzenia swego nie mógł poprzeć żadnymi dowodami, sam uznał je za nieprzekonywujące.”

W ten sposób okupacyjna przeszłość Łapińskiego stała się narzędziem sterowania jego działaniami jako prokuratora wojskowego: „daliśmy mu do zrozumienia – pisał oficer werbujący – że kariera jego zależy tylko od tego czy zrobimy użytek z posiadanych przez nas materiałów”. Słowa te zapisano nazajutrz po ogłoszeniu wyroków w procesie Pileckiego.

Donosy Żytomirskiego

W tym samym dniu, 16 marca, do kancelarii Wojskowego Sądu Rejonowego w Warszawie wpłynął donos:

„Po przeczytaniu w prasie, że mjr. ŁAPIŃŚKI domaga się w siódmym dniu procesu szpiegów – PILECKIEGO, SZELĄGOWSKIEJ i innych śmierci na głównych oskarżonych, uważam za stosowne zapytać się co robił ,,dzisiejszy prokurator” ŁAPIŃSKI za czasów okupacji niemieckiej? I jakiej kary zażądałby dla siebie samego, gdyby swojego sobowtóra z „ławy winowajców” oskarżał jako prokurator.”

„Dzisiejszy” major ŁAPIŃSKI prokurator to najwyższy sługus niemiecki i lizus z kasyna gry (rouletta) w Warszawie. Za swoje pochlebstwa, ,,dobrą i wierną służbę” i dobre wyniki w pracy otrzymał awans szefa stołu „rouletty” i z tego stanowiska wielu krupierów Polaków zasypał, tak że ich natychmiast usunięto z pracy. Wiadomo, że kasyno gry oddawało bardzo duże dochody na rzecz armii niemieckiej, ŁAPIŃSKI jako Polak nie powinien tam pracować. Nie powinien oskarżać krupierów Polaków gdy kombinowali z graczami zmniejszając przez to zarobki niemieckie. A teraz on oskarża patrzcie, dlaczego UB o nim nic nie wie. Mokotów przecież jest dla wszystkich, a dlaczegożby w sąsiadującej celi z PILECKIM nie miał siedzieć ŁAPIŃSKI? Proszę o przeprowadzenie dochodzenia.”

Autor donosu podpisał się jako Jacek Pogorzelski. Z archiwów jednak wyłania się postać Eugeniusza Żytomirskiego, poety i literata, autora „Hymnu Śródmieścia” z okresu powstania warszawskiego. Na niego skarżył się Łapiński jeszcze po kilku latach wskazując, że człowiek ten „przysyła anonimy do Domu W[ojska] P[olskiego] szkalujące go z okresu pracy w kasynie gry w charakterze krupiera.” Tymczasem Żytomirski w okresie okupacji – wówczas jako współpracownik Departamentu Informacji Delegatury Rządu RP – był jednym z najlepiej poinformowanych uczestników warszawskiego podziemia. Prawdę o zdrajcach, agentach i szmalcownikach poznawał najczęściej z pierwszej ręki. Jego krytyczny stosunek do powojennych realiów zmusił go w końcu do emigracji (zmarł w Toronto w 1975 r.). Z pewnością nie zabiegał o względy władz komunistycznej Polski. Wątpliwe zatem, by motywem jego działań przeciwko Łapińskiemu były poskromione ambicje – nie wpuszczenie utworów Żytomirskiego do audycji radiowych dla wojska. Taki powód wrogości Żytomirskiego podawał Łapiński, gdy już po odejściu z prokuratury pracował w warszawskim Domu Wojska Polskiego „w dziedzinie kulturalno-oświatowej”. Były prokurator w służbie marksizmu pracował teraz nad indoktrynacją żołnierzy. A Żytomirski? Poeta, dramaturg i powieściopisarz podążał w przeciwną stronę. Już po wydaniu w londyńskich „Wiadomościach Literackich” poematu „Odebrano mi Polskę” (1966), stał się przedmiotem zainteresowania bezpieki i wkrótce opuścił kraj na zawsze.

Kawiarniany konspirator z Alei Szucha

Z odkrytych dokumentów wyłania się płytka, ponura i niezwykle przewrotna sylwetka moralna Łapińskiego. Nie może dziwić, że kpt. Jerzy Mrówczyński w raporcie z 9 czerwca 1948 r. stwierdzał: Łapiński co prawda pochodzi „z rodziny reakcyjnej, jednak poglądy jego daleko odbiegły od poglądów jego rodziny. W wojsku przechodzi pewną ewolucję na lewo. Ostatnio bardzo dobrze oskarżał w procesie szpiegowskim Pileckiego i towarzyszy”. Opinia ta miała być przepustką dla kolejnego już awansu Łapińskiego – tym razem na stanowisko wiceprokuratora w Wydziale Karnym Departamentu Służby Sprawiedliwości MON. Nie pierwszy raz Czesław Łapiński dostosowywał się do okoliczności.

Bezpieka znała niejeden sekret z mrocznej przeszłości Łapińskiego. Wiedziano, że po klęsce wrześniowej znalazł się w Polskiej Ludowej Akcji Niepodległościowej (PLAN) – konspiracyjnej organizacji o lewicującym charakterze, wkrótce rozbitej przez Gestapo. W ten sposób, jak twierdził, miał się przedostać do struktur Związku Walki Zbrojnej i AK. Szybko jednak bezpieka dotarła do prawdy o jego „kawiarnianym stylu konspiracji”. Według tajnego informatora o pseudonimie „Mecenas”, wkrótce po rozbiciu PLAN-u Łapiński odbył kurs krupierów w Krakowie, organizowany przez firmę austriackiego barona, Hansa von Schillingera (Casino Gesellschaft m.b.H.). Stamtąd miał powrócić do Warszawy, by w Kasynie Gry dla Polaków, prowadzonym vis a vis siedziby Gestapo, szybko wspiąć się do stanowiska szefa stołu krupierów. Jak podaje „Mecenas”, Łapiński ,,cieszył się bardzo dobrą opinią u władz kasyna i awansował stopniowo poprzez wszystkie funkcje aż do stanowiska inspektora, będąc jedynym inspektorem Polakiem. ŁAPIŃSKI nie był lubiany, głównie przez młodych krupierów. Nie lubiano go za jego wyniosłość i służbistość. W ostatnim roku istnienia kasyna krupierzy kradli bardzo dużo pieniędzy z kasyna (w czasie gry), ŁAPIŃSKIEGO bali się wówczas (przede wszystkim młodzi krupierzy) na równi z inspektorami Niemcami. Podejrzanych krupierów nieraz rewidowano, a kilkakrotnie zdarzało się, że ŁAPIŃSKI łapał krupierów na kradzieży. Starszych krupierów ŁAPIŃSKI nie doglądał, zwłaszcza dlatego, że sam też kradł.”

W jednym z donosów informatora o pseudonimie „Dąb” znajdują się słowa, wypowiedziane podczas jednej z biesiad wysokich dygnitarzy wojska (w 1949 r.), jakimi Łapiński miał określić swą okupacyjną codzienność: „Ja nie tylko miałem swobodę ruchu w dzień – zwierzał się rozmówcy prokurator – ale także i w nocy. Miałem dokumenty pracy niemieckie, a nawet urzędową niemiecką przepustkę nocną.”

Dodajmy, że po wojnie Łapiński twierdził, że służył w tym czasie wywiadowi AK. Czy była to jednak wierna służba? Przeczy temu wiele opinii, w tym słowa krupiera Tadeusza Sabata (po latach zeznającego przed bezpieką): „Łapiński aktywny działacz podziemny, do jakiej organizacji należał tego nie wiem, stale jednak przypisywał duże znaczenie do zwycięstw rosyjskich i ich dodatnich skutków na sprawę Polską.” Równie wymowne są relacje „Mecenasa”:

„Prowadziłem z ŁAPIŃSKIM różne dyskusje, przy czym zawsze nie zgadzaliśmy się ze sobą. Dlatego też nieraz miałem obiekcje co do prowadzenia takich rozmów gdyż nie byłem pewien jego uczciwości i solidności i nie wiedziałem wówczas jaki układ sił będzie w Polsce po wojnie. Głównym powodem naszych rozbieżności było zagadnienie wschodnich granic Polski”.

„Szulernia” dla Polaków

Od pierwszych chwil swojego istnienia warszawskie Kasyno Gry dla Polaków cieszyło się jak najgorszą opinią. „Szulernia” ta nie wpuszczała w swe mury jedynie Niemców i Volksdeutchów. Nastawiona była na oszustwo i zysk, czerpane z kieszeni Polaków. Nic dziwnego, że w polskim podziemiu korzystanie z niego uważano akt odrzucenia uczuć patriotycznych i zatraty moralności obywatelskiej. A mimo to przez tę istną „jaskinię szpiclów, draniów i wojennych szakali” przechodziło dziennie nawet 1200 Polaków, obojętnych na przestrogi podziemia. Gości nie odstraszało, że aż 40% zysku kierowano na potrzeby niemieckiej armii. I tych ludzi „Biuletyn Informacyjny” (z 25 X 1940 r.) określał dosadnymi słowami: „nie trzeba udowadniać, że kreatury te nie mają nic wspólnego z narodem polskim”. Słowa te kierowano również pod adresem polskich pracowników kasyna.

Wreszcie w dniu 19 maja 1942 r. kasyno stało się celem zamachu. Grupa pod wodzą Tadeusza Korala z Wydziału Sabotażu Polskich Socjalistów (współpracujących ze Związkiem Odwetu – komórką ZWZ-AK) podłożyła bombę pod stołem krupiera, raniąc kilku klientów. Nic nie wiadomo, by zyski kasyna po tym zamachu spadły. Przeciwnie. Goście nadal dopisywali, obsługa kradła na potęgę, a Łapiński, handlując lewym alkoholem, cieszył się niczym nie zmąconym zaufaniem niemieckich władz. Kres działalności „szulerni” dla Polaków przyniósł dopiero zamach na Kutcherę (1 lutego 1944 r.). W kasynie aresztowano 385 osób z czego aż 100 rozstrzelano. Łapiński w ukryciu przetrwał do aż wybuchu powstania warszawskiego. Były krupier, Tadeusz Sabat, widział go w akcji na Ochocie. Rychło ranny, wydostał się z Warszawy i wkrótce słuch po nim zaginął.

„Karierowicz i człowiek pieniądza”

Łapiński ponoć przez pewien czas ukrywał się w lasach Olszewnicy (pow. Radzyń Podlaski), pracując jako „Stanisław Łukowski” pod przykrywką leśnika. Tam też „Łukowski” doczekał „wyzwolenia”, gotowy na kolejną życiową woltę.

W szeregi ludowego Wojska Polskiego wstąpił na ochotnika w lutym 1945 roku. Wszystkie ambicje i dalszą karierę podporządkował nowej władzy. Dla tego celu w pełni świadomie stawał się zakładnikiem przeszłości. Informacja Wojskowa w niedługim czasie zdobyła znaczącą wiedzę. „Reakcyjne pochodzenie” i mroczne tajemnice Łapińskiego z okresu okupacji stały się gwarancją dla jego gorliwej i lojalnej służby. Tym bardziej, gdy wszystkie osoby, które przywoływał Łapiński jako świadków swojej uczciwości (z okresu pracy w kasynie i obecności w strukturach AK) okazały się nie istnieć (na co skrzętnie wskazywały doniesienia terenowych organów UB!). Łapiński tymczasem oddanie nowej władzy potwierdzał głównie bezwzględną surowością wobec powierzanych mu podsądnych. W zamian piął się po szczeblach kariery, poczynając od funkcji podprokuratora i oficera śledczego w Wojskowej Prokuraturze Okręgowej w Łodzi (7 V 1945), a skończywszy na kierowniku sekcji Ułaskawień i Konsultacji Wydziału III DSS MON (do 17 XII 1949 r.). Podobnie jak w okresie okupacji wykorzystywał każdą okazję do zarobku. W połowie 1947 roku dokonał ustawionej sprzedaży materiałów ubraniowych, pochodzących z magazynów wojskowych. Transakcja opiewała na sumę miliona złotych, przynosząc wielki zysk Łapińskiemu. Wiemy, że podobnych transakcji przeprowadził w tym czasie więcej.

Przez cały ten czas Informacja Wojskowa uważnie przyglądała się Łapińskiemu. Wreszcie uznano, że winien on opuścić szeregi sądownictwa wojskowego. Formalnym hakiem na prokuratora miała stać się jego akowska przeszłość. Donosy bezpieki przekonują jednak, że Łapiński w ogóle nie budził zaufania. Miękki kręgosłup moralny pułkownika stawał się bardzo uciążliwy: „Jest to karierowicz i człowiek pieniądza. Prosi o pomoc naszą, ażeby załatwić mu pracę w Gł.[ównej] I[nformacji] Woj.[skowej] MON”. Notatka pochodzi z okresu późniejszego (28 II 1953 r.), gdy Łapiński, już przeniesiony do rezerwy, współpracował z radiem, był redaktorem w Wydawnictwie MON, dziennikarzem „Żołnierza Wolności”, a także redaktorem literackim w „Bibliotece Żołnierza”. Chętnie pisał do „Szpilek” artykuły ośmieszające „ustrój zachodni”. Jak widać, wymierne zasługi w indoktrynacji mas w duchu marksizmu i leninizmu, a także płynące stąd uznanie i profity, Łapińskiemu nie wystarczały. Przez cały ten czas jako agent „Łukowski” zajmował się donosicielstwem.

„Łukowski” – donosiciel

Od czasu zwerbowania „Łukowski” systematycznie donosił. Do czasu rezygnacji bezpieki z jego usług (w 1954 r.) podmiotem jego agenturalnych działań stało się ponad 100 osób. Wynagrodzenie go ciągle nie satysfakcjonowało: „W przebiegu spotkania zorientowałem się, że jest nieszczery we współpracy z nami (ostatecznie niewyjaśniona została jeszcze jego przeszłość z okresu okupacji).(…). Narzeka, że mało zarabia i jest w ciężkich warunkach materialnych, co nie odpowiada prawdzie”.

W Łapińskim narastała frustracja, wynikająca z poskromionych ambicji. Z żalem zauważał, że „zwolnienie moje nastąpiło po przyjęciu Marszałka Rokossowskiego” (przysłanego z Moskwy do Warszawy – przyp. AM i KT). Z czasem swoje niepowodzenia zaczynał przypisywać Żydom. Bezpieka notowała, że doniesienia „Łukowskiego” koncentrują się szczególnie na przypadkach wzajemnego wspierania się oficerów narodowości żydowskiej. Nic jednak nie przeszkadzało Łapińskiemu, by donosić również na przyjaciół.

*

W świetle odkrytych dokumentów należy stwierdzić, że przymus i szantaż wobec Łapińskiego stosowane były przez bezpiekę na równi z wykorzystaniem jego osobistych walorów – skłonności do zysku, karierowiczostwa, pożądania splendoru i zwykłej próżności. A sumienie? Takich jak on resztki sumienia skłaniały do umniejszania winy własnej. Do końca życia stalinowscy zbrodniarze wskazywali na swą naiwność. Chętniej natomiast eksponowali winy cudze. Dotyczyło to również Łapińskiego. Zapytany przed śmiercią (podczas procesu w 2003 r.) czy nadal uważa, że Pilecki był szpiegiem, odpowiedział w sposób niezwykle miarodajny dla komunistycznego zbrodniarza: ,,Tak. Czuję się moralnie dwuznacznie, bo muszę drugi raz udowadniać winę skazanych wówczas osób. Istnieją jednak dowody ich winy. Wyrażam przy tym swoje ubolewanie nad ich losem”.

Przez całe życie brak skrupułów stanowił dla Łapińskiego przepustkę ku niegodziwości. Najsmutniejsze, że ofiarą tych cech zawsze stawali się rodacy. Szkoda, że teczki agenta „Łukowskiego” odkrywamy dopiero po trzynastu latach od śmierci Łapińskiego. Nowe informacje jeszcze bardziej jednak podkreślają dramatyzm procesu „grupy Pileckiego”. Oto współpracownik hitlerowców oraz komunistyczny agent oskarża o ,,zdradę Polski” i żąda kary śmierci dla człowieka, który całe swe życie żył dla Ojczyzny, walcząc z niemiecką i sowiecką okupacją.

Anna Mandrela
Krzysztof Tracki

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!