Felietony Kultura

Ultimate Spider-Man, czyli z tęsknoty za superbohaterami

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Przyznam, że nie należę do osób, które oglądają kolejne filmy na podstawie komiksów Marvela. Niech jednak ci, którzy lubią historie o superbohaterach się nie boją, gdyż w tym felietonie przyjrzę się komiksowi, który walnie przyczynił się do powstania filmowego uniwersum Marvela. Oto pierwszy tom serii „Ultimate Spider-Man”, napisany przez Briana Michaela Bendisa i zilustrowany przez Marka Bagleya.

***

Kontekst omawianego komiksu

Na początku XXI wieku wydawnictwo Marvel postanowiło przyciągnąć nowych czytelników tworząc nowe, komiksowe uniwersum „ultimate” („ostateczne”). Wydawane w jego ramach komiksy miały być skondensowaną, uwspółcześnioną i zmodyfikowaną wersją opowieści o znanych herosach. W założeniu komiksy miały być o tyle atrakcyjne dla nowego czytelnika, że nie wymagały znajomości setek dotychczas wydanych historii obrazkowych o superbohaterach ani zależności między nimi. Były swoim własnym światem, z własnymi bohaterami, których losy można było poznać od samego początku.

„Z wielką mocą wiąże się wielka odpowiedzialność”

Peter Parker to nastolatek wychowywany przez ciocię May i wujka Bena – jego rodzice zginęli w katastrofie lotniczej. Chłopak nie jest zbyt popularny, wątły i okularach często pada ofiarą szkolnych łobuzów. Pewnego dnia podczas szkolnej wycieczki do laboratorium firmy Oscorp, należącej do potężnego biznesmena Normana Osborna, Peter zostaje ukąszony przez zmodyfikowanego genetycznie pająka. Wkrótce nastolatek odkrywa, że jego ręce mogą przyczepiać się do gładkich powierzchni a on sam jest silniejszy niż wcześniej. Za pomocą nowo zdobytych umiejętności (utrzymywanych w sekrecie) chłopak chce wspomóc finansowo wujka i ciocię. Wkrótce jednak w jego życiu dojdzie do tragedii a on sam będzie musiał stawić czoła dwóm bezwzględnym złoczyńcom -w tym jednemu, który zna jego sekret.

Ilustracje

    Rysunki Marka Bagleya są bez wątpienia specyficzne: bohaterowie mają duże oczy, ich fizjonomie bywają przerysowane. Mnie to nie przeszkadza, ale niewątpliwie jest zauważalne. Artysta potrafi tworzyć dynamiczne sceny akcji a w spokojniejszych scenach umiejętnie pokazuje mimikę bohaterów.

    Jedyny zarzut, jaki mam do kreski Bagleya tyczy się tego, że, na zbliżeniach oczy bohaterów często przecina pozioma kreska, która sprawia, że wyglądają, jakby wzbierały w nich łzy.

Recenzja

Oryginalna geneza Spider-Mana autorstwa Stana Lee i Steve’a Ditko miała kilkanaście stron – ta Bendisa i Bagleya ma ich niemal 150. Jednocześnie nie jest przegadana, każda postać zostaje nakreślona, poznajemy jej charakter, sposób bycia a intryga spokojnie choć konsekwentnie rozwija się.

Ponadto prócz genezy Spider-Mana widzimy, jak wchodzi on w drogę nowojorskiej przestępczości zorganizowanej i codzienne życie Petera. Bendisa należy pochwalić za zręczne żonglowanie akcją i superbohaterskimi przygodami z wątkami obyczajowymi i codziennymi problemami Petera. Chłopak ukrywa przed bliskimi swoje nowe moce, bycie Spider-Manem niejednokrotnie wpływa na życie osobiste. Opowieść nie tylko ma sens, ale też wciąga.

„Ultimate Spider-Man” choć ewidentnie czerpie inspiracje z „głównych” przygód Spider-Mana nie kondensuje ich tylko i nie wprowadza w XXI wiek, ale też dużo dodaje od siebie – w tym i w następnych tomach. Właśnie taka forma przyciągnęła widzów do filmów na podstawie komiksów Marvela, a filmowe czy kreskówkowe adaptacje przygód człowieka-pająka pełnymi garściami czerpią z interpretacji Bendisa i Bagleya.

Polecam wszystkim miłośnikom komiksów o superbohaterach!

Stefan Aleksander Dziekoński

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!