Polska Wiadomości

Rząd Tuska masowo likwiduje porodówki. „Piekło kobiet”

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Postępuje likwidacja porodówek w Polsce. Media już nawet nie ukrywają, że do końca 2025 roku czasowo zamkniętych zostanie kilkadziesiąt oddziałów szpitalnych, w tym głównie położniczo-ginekologicznych. To odpowiedź rządu Tuska na kryzys demograficzny. Czy jednak od likwidacji porodówek i przeniesienia porodów na SOR, będzie więcej dzieci? Ten akt raczej przyspieszy zwijanie się Narodu.

Rząd Tuska masowo likwiduje porodówki. Pomiędzy styczniem 2024 a lipcem 2025 roku zlikwidowano 29 oddziałów położniczych. Do końca roku zawiesić działalność mają kolejne. Jak przestrzega rzecznik Naczelnej Rady Lekarskiej Jakub Kosikowski, istnieje ogromne ryzyko, że te oddziały nie zostaną z powrotem otwarte:  „Mechanizm znany od lat. Oddział zadłuża szpital. Stymuluje się personel do odejścia. Zgłasza się remont. Po remoncie oddział nie wznawia pracy. Dziwnym trafem ZAWSZE to te same nieopłacalne oddziały” – napisał na portalu X.

„Dziennik Gazeta Prawna” podkreśla, że kryzys demograficzny odbija się bezpośrednio na funkcjonowaniu porodówek. Oddziały, które jeszcze kilka lat temu miały po kilkaset porodów rocznie, dziś często notują zaledwie kilkanaście miesięcznie. Zgodnie z prawem nawet przy braku pacjentek szpitale muszą utrzymywać pełny personel, co znacząco zwiększa koszty.

Ministerstwo Zdrowia stara się ograniczyć skutki zamykania kolejnych porodówek. Resort rozważa możliwość organizowania punktów rodzenia przy SOR-ach lub izbach przyjęć. W takich miejscach dyżurująca położna miałaby ocenić stan pacjentki: czy przejąć poród na miejscu, czy też przekierować ją do najbliższego szpitala specjalistycznego.

Według resortu takie rozwiązanie miałoby zapewnić bezpieczeństwo kobietom mieszkającym w regionach, gdzie oddziały położnicze są likwidowane. To oczywiście ułuda. Eksperci ostrzegają, że ten trend może prowadzić do wydłużenia czasu dojazdu pacjentek do szpitala oraz wzrostu ryzyka w sytuacjach nagłych, jeśli nie powstaną odpowiednio przygotowane punkty rodzenia. Poród nie jest bowiem wydarzeniem, które w każdym przypadku trwa wiele godzin. Nie będzie czasu na transportowanie kobiet do innego miasta. Dojdzie raczej do szeregu powikłań, śmierci dzieci oraz ich matek.

W efekcie zasłyszenia o takich historiach, kobiety będą jeszcze bardziej obawiać się zachodzenia w ciążę. Zaklęte kółko się zamknie, a globaliści odhaczą sobie załatwienie Narodu Polskiego „na cacy”. Z kolei zagraniczne koncerny i „janusze biznesu” będą mieli jeszcze silniejsze argumenty za ściąganiem do Polski dzikich ludów „trzeciego świata”.

„To jest skandal i sprowadzanie na dno poziomu opieki okołoporodowej. Kobieta ma rodzić na szpitalnym oddziale ratunkowym, gdzie znajdują się również ciężkie, drastyczne przypadki wypadków i innych traumatycznych zdarzeń, a o wszystkim decydować będzie dyżurująca położna na SOR i ustawiony tam punkt rodzenia, który zastąpić ma porodówkę. To doprowadzi do jeszcze większego spadku ilości ciąż i porodów, bo kobiety nie będą czuć się bezpiecznie nawet w tak szalenie ważnych momentach jak poród własnego dziecka.

To jest realne piekło kobiet. I gdzie teraz są feministki? Gdzie protesty na ulicach? Gdzie są te wszystkie lewicowe organizacje, które rzekomo bronią praw kobiet? Nigdzie. Po lewej stronie cisza, bo im nigdy nie chodziło o dobro kobiet” – słusznie zauważyła polityk Konfederacji, Ewa Zajączkowska-Hernik.

Polecamy również: Obrzydliwy Ukrainiec przemycał Somalijczyków

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!