Gospodarka

Rozważania na temat solidaryzmu narodowego

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Poziom moralny społeczeństwa odbija swoje piętno na sile gospodarki. Dlatego mechanizmy rynkowe same w sobie nie wystarczą, by zbawić ludzkość. Gdy elity i szerokie masy kierują się niecnotą, wtedy szerzą się oszustwa, antagonizmy klasowe, strajki, kradzieże i patologie. Narody i cywilizacje zwyciężają, kiedy wypracowują solidny system etyczny, kiedy opierają się na pracowitości, punktualności, rzetelności i uczciwości. Doskonałym przykładem mogą być państwa europejskie, które osiągnęły sukces, gdy połączyły takie pierwiastki, jak okrucieństwo prawa Hammurabiego, jasność prawa rzymskiego, wzniosłość filozofii greckiej i szlachetność moralności chrześcijańskiej. Historia naszego kontynentu uczy nas, że narody rozwijały się dzięki wolności gospodarczej sparowanej z rozwojem etycznym. Bez tego połączenia gospodarka rychło będzie zmierzać w kierunku wojny domowej, ponieważ będzie brakować zgody pomiędzy światem pracy i kapitału.

O podstawach idei narodowej

Więzi, które łączą naród, mogą zostać zerwane z dwóch powodów. Po pierwsze, gdy brakuje zgody pomiędzy pracownikami i przedsiębiorcami. Budzą się wtedy nastroje rewolucyjne; pojawiają się strajki i lokauty; narasta chęć odwetu za krzywdy. Po drugie, gdy pojawiają się negatywne efekty industrializacji. W tym przypadku mówimy o patologiach, takich jak samotność i atomizacja społeczna, generowanych przez wielkie miasta. Człowiek został stworzony do funkcjonowania w zdrowym otoczeniu, a nie do uczestnictwa w wyścigu szczurów. Nie można opowiadać bajek o braterstwie, gdy fundamentem systemu ekonomicznego jest zawiść i niezdrowa konkurencja. Dlatego kierunek narodowy zawsze dążył do łagodzenia konfliktów społecznych. Aby osiągnąć ten cel, konsolidowaliśmy Polaków wokół wspólnego celu, by zbudować lepsze jutro; postulowaliśmy równość wobec prawa i współpracę wszystkich grup społecznych.

Punktem wyjścia naszych rozważań jest koncepcja polityczna solidaryzmu narodowego, zakładającą konieczność istnienia naturalnej wspólnoty interesów wśród członków narodu. Nacjonaliści cementują więzi międzyludzkie poprzez dbanie o tożsamość narodową, rozumianą jako poczucie bądź deklarację przynależności do danego narodu. Nasz nacjonalizm, zgodnie z ideą wszechpolskości1 i wszechstanowości2, dba o równowagę pomiędzy interesami wszystkich Polaków, będących członkami różnych klas i warstw. Żadna grupa społeczna, naszym zdaniem, nie może zostać specjalnie uprzywilejowana przez władzę, gdyż każdy musi pracować.

Niektórzy teoretycy, przeważnie związani z socjaldemokracją, nawołują do solidaryzmu państwowego, przymusowego. Czym innym jest jednak solidaryzm dobrowolny w rozumieniu narodowym i katolickim. Ten pierwszy ma charakter patriotyczny i tyczy się tylko członków wybranej wspólnoty. Ten drugi jest ogólnoludzki i kosmopolityczny. Nowoczesny Polak, naszym zdaniem, nie powinien być ani miłosiernym Samarytaninem, ani Winkelriedem narodów. W życiu politycznym należy być bezwzględnym, należy kierować się wyłącznie egoizmem narodowym. Zgrywanie dobrotliwego Kandyda w świecie łajdaków oznacza bycie wiecznym popychadłem.

O naszym stosunku do walk klasowych

Zwolennicy solidaryzmu krytykują walkę klas z dwóch względów:

Po pierwsze, stworzenie społeczeństwa bezklasowego jest niemożliwe, ponieważ natura nie zna pojęcia równości. Świat przyrody to świat nieustannej walki, gdzie słabsze i bardziej chorowite jednostki stają się łupami silniejszych zwierząt. Stada drapieżników są zorganizowane w sposób hierarchiczny, ponieważ przewodzi nimi samiec i samica alfa. W identyczny sposób organizują się ludzie. Rodzimy się z różnymi talentami, a więc już na starcie życie czyni nas nierównymi. Aby wprowadzić pełny egalitaryzm, musimy ogłupić mądrych, oszpecić pięknych i opodatkować pracowitych, co jest sprzeczne z pojęciem sprawiedliwości. Człowiek rozsądny akceptuje fakt, że jedni są bardziej zaradni i zdolni, a drudzy mniej. Klasowość wynika ze specjalizacji pracy. Nie wszyscy posiadają odpowiednie cechy i wiedzę do pełnienia danej funkcji. Nawet w Związku Radzieckim zupełnie inaczej żyli robotnicy, a zupełnie inaczej członkowie partii.

Po drugie, walka klas prowadzi do zbędnego rozlewu krwi. W imię „sprawiedliwości społecznej” usuwano kułaków, przedsiębiorców, duchownych i inteligencję. Eliminacja najlepszej części społeczeństwa zaburzyła proces ewolucyjny, przez co do dzisiejszego dnia kraje byłego bloku komunistycznego cierpią na deficyt elit. O wiele rozsądniejsze zawsze były konflikty międzypaństwowe, ponieważ, dzięki selekcji pozytywnej i negatywnej, prowadziły do udoskonalenia gatunku ludzkiego. Przez wiele stuleci silne plemiona mnożyły się, a następnie podbijały słabszych, głupszych i gorzej zorganizowanych.

Jak do tej pory każda ludzka cywilizacja tworzyła własną drabinę społeczną. Gdy brakowało solidaryzmu, gdy system gospodarczy opierał się na sprzeczny pierwiastkach, wtedy rodził się bunt. Społeczeństwo było od wieków niczym organizm, w którym klasy i warstwy były jego częściami składowymi. Poszczególne organy współpracują ze sobą, gdyż posiadają różne funkcje, wzajemnie się uzupełniające. Jeżeli spróbujemy spojrzeć na rzeczywistość z biologicznego punktu widzenia, to szybko dojdziemy do wniosku, iż walka klas jest tak samo racjonalna, jak walka pomiędzy sercem a wątrobą. Współpraca i handel cementuje, a nie antagonizuje, społeczeństwo. Dobrowolne transakcje kupna-sprzedaży prowadzą zazwyczaj do dobrobytu, a nie do wojny klasowej, gdyż obie strony na tym korzystają. Kiedy krawiec zapewnia ubranie rolnikowi, ten pierwszy otrzymuje zapłatę, a drugi zabezpieczenie przed zimnem.

O solidaryzmie narodowym w praktyce

Program narodowy został skonstruowany tak, by realizować potrzeby wszystkich Polaków; nie tylko przedsiębiorców, jak czynią to pewne środowiska polityczne, lecz również robotników i szarych zjadaczy chleba. Zarzuca się nam, że stawiamy interes narodowy ponad partykularnymi interesami grup czy jednostek. Odpowiadamy: tego wymaga zdrowy rozsądek. Godzimy się na wywłaszczenie prywatnej własności, by zbudować drogę. Godzimy się na to, by ukarać zdrajcę, który sprzedaje poufne informacje obcym. Istnieje wiele takich przykładów, kiedy dobro wspólnoty stoi ponad dobrem indywidualnym. Są to jednak wyjątki od zasady, gdyż z reguły interes narodowy pokrywa się z interesem jednostki.

Świat kapitału i pracy powinien być połączony zgodnością interesów, co nie zawsze jest procesem automatycznym. Triumf rozbuchanego indywidualizmu prowadzi do takich sytuacji, gdzie nikt nie uwzględnia w swoich rachunkach drugiego człowieka. Na potępienie zasługują przedsiębiorcy, którzy, kierując się zasadą maksymalizacji zysku, nie pamiętają o interesach i zdrowiu swojego pracownika. Powszechnie uznaje się, że robotnicy są na rynku pracy stroną słabszą od pracodawcy. Dlatego państwo równoważy ten stosunek sił poprzez prowadzenie polityki społecznej, poprzez wprowadzenie kodeksu pracy. Uczciwość wymaga przestrzegania umów oraz podstawowych norm bezpieczeństwa i higieny pracy. Uznajemy to jednak nie za część naszego solidaryzmu, lecz za konieczność zapobiegania oszustom.

W zdrowym systemie gospodarczym nie może dochodzić do takich sytuacji, gdzie pracodawca doprowadza swojego podwładnego do wycieńczenia psychicznego i fizycznego. Jeżeli pracownik wyskakuje przez okno, ze względu na stres i niemożność zrealizowania planu sprzedażowego, uznajemy to za patologię. Jeżeli narzucimy pracownikowi tak ciężki tryb pracy, że ten nabawi się choroby zawodowej, uznajemy to za zwyrodnienie. Zatrudnieni posiadają rodzinę, którą chcą utrzymać, więc nie można odraczać w nieskończoność zapłaty wynagrodzenia. Maksymalizacja zysku nie może pretekstem do tego, by pozbawić robotników niezbędnego sprzętu ochrony indywidualnej.

Robotnik powinien mieć poczucie, że jego pracodawca kieruje się nie tylko własnym interesem, ale również dobrem Ojczyzny. Przedsiębiorca, który przeznacza swoje nadwyżki finansowe na ekskluzywne wycieczki zagraniczne i wysokiej klasy dobra importowane, wzbudza wśród zatrudnionych poczucie buntu i niesprawiedliwości, gdy ci muszą przetrwać za niewielkie pieniądze na trudnym rynku pracy. Zupełnie inna sytuacja występuje wtedy, gdy wszystkie warstwy społeczne w równym stopniu poświęcają się, by zbudować silną gospodarkę, by ulżyć przyszłym pokoleniom. Prawdziwy gospodarz brzydzi się życiem na pokaz, gdyż nie sprzyja ono kapitalizacji. Dla rozsądnego człowieka priorytetem nie jest konsumpcja, lecz zapewnienie godnej przyszłości następnemu pokoleniu.

Zatrudnieni również muszą wypełniać swoje zobowiązania. Pracobiorca ma obowiązek wykonywać polecenia swojego przełożonego i dbać o jego interes. Jeżeli chcemy dognić zachód pod względem bogactwa, musimy zwiększyć wydajność naszej gospodarki, dbać o dobrą organizację pracy. Aby nastąpił taki wzrost zamożności, każdy Polak musi włączyć się do korygowania negatywnych przejawów naszego charakteru narodowego. W rozwijaniu przemysłu potrzebujemy konsekwencji i staranności, a nie ułańskiej fantazji.

Wierzymy, że im bardziej upowszechni się poczucie więzi i świadomości narodowej, tym szybciej naród samoczynnie, zgodnie z zasadą subsydiarności, zaczyna rozwiązywać swoje problemy. Zazwyczaj dzieje się tak jednak dopiero wtedy, gdy ludzie są w stanie zdefiniować swoje bolączki, gdy elity nie są wyobcowane i nie afirmują fałszywego obrazu rzeczywistości. Solidaryzm może i powinien opierać się na prywatnej charytatywności. Naród wyręczy państwo, kiedy będzie składał się z ludzi cnotliwych, kiedy zwalczymy bierność, wynikającą z upowszechnienia mentalności socjalistycznej. W Rzeczpospolitej Ludowej władza negatywnie patrzyła na aktywizm, gdyż lepiej rządzi się pijanym motłochem. Idea narodowa zrywa jednak z życiem pod lewicowym butem. Nasz solidaryzm mają budować świadomi i aktywni obywatele.

Chrześcijanie charakteryzowali się przez wieki tym, że zakładali sierocińce, szkoły i szpitale oraz tym, że pomagali sobie nawzajem poprzez jałmużnę. Naród sam rozwiązuje swoje problemy, gdy nie jest zdegenerowany przez destrukcyjne idee. Tylko w takim wypadku więź narodowa może ulec rozluźnieniu. Oficjele wyręczający swoich obywateli uczą niezaradności oraz upowszechniają znieczulicę społeczną, gdyż zwalniają z obowiązku pomagania drugiemu człowiekowi.

Występujemy przeciw obecnemu modelowi państwa opiekuńczego. Należy obalić pasożytnicze sitwy, które, dzięki uprzywilejowanej pozycji, żyją na koszt narodu. Możemy anegdotycznie porównać administrację państwową do tkanki tłuszczowej: trudno bez niej funkcjonować, ale najlepiej, by było jej jak najmniej. Decydenci powodują masowe bankructwa firm, gdy zaciskają śrubę fiskalizmu. Następnie, wraz z upadkiem zakładów produkcyjnych, ulega zniszczeniu źródło przychodów podatkowych. Jeżeli rolnik chce mieć mleko, nie może dopuścić do zabicia dojnej krowy, a tak dzisiaj działa bezwzględny aparat urzędniczy. Biurokraci bezrefleksyjnie podcinają gałąź, na której siedzą.

O starych wigach i ich fabrykach

Wyobraźmy sobie bogacza-egoistę, który — przechodząc ulicą dwa wieku temu — widział bezdomnych. Nad takim starym wigiem nie ciążył żaden moralny obowiązek względem słabszego. Nie mógł on tylko kopnąć biedniejszego, bo złamałby prawo do integralności cielesnej żebraka. Mógł on jednak z uśmiechem na ustach wrócić do swojej fabryczki, gdzie rozkoszował się urokami życia. Tacy niefrasobliwi krezusi, cnotliwi egoiści, na własne życzenie stworzyli radykalny ruch robotniczy, który dążył do uspołecznienia wszelkiej własności.

Bunty w fabrykach i rozwój związków zawodowych nie wziął się z tego, że robotnicy ociekali kapitalistycznym dobrobytem. Międzynarodowy sukces socjalizmu pojawił się, gdy warunki pracy stały się nieznośne, gdy egoizm zdominował altruizm. Z czasem indyferencja wobec biedy ludzkiej stała się wodą na młyn lewicy. Ustrój polityczny nie radził sobie z osobami życiowo niezaradnymi wtedy, kiedy społeczeństwu zabrakło zdrowego fundamentu moralnego.

O wnioskach końcowych

Żyjemy w czasach przesilenia i zastoju duchowego. We współczesnej Europie nie doszukamy się nowych szkół filozoficznych i ekonomicznych. Nie doszukamy się również prób konstruowania poważnych wizji przyszłości. Życie na naszym kontynencie przypomina pobyt w domu starców, gdzie każdy z rozrzewnieniem wspomina dni młodości. O ile w dawnych czasach aktywizm był powszechny, o tyle dzisiaj pogrążenie jesteśmy w letargu. Wygląda na to, iż społeczeństwo otwarte, pomimo frazesów o konieczności zbudowania społeczeństwa obywatelskiego, staje się z czasem coraz bardziej zatomizowane. Aby wyrwać się z objęć nihilizmu, podkreślamy, iż nie można być dobrym Polakiem, gdy nie wierzy się w moc twórczą swojego narodu, gdy czynnie nie uczestniczy się w życiu społecznym. Świadomy obywatel musi być kowalem swojego losu, a nie biernym afirmatorem rzeczywistości, który czeka na to, aż urzędnicy — w swej łaskawości — zechcą przyjrzeć się jego problemom.

Karol Skorek

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!