Felietony

Przygody ormowca Europy

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Ależ Nasza Złota Pani musiała nagadać Donaldu Tusku, ale musiała mu natrzeć uszu! Oczywiście nadal pozostaje on jej faworytem, którego mocną ręką wyprowadziła z naszego bantustanu na europejskie salony, niczym Stwórca Wszechświata Żydów z egipskiej niewoli do Ziemi Obiecanej – ale Ordnung muss sein, więc  faworyt – nie faworyt – musi znać mores, a nic tak nie przywraca faworytów do pionu, jak solidne natarcie uszu i groźba przypomnienia, skąd wyrastają im nogi. Toteż i Nasza Złota Pani od czasu do czasu Donalda Tuska podkręca tym bardziej, że teraz powierzyła mu poważne zadanie zagospodarowania tej części wpływów w Polsce, jaką ad captandam benevolentiam podarował jej amerykański prezydent Józio Biden. Nawiasem mówiąc, tego prezydenta Józia wywijająca Ameryką żydokomuna najwyraźniej zaczyna wycofywać na z góry upatrzone pozycje, bo ważne wizyty zagraniczne coraz częściej odprawuje pani Kamala Harris, w odróżnieniu od prezydenta Józia Bidena, będąca prawdziwym cocktailem rasowym – ale właśnie to musi się w niej tamtejszej żydokomunie podobać co najmniej tak samo, jak to, że pani wiceprezydentowa jest komunistką patentowaną.

Wróćmy jednak zza oceanu – jak mówią wymowni Francuzi – a nos moutons, czyli do naszych baranów, a konkretnie – do Donalda Tuska. Wygląda bowiem na to, że w ostatnich tygodniach trochę się pogubił. Zamiast, zgodnie z poleceniem Naszej Złotej Pani, zagospodarowywać niemieckie wpływy w Polsce, tak się zapamiętał w wojnie Donalda przeciwko Kaczorowi, że w tym zapamiętaniu nie zauważył nawet, iż zmienił sie etap. Na poprzednim etapie bowiem, to znaczy – w apogeum kryzysu migracyjnego w roku 2015 – zarówno Nasza Złota Pani, jak i ówczesny francuski prezydent Franciszek Hollande, nie tylko otwierali przed afrykańskimi i azjatyckimi filutami, co to wykombinowali sobie, że się załapią na europejski socjal, granice własnych państw, ale również ramiona, a nawet – gdyby oczywiście ktoś się na to złakomił – nawet nogi – i bezlitośnie chłostali przytomniejsze kraje, które filutów starały się do siebie nie dopuszczać. Nie tylko zresztą oni chłostali, bo – pełniący obowiązki ormowca Europy Donald Tusk – też wydawał z siebie groźne pomruki, zapowiadając srogie kary finansowe i inne. Minęło kilka lat i – jak powiada poeta – “tymczasem na mieście inne były już treście”.

Nasza Złota Pani, która poczuła na plecach i niżej gorący oddech Alternatywy dla Niemiec, nawet bez spoglądania na szklany nocnik zorientowała się, co narobiła  i jej początkowy entuzjasmus dla egzotycznych filutów  zaczął się obniżać. Najwyraźniej jednak zapomniała powiedzieć o tym Donaldu Tusku, który, w dodatku,  karmiąc się intelektualną zupą z “Naje Fraje”, czyli żydowskiej gazety dla Polaków pod redakcją pana red. Michnika, trwał w dawnych przekonaniach, które w międzyczasie stały się rodzajem sprośnych błędów Niebu obrzydłych. Na domiar złego przyzwyczaił się do robienia wszystkiego odwrotnie, niż Naczelnik Państwa Jarosław Kaczyński i to przyzwyczajenie stało się drugą naturą  nie tylko jego, ale również licznych jego wyznawców, tworzących obóz zdrady i zaprzaństwa – aktualnie występujący pod szyldem Koalicji Obywatelskiej. Toteż kiedy rząd “dobrej zmiany” postanowił pokazać swoim wyznawcom, jak to własną piersią broni polskich granic przed filutami, przy pomocy których białoruski prezydent Aleksander Łukaszenka, pewnie za poduszczeniem złego Putina, próbuje wystawić na pośmiewisko Litwę i Polskę w nadziei, że pozostaną one zakładnikami głoszonych oficjalnie humanitarnych dyrdymał, obóz zdrady i zaprzaństwa, a zwłaszcza jego uczestnicy o słabszych głowach, nie tylko podnieśli klangor za “człowieczeństwem”, ale niektórzy nawet pofatygowali się nad granicę, żeby tam, na świeżym powietrzu, poganiać się z funkcjonariuszami. Takie gonitwy bowiem są całkowicie bezpieczne; wprawdzie Straż Graniczna nosi broń, ale nie wiadomo, czy również ma do niej amunicję, a poza tym, nawet gdyby tak było, to wiadomo, że żadna kula nie przebije poselskiego immunitetu. Strażnicy graniczni doskonale o tym wiedzą, a poza tym muszą pamiętać, że w roku 2014 prezydent Komorowski, w jednym z częstych u niego momentów umysłowego zaćmienia, podpisał podyktowaną przez europejskich doktrynerów ustawę znoszącą karę śmierci nawet w czasie wojny! Czegóż więcej potrzeba złemu Putinowi, który – uważając Polskę za demokratyczne państwo prawne, a przynajmniej udając, że tak uważa – wysłałby do nas swoich komandosów? Zakaz stosowania kary śmierci również w czasie wojny oznacza bowiem, że żaden organ władzy publicznej nie ma prawa wydać zarządzenia, którego skutkiem byłoby pozbawienie życia jakiegoś człowieka, bez względu na to, co on robi. Dotyczy to przede wszystkim prezydenta Dudy, który, jako zwierzchnik Sił Zbrojnych, nie mógłby  legalnie wydać naszej niezwyciężonej armii rozkazu otwarcia ognia do nieprzyjaciela, bo w przeciwnym razie Wielce Czcigodny poseł Pupka zaciągnąłby go przed Trybunał Stanu – o ile oczywiście jeszcze by on wtedy istniał, podobnie jak cała reszta państwa.

Toteż kiedy pogrążony w sprośnych błędach Niebu obrzydłych Donald Tusk zaczął coś bredzić o potrzebie otwarcia granic i w ogóle, Nasza Złota Pani musiała natrzeć mu uszu, co nie tylko zaraz przywróciło mu poczucie rzeczywistości, ale nawet wykrzesał z siebie coś w rodzaju inicjatywy politycznej, w postaci nawoływania do “consensusu” w sprawie egzotycznych filutów na granicach. Oznaczałoby to, że – o ile oczywiście podejrzliwy Kaczor da się na takie plewy nabrać – przynajmniej chwilowe zawieszenie wojny Donalda z Kaczorem. Najwyraźniej bowiem Nasza Złota Pani, czując przed zbliżającymi się w Niemczech wyborami na plecach i niżej, gorace oddechy tamtejszych opozycyjnych hien, jak ognia boi się posądzenia, że hołduje jakiejś taryfie ulgowej dla egzotycznych filutów nie tylko na granicy niemieckiej, ale również – na granicach oddanych jej niedawno przez amerykańskiego prezydenta Józia Bidena, marchii wschodnich. Z tego właśnie powodu nasz ormowiec Europy został postawiony do pionu i – przynajmniej do rozstrzygnięcia wyborów w Niemczech – będzie składał się jak scyzoryk nie tylko w sprawie filutów, ale może – o ile oczywiście padnie stosowny rozkaz – również sprawach innych.

Stanisław Michalkiewicz

Chcecie Państwo wspierać niezależne media i autora? Warto więc zaprenumerować czasopismo Magna Polonia, ale nie jutro, nie za miesiąc, tylko jeszcze dzisiaj, bo jutro może być już za późno…

Najnowszy numer Magna Polonia.

 

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!