Wiele osób podkreśla fakt, że to Armia Czerwona jest wielką wyswobodzicielką z ucisku niemieckiego nazizmu w czasie wojny. Próba narzucenia tej narracji historycznej w konfrontacji z materiałami źródłowymi skutkuje tym, że sypie się ona niczym domek z kart. Nie tylko trzeba pamiętać o tym, że Związek Sowiecki wraz z Niemcami nazistowskimi doprowadził do wybuchu wojny, a fakt wyparcia z terenów obecnej Polski oddziałów niemieckich nie był przejawem współczucia wobec ciężkiego losu, jaki Niemcy zgotowali Polakom, lecz realizacją własnej polityki zewnętrznej i objęcia jak największego obszaru Europy środkowo-wschodniej swoją kuratelą.
Aby uzmysłowić opinii publicznej jakimi dobrodziejstwami obdarzała Polaków Armia Czerwona, która weszła w granicę Polski 17 września 1939 roku trzeba sięgnąć do pamiętników obserwatorów tamtych wydarzeń. Dziś dla Państwa wspomnienia Władysława Rattingera Wysockiego z pobytu w lwowskim więzieniu podczas sowieckiej okupacji za działalność w polskim ruchu oporu. Za swoją działalność trafił do osławionego więzienia nazywanego popularnie Brygidkami, gdyż dawniej budynek więzienny należał do żeńskiego zakonu św. Brygidy.
Jak zapisał w swoich wspomnieniach:
(…) w żadnym więzieniu na świecie nie ma luksusów, ale potworność warunków w tych sowieckich sprawiały, że życie w nich stawało się koszmarne już w kilka miesięcy od osadzenia. Cele nigdy nie sprzątane, nawet przez więźniów, pełne pluskiew, wszy, pcheł, karaluchów i wszelkiego możliwego robactwa. W celach, w których przed okupacją zwykle zamkniętych było sześciu osadzonych, (…) teraz w izbach więziennych upchanych było między czterdzieści a pięćdziesiąt osób. Nie było prycz. Z braku miejsca spaliśmy na podłodze. (…) Jedyne urządzenie sanitarne to metalowa pucha, taka o pojemności około pięćdziesięciu litrów, która postawiona w kącie celi służyła jako ustęp. Raz dziennie mogliśmy wyjść do zbiorowych sanitariatów, jednak niełatwo z nich było korzystać z powodu koszmarnego brudu. Jedzenie to temat sam w sobie. Nigdy nie było wiadomo, co się je. (…) Aby wykarmić więźniów, musiano zatem plądrować magazyny i sklepy w okupowanych miastach. Z tego powodu jedzenie było całkowicie nieprzewidywalne , i dodatkowo wielokrotnie, nie dające się po prostu opisać. I tak, w tamtych dniach, narzekaliśmy na cuchnącą masę mętnego koloru, z porozrywanym na kawałki chlebem[1].
Powyższy przykład jasno ukazuje próbę odczłowieczenia podjętą wobec wrogów komunizmu. Działania te nie były przypadkowe, gdyż po zainstalowaniu się w Polsce komunistycznego aparatu te same środki stosowane były aby łamać społeczny opór wobec „bratniej” Armii Czerwonej i jej pachołków.
Krzysztof Żabierek
[1] A.Rattinger Aranda, Jakim prawem?!Trzy lata życia… bez życia, Warszawa 2020, s. 47-48.
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!