Wiadomości

Vega: „Jestem dumny, że jestem katolikiem”

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

– Dla mnie to jest film misyjny. Robiąc go miałem poczucie, że poszerza światło w świecie ogarniętym ciemnością – mówi Patryk Vega o swoim najnowszym filmie pt. „Botoks”, który właśnie wszedł do kin. – Liczę, że w sposób realny zmieni rzeczywistość. Nawet, jeśli pod jego wpływem jedna osoba zmieni zdanie i nie usunie dziecka, warto było go nakręcić – tak reżyser filmu mówił w „Minęła 20” o motywach, jakie nim kierowały, gdy zdecydował się nakręcić film o służbie zdrowia.

Patryk Vega przekonywał, że jego najnowszy film to efekt rozmów z lekarzami, lekarkami i ratownikami medycznymi. – Z ich historii wybrałem to, co jest bardziej poruszające. Lekarze powiedzieli, że dotąd w polskim kinie nie było żadnego filmu czy serialu, który w sposób autentyczny pokazywałby współczesną służbę zdrowia – wyjaśniał.

eżyser mówił, że największe wrażenie zrobiło na nim spotkanie z położnymi. – Okazało się, że to, co wydawało mi się nudne, jest bardzo poruszającym tematem. Poruszyło, w jakie sposób wygląda abortowanie dzieci i znalazło odbicie w filmie – wyjaśniał Vega. 

Jak mówił, dla niego, jako katolika, sprawa aborcji jest jasna i nie ma dylematów. – Lekarki, które przyjmowały setki porodów, mówiły, że w przypadku biopunkcji nawet 12-tygodniowe dziecko ucieka przed igłą. A 22-tygodniowe dziecko, które jest abortowane, to normalny człowiek, który ma ręce, nogi i oczy. Ludzie pytali mnie, czemu wybrałem tak duże dziecko do pokazania w filmie? Ale widziałem autentyczne zdjęcia z tego typu zabiegów i tam były tak duże dzieci – tłumaczył. 

Vega wskazywał, że w Polsce nie ma problemu ze sfałszowaniem czasu zajścia w ciąże, przez co dochodzi do aborcji nawet dzieci 23-tygoniowych, które są w pełni ukształtowanym człowiekiem. 

– To wszystko nie dotyczy tylko patologicznych szpitali, ale także prywatnych. Dzieci są odkładane do miski i umierają po kilkanaście godzin. Rekord to 17 godzin. Jako człowiek nie godzę się na to – podkreślił.

Vega stwierdził, że robiąc „najbardziej kontrowersyjny film w historii polskiej kinematografii”, spotkał się z falą tzw. hejtu. – Nastąpiła niemalże awantura narodowa. Nie chciałem, aby to był temat, który nas dzieli – mówił. – Jestem producentem, który robi filmy za prywatne pieniądze. I chodzi o to, aby się on zwrócił. Fala nienawiści mogłaby się źle skończyć dla mojej kariery. Na szczęście ludzie myślą samodzielnie i zdecydowali się iść do kina. Miał drugie najlepsze otwarcie w historii – dodał. 

Reżyser przekonywał, że jego film jest apolityczny, jak on sam. – Raz w życiu głosowałem w wyborach, gdy miałem 18 lat. Popieram ruchy społeczne, gdzie kobiety artykułują swoje prawa, ale jestem przeciwnikiem hipokryzji. Nie mogę się zgodzić z tym, że Ostaszewska i Cielecka ograniczają moje prawo do wolności. Mam prawo pokazać swoją wizję świata i nikt nie może mi tego zabronić – mówił odnosząc się do aktorek zaangażowanych w „Czarny Protest”.

Patryk Vega stwierdził, że traktuje „Botoks” jako „film misyjny”. – Robiąc go miałem poczucie, że poszerza światło w świecie ogarniętym ciemnością. Uważam, że dostałem ten film z góry i w jego przypadku byłem tylko narzędziem. Liczę, że w sposób realny zmieni rzeczywistość. Nawet, jeśli pod jego wpływem jedna osoba zmieni zdanie i nie usunie dziecka, warto było go nakręcić – mówił. 

Odniósł się także do swojej wiary w kontekście fali nienawiści wobec akcji „Różaniec do granic”. – Powinniśmy się szanować, bo bardzo smutne jest to, że jesteśmy najbardziej podzielonym społeczeństwem. Przynajmniej za mojego życia. Fanatyzm jest niewskazany, bo ludzie gardzą sobą. Jestem dumny z tego, że jestem katolikiem. Dla mnie wiara stanowi całe moje życie. Czytam Pismo Święte, dwukrotnie w ciągu dnia się modlę. Biblia jest instrukcją jak żyć – opowiadał dziennikarzowi.

/TVP Info/

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!