Felietony

Sodoma i Gomora w Soplicowie

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Jaka szkoda, że nie wiemy, ilu konkretnie mieszkańców liczyły miasta Sodoma i Gomora, które Stwórca Wszechświata zniszczył ogniem z nieba za praktykowanie sodomii i gomorii, które dzisiaj uważane są przez sodomitów i gomorytów nie za ohydne zboczenia, tylko za szlachetne „orientacje”! Okazuje się, że dla Stwórcy Wszechświata nie jest obojętne, ku jakiej „orientacji” skłaniają się ludzie i w przypadku zatwardziałości nie waha się nawet przez urządzeniem im holokaustu – bo Sodoma i Gomora zostały przecież unicestwione za pomocą ognia. W tej sytuacji sodomici i gomoryci nie powinni aż tak bardzo polegać na dekrecie Światowej Organizacji Zdrowia, która w swoim czasie przez głosowanie uchwaliła, że sodomia i gomoria nie są ohydnymi zboczeniami, tylko szlachetną „orientacją”. Przede wszystkim dlatego, że przez głosowanie żadnych faktów ustalić się nie da. Głosowanie dostarcza bowiem tylko informacji, co myśleli na ten temat uczestniczy głosowania, a nie – jak sprawy maja się naprawdę. Ale to jeszcze nic w porównaniu z sytuacją, gdy Światowa Organizacja Zdrowia w innym składzie personalnym pewnego dnia przegłosuje coś odwrotnego – że mianowicie sodomia i gomoria nie są żadną szlachetną „orientacją”, tylko zwyczajnie – ohydnymi zboczeniami. Co wtedy zrobią sodomici i gomoryci, na co się powołają, a zwłaszcza – co zrobią niezawisłe sądy, które – oczywiście „bez swojej wiedzy i zgody” stają się narzędziem („ślepe narzędzie przyrody…”) komunistycznej rewolucji i w tak zwanym „majestacie prawa” umacniają władzę komunistów nad językiem mówionym pod pretekstem ochrony dobrego samopoczucia sodomitów i gomorytów. W tej sytuacji trzeba będzie tych wszystkich gorliwców, poprzebieranych w „śmieszne, średniowieczne łachy” jednak jakoś karcić – bo nic tak nie rozzuchwala, jak bezkarność. Mogliśmy to zobaczyć na własne oczy, kiedy europosłowie głosujący w Parlamencie Europejskim za antypolskimi rezolucjami nie posiadali się z oburzenia na widom własnych wizerunków zawieszonych na szubienicach. Najwyraźniej dopuścili sobie do głowy, że dzięki poselskiemu immunitetowi mogą sobie dowolnie dokazywać. I tak rzeczywiście jest – ale tylko do momentu zmiany konwencji. Ogólnie rzecz biorąc polega ona na tym, ze nawet najbardziej wpływowy finansista, ot na przykład stary grandziarz, albo i sławny parlamentarzysta europejski nie potrafi schwytać w rękę kuli wystrzelonej w jego głowę. Nie bez kozery tedy popularne porzekadło głosi, że jak Stwórca Wszechświata zamierza kogoś zgubić, to najpierw odbiera mu rozum, czyli poraża go pychą. „Kto w szpony dostał się hipostaz, rzeczywistości już nie sprosta” – ostrzega poeta.

Ale mniejsza z tym, bo ważniejsza jest liczebność mieszkańców Sodomy i Gomory, które Stwórca Wszechświata… – i tak dalej. Jak pamiętamy, patriarcha Abraham, swoim zwyczajem usiłował się ze Stwórcą Wszechświata targować – ale kiedy okazało się, że w Sodomie nie można było znaleźć nawet 10 normalnych osobników, to nawet patriarcha Abraham opuścił ręce i na obydwa miasta spadł ogień z nieba. Tymczasem pan dr Bogdan Zdziennicki, prywatnie małżonek pani prezes Małgorzaty Gersdorf twierdzi, że w naszym i tak już przecież wystarczająco nieszczęśliwym kraju, na 10 tysięcy sędziów znaleziono „tylko 10 nieuczciwych”. Właśnie z tego powodu ogromnie żałuję, że nie wiemy, ilu mieszkańców liczyła Sodoma i Gomora. Jeśli więcej, niż 10 tysięcy, no to Polska, a konkretnie – środowisko sędziowskie – nie wypada na tym tle najgorzej – ale jeśli mniej – dajmy na to, tylko 5 tysięcy, co przecież jest możliwe – no to procentowo środowisko sędziowskie w Polsce wypada znacznie gorzej od Sodomy i Gomory. A przecież na tym nie koniec, bo warto rozebrać sobie z uwagą, co właściwie pan dr Zdziennicki rozumie pod słowem „nieuczciwy”? Czy na przykład sędziowie, którzy zostali konfidentami WSI, albo zwerbowani w ramach operacji „Temida” – zostali konfidentami Urzędu Ochrony Państwa, przejętymi potem przez ABW – są „uczciwi”, czy może jednak nie? Czy „wybitni prawnicy”, którzy dali się wybrać jako sędziowie „nadliczbowi” do Trybunału Konstytucyjnego, są „uczciwi”, jakby nigdy nic, czy może już obtarli sobie puszek niewinności? I tak dalej i tak dalej. Przypuszczam, że pan dr Zdziennicki gotów jest uznać za „nieuczciwych” tylko tych sędziów, którzy zostali przez niezawisłe sądy prawomocnie skazani, albo przynajmniej – schwytani na gorącym uczynku, podczas gdy wszyscy inni korzystają z „domniemania uczciwości”. Obawiam się jednak, że w stosunku do konfidentów, którzy przecież chronią się nie tylko nawzajem, ale również, a może nawet przede wszystkim – wykonują zlecone zadanie ochrony przed odpowiedzialnością karną konfidentów tajnych służb, które pozwalają im dorabiać sobie oszustwami, rozbojami i kradzieżami na szkodę obywateli – żadne „domniemanie uczciwości” nie powinno wchodzić w grę. Jeśli tedy pan dr Zdziennicki optymistycznie zakłada, że wśród 10 tysięcy sędziów znalazło się tylko 10 „nieuczciwych”, to tylko dlatego, że – w odróżnieniu od Stwórcy Wszechświata – nie wie, który sędzia jest konfidentem i jakie zadania wykonuje. Co prawda, gdyby był bardziej spostrzegawczy, to mógłby nabrać podejrzeń, że z tą całą uczciwością może być gorzej, niż mu się wydaje, choćby na podstawie dwóch niedawnych Kongresów Sędziów Polskich, na które przyjeżdżał kto chciał – albo kto musiał – i na które przybyło mniej więcej około tysiąca sędziów – czyli mniej więcej 10 procent środowiska. Taka proporcja jest może trochę lepsza, niż w Sodomie i Gomorze, ale czy może być powodem do dumy?

W jurydycznej atmosferze, jaka się u nas upowszechnia coraz bardziej w ramach walki o praworządność, dochodzi już do tego, że panią w szkole, która tłumaczy dzieciom, że dwa dodać dwa jest cztery, pytają one surowo, czy ma aby na to świadków, niewiedza zaczyna być traktowana jako usprawiedliwienie. Jeszcze lepszą, niż w przypadku pana dra Zdziennickiego ilustracją tej postawy jest deklaracja małżonka pani prezydenta Hanny Gronkiewicz-Waltz, która odmawiając stawienia się przed komisją do spraw reprywatyzacji, spuszcza się – tym razem na własnego męża, że to on jest „stroną” w tej sprawie. A co mąż? Ano – powiada – że „nikt” mu nie powiedział, że w sprawie przejęcia kamienicy są jakieś nieprawidłowości. Ale – powiedzmy sobie szczerze – w jakim celu ktokolwiek miałby go o tym informować? Może by wtedy odmówił przyjęcia prezentu, a tak – „dano mi dobra – wziąłem” – jak skwitował sprawę przekazania mu przez Targowicę skonfiskowanych dóbr Horeszków Sędzia Soplica z „Pana Tadeusza”. Ciekawe, czy pan dr Zdziennicki uznałby Sędziego Soplicę za „uczciwego” czy nie? Bo że małżonek pani prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz, którego „nikt” nie poinformował o przekrętach, jest bezwzględnie uczciwy, to chyba nikt nie ma wątpliwości, no nie?

Stanisław Michalkiewicz

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!