W mieście Viladecans, na południowo-zachodnich przedmieściach Barcelony, dokonano zamachu bombowego, w którym zginął kierowca auta. Policja uważa, że akt terroru nie był dziełem dżihadystów.
La explosión en un coche que ha provocado la muerte de una persona en un aparcamiento de Viladecans, entre las imágenes de la jornada #3deA3N pic.twitter.com/gc0DQ8DqHI
— Antena3Noticias (@A3Noticias) 30 listopada 2017
Jak poinformowała w czwartek wieczorem katalońska policja Mossos d’Esquadra, prawdopodobną ofiarą wybuchu jest lider jednego z gangów kontrolujących domy publiczne na terenie Katalonii Xavier J.P.
Prowadzone są obecnie badania szczątków ofiary wybuchu, która znajdowała się wewnątrz auta. Wiele wskazuje na to, że może nią być właściciel pojazdu – ujawniło źródło policyjne dodając, że ładunek wybuchowy został umieszczony pod samochodem.
Hiszpańska telewizja TVE24 poinformowała, że kilkudziesięciu ewakuowanych mieszkańców osiedla, na którym doszło do wybuchu, późnym wieczorem w czwartek powróciło do swoich domów. Część konstrukcji budynków została naruszona.
Zdaniem śledczych wśród potencjalnych autorów zamachu mogą być m.in. dilerzy narkotykowi, od których lider gangu miał wymuszać pieniądze.
Według hiszpańskich mediów najbardziej prawdopodobną wersją zamachu jest teza, zgodnie z którą Xavier J.P., zginął w efekcie porachunków grup przestępczych kontrolujących obszar prostytucji w Katalonii. Przypomniały one, że w 2013 r. mężczyzna ten został aresztowany pod zarzutem próby aktu terrorystycznego na jeden z domów publicznych kierowany przez konkurencyjny gang. Zamach miał nastąpić w efekcie eksplozji auta wypełnionego butlami gazowymi. Ich detonację udaremniła policja.
/niezalezna.pl/
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!