Historia polskiego wina sięga średniowiecza. (X w.) W tym miejscu trzeba zaznaczyć, że do rozwoju winiarstwa w Polsce przyczyniła się wiara chrześcijańska. Wino było niezbędne w liturgii więc decyzją opactw oraz książąt sprowadzono na polskie ziemie doświadczonych specjalistów z reńskich winnic. Źródła mówią o okolicach Sandomierza, gdzie warunki do uprawy winorośli były idealne. Czas pokazał, że późniejsze wojny, ochłodzenie klimatu a finalnie wybuch II wojny światowej zniweczył plany polskich winiarzy, aby podbić swoim wyrobem rynki w całej europie. Po upadku PRL spodziewano się odbudowy i rozkwitu branży w Polsce, ale nadzieje bardzo szybko zostały rozwiane przez państwowy protekcjonizm połączony z pogłębiającym się kryzysem świadomości konsumenckiej Polaków. Ciągle słychać o winach francuskich, niemieckich czy węgierskich, ale czy na pewno są one lepsze niż nasze polskie? Śmiem twierdzić, że „Cudze chwalicie, bo swojego nie znacie”.
Pod płaszczykiem ochrony biednego konsumenta państwo próbuje ingerować w wiele branż naszej gospodarki, ale to tylko taka- jakby to powiedzieć „ zasłona dymna”. Szanowny czytelniku zastanawiasz się dlaczego tak twierdzę i co mam na myśli. Odpowiedź jest prosta. Jak nie wiadomo o co chodzi to wiadomo o co chodzi. Nasi umiłowani przywódcy boją się utraty wpływów budżetowych, ale czy budżet dla przeciętnego Kowalskiego powinien być najważniejszy? W moim mniemaniu nie. W tym zakresie interesem każdego obywatela jest jak największa ilość pieniędzy w swojej kieszeni, bo przecież sam wie jak je wydawać i nie potrzebuje do tego pośrednika w postaci urzędnika.
W tym miejscy postaram się wyjaśnić różnicę pomiędzy protekcjonizmem, a patriotyzmem konsumenckim, na który bardzo często powołują się politycy. Mało tego. Często celowo łączą te dwa pojęcia. Według mnie protekcjonizm nie jest tożsamy z patriotyzmem konsumenckim, ponieważ opiera się on na państwowym przymusie, a patriotyzm konsumencki na dobrowolności. O ile woluntarystyczne dokapitalizowanie polskich przedsiębiorców, może stać się bodźcem do ulepszeń, zakupu nowych maszyn, o tyle cła szybciej zubażają kieszenie konsumentów niż budują szeroki dobrobyt społeczeństwa. Ludzie bardzo często mylą te pojęcia. Zarówno skrajni protekcjoniści(sic!) jak i libertarianie, którzy zapominają o wartości subiektywnej. Proces, w którym subiektywne oceny prowadzą do powstania cen rynkowych, jest skomplikowany i nie każdy musi go rozumieć. Wszyscy powinni jednak znać podstawowe zasady współczesnej teorii wartości. Wartość jest subiektywna, także w dobrowolnych transakcjach zyskują obie strony. Ceny rynkowe są natomiast obiektywną miarą bogactwa, pozwalającą firmom kalkulować, czy sposób wykorzystywania przez nie zasobów jest efektywny.
Zmorą polskich winiarzy są państwowe regulacje oraz nadmierny fiskalizm, który jest hamulcem rozwojowym większości gospodarstw winiarskich. Przez to nie jesteśmy konkurencyjni cenowo z winnicami chociażby węgierskimi, czeskimi czy słowackimi. Niedawno były robione badania, gdzie wyszło, że najbardziej pokrzywdzeni w tej materii są właśnie polscy winiarze. Największą bolączka dla nas jest bardzo rygorystyczne prawo skarbowe. Utrudnia ono szczególnie życie właścicielom niewielkich winnic, nakładając na nich, wynikający z ustawy o podatku akcyzowym, wymóg prowadzenia produkcji win na sprzedaż w tzw. składach podatkowych, co jest formą zabezpieczenia dla Skarbu Państwa. Duże zakłady przemysłowe jakoś sobie z tym radzą, ale co ma zrobić początkujący winiarz, który na 1 ha winnicy z urządzeniami wydał 100 tys. zł i musi dołożyć drugie tyle, aby spełnić wymogi jakiejś nieżyciowej ustawy? W innych krajach jest dużo łatwiej, winiarz, produkujący wino, czyli towar akcyzowy, jest zobowiązany wykupić odpowiednią akcyzę, którą nakleja na butelki do sprzedaży.
Idealnym rozwiązaniem dla małych i średnich gospodarstw trudniących się winoroślą byłaby zmiana ustawy o zmianie podatku akcyzowego i o gospodarstwach winiarskich. O obniżce podatków nawet nie mówię, bo to oczywiste. Jeżeli w najbliższym czasie nie zmienimy podejścia do rodzimych wytwórców szlachetnego trunku to obawiam się, że powrót do polskich tradycji winiarskich zostanie zahamowany.
Artur Szczepek – Instytut im. Romana Rybarskiego
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!