Felietony

POTĘGA ZMYSŁÓW. KOŚCIÓŁ, WŁASNOŚĆ i… SYMBOLE

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

W środowiskach prawicowych roznosi się przestroga przed lewicowym „Marszem przez Instytucje”. Jest to metoda działania przejęta od Kościoła Katolickiego(a pośrednio od wszystkich społeczności tradycyjnych), przez Jego wrogów.  Niektórzy, zapomniawszy skąd się wzięła  skłonni są uznać, że ona sama jest godna potępienia, jest na wskroś zła i nieuczciwa.   Lewica  przejmując tą metodę, zraziła do niej, a  tym samym rozbroiła prawicę.

Owego wylewania dziecka z kąpielą jest dziś po prawej, czyli uczciwej stronie bardzo dużo. Przykłady: lewica mówi o dyskursie, o wolności, o strukturalizmie, o konstruowaniu, o subiektywności? W takim razie my te pojęcia uznajemy za lewicowe i z obrzydzeniem odrzucamy, mimo iż w rzeczywistości lewicowa jest tylko przyklejona do nich interpretacja.  Lewica chwali plemienność?  My z obrzydzeniem na plemienność patrzymy. Tymczasem tkwi w niej klucz do zrozumienia chorób zachodu – plemienność charakteryzowana jest jako dokładne przeciwieństwo tego, co sklasyfikuję poniżej jako:

4 CHOROBY

Ideologiczny przejaw owego samorozbrojenia wyraża się szerzej w  czterech chorobach zachodu. Są to kolejno:

  1. autonomizm(sekularyzm)
  2. antyformalizm(Antyrytualizm i AntyInstytucjonalizm)
  3. przejęzykowienie
  4. progresywizm/modernizm

Samorozbrojenie, to dobre słowo. Wymienione wyżej ideologiczne epidemie stanowią bowiem przekonania autodestrukcyjne, same sobie zaprzeczające. Są wszakże uderzaniem w coś, czego nie da się usunąć. Myśląc jednak że się to usuwa można przypadkiem oddać nad tym kontrolę komuś innemu.

Owo nieusuwalne „coś”, to

4 CZYNNIKI  KSZTAŁTUJĄCE SIŁĘ PERSWAZJI:

  1. tworzenie spójnego systemu na poziomie wyrażania
  2. docieranie do wszystkich zmysłów poprzez przeróżne pozawerbalne komunikaty i rozmaite obszary znanej ludziom codzienności
  3. stanowienie podstawy międzyludzkiej komunikacji
  4. sprawianie wrażenia: obiektywności, oczywistości, naturalności i niezależnego od nas, uprzedzającego nas i niejako odwiecznego stanu rzeczy.

Decydują one o mocy, o przekonywalności danego twierdzenia i całego systemu światopoglądowego.

Przykładem skuteczności tych czynników jest wielki „bum” nawróceń w wyniku rozpowszechnienia kultu Matki Boskiej z Guadalupe oddziałującego poprzez znane tubylcom, „pogańskie” systemy znaków pozawerbalnych, związanych z całą przyrodą i kosmosem, odwołujące się do kodu  roślinnego, ubiorowego, kosmicznego, do postaw ciała związanych wyobrażeniami o hierarchiach. Analogiczną skuteczność miały akcje ewangelizacyjne wśród Celtów na Wyspach Brytyjskich odwołujące się do  tych samych wielozmysłowych i zakotwiczonych w zwykłych sprawach symboli. Nie inaczej było u Słowian(np. odpowiedniość między Welesem a św. Mikołajem we wschodnich obrządkach, czy między sakralną rolą chleba, a Bożym Ciałem). Werbalna edukacja, oraz działanie poprzez elity i władze bez tego multisensorycznego i wieloaspektowoznakowego, ludowego podłoża jest po prostu jak ziarno, które nie ma gleby, na której mogłoby wzrastać.  Lud poszedł za Matką Bożą również dlatego, że Juan Diego, to nie był wbrew powszechnym przeświadczeniom zwykł chłop, ale swego rodzaju lokalny książę, krewny wielkiego Montezumy, przez co wyznaczał wzorce. Ewangelizatorzy, tacy jak św. Patryk, św. Kolumba, św. Cyryl i Metody, św. Franciszek Ksawery, szli do ludu i w jego głos , język i obyczaje się wsłuchiwali, ale jednocześnie usilnie zabiegali o poparcie wśród lokalnych władców. Owo domknięcie od góry i od dołu było warunkiem powodzenia misji.  Dziś ludzie idą za  formami ubiorów, mieszkań i zachowań pokazywanymi przez swoich telewizyjno-sportowo-muzycznych idoli.

Trzeba więc owych czeterech czynników aktywowanych jednocześnie od ludu i od władzy, od dołu i od góry.

Warunkiem zaś ich aktywowania jest posiadanie WŁASNOŚCI I WOLNOŚCI, lokalności i samowystarczalności. Drogą do odbioru ludziom kontroli nad własnym światopoglądem jest więc pozbawienie ich wpływu na formę, a w końcu pozbawienie własności.

Tak się składa że odpowiadają one cechom religii i społeczeństw tradycyjnych/religijnych, w których religia powstała:

  1. wielofunkcyjności elementów i „mieszaniu się”, czyli wzajemnemu sharmonizowaniu różnych sfer rzeczywistości, powiązaniu praktyki i symboliki, itd.
  2. wyrażaniu w pozawerbalnych, rytualnych, a nie tylko językowych formach,
  3. ważeniu słowa i jego sakralnym statusie,
  4. w poszukiwaniu sensu i właściwego stanu rzeczywistości w Wieczności, Dawności, poprzez tradycję.

RECEPTA,  czyli pierwsze zakończenie

Jeśli chcemy jakiś pogląd uczynić przekonującym to – niezależnie od tego czego dotyczy – musimy te czynniki uruchomić. Musimy pokazać świat rzeczy i czynności które praktycznie i symbolicznie ten światopogląd przedstawią jako zasadny. Ubiory, potrawy, knajpy, muzyka, wnętrza domów, materiały i prezentowanie ich we własnych mediach jako naturalne tło dla przekazywanych informacji…

Poglądy polityczno-ekonomiczne trudno kodować w postaci symboli, dlatego warto je wyrażać przykładami ich stosowania. Jeśli to jest ograniczone, to trzeba szukać dróg pośrednich, takich jak choćby przekazywanie tych poglądów przy okazji prezentowania i formowania zwyczajnych wymiarów życia wyżej wymienionych. Paradoks polega na tym, że aby zacząć uczciwe dobra produkować najpierw trzeba zarobić w sposób – łagodnie mówiąc- dostosowany do nieuczciwych reguł obecnego systemu biurokratycznego niewolnictwa. Rolnik musi truć środkami ochrony roślin, jakoś zarobić na prawników, bądź samemu tonąć w papierach, „pocyganić” przy handlowaniu… Znam człowieka, który chcąc produkować zdrową żywność, wobec początkowej stratności owego przedsięwzięcia musiał znaleźć na nie środki wciskając ludziom jako handlowiec wątpliwie wysokiej ceny sprzęty(choć jak mniemam on sam w adekwatność ich ceny do jakości mógł wierzyć podświadomie niwelując dysonans moralny). Do tego dochodził jeszcze ten drobny szczegół, iż na swoją uczciwą „fanaberię” zaciągnął kredyt… Ale ten problem, tak powszechny wśród Polaków pokazuje, że realnie dorobić na samej pracy jest trudno, z uwagi na wysoką cenę wstępnych warunków podjęcia pracy i niemożliwość zarobienia na nie poprzez realne usługi, wszak te starczają tylko na życie…

Jeśli nie masz czasu by czytać dalej, bo interesy i obowiązki Cię wzywają, to przejdź do ostatniego akapitu całego tekstu. Tam jest ostatnia część recepty na powyższe choroby. Poniżej zaś szereg uzasadnień, do których możesz zajrzeć, jeśli sama propozycja wyda Ci się nieprzekonująca.

UZASADNIENIE DIAGNOZY

Wróćmy do chorób „Zachodu”. W jaki sposób uderzają one w czynniki kształtujące siłę przekazu?

  1. Autonomizm uderza w fakt, iż racjonalny ogląd świata i działanie na nim oparte zawiera w sobie założenie, że można szukać związków przyczynowo-skutkowych między poszczególnymi tego świata skrawkami, że można własne myśli do niego przykładać, co oznacza, że światem rządzą prawa, a te czynią go systemem. Kultura to również system, którego elementy: praktyka i symbolika, forma i treść, wiara i rozum, religia i polityka, moralność i własność koniecznie na siebie wpływają. Jeśli damy się przekonać, że to odrębne sprawy, jeśli się zaczniemy tego wpływu wypierać, to on nie zniknie, tylko stracimy nad nim kontrolę! Jeśli pozbawiamy deklarowaną przez nas wiarę wpływu na nasze działania na przykład polityczne  to ten wpływ przejmie coś innego: ten światopogląd, który akurat będzie u podstaw realnego prawa. Będzie tak nawet wtedy, gdy nazwiemy to prawo neutralnym, wszak tu nie ma próżni: już sama definicja państwa, jego kompetencji, ale również ustalenie co należy karać, a czego bronić na czymś się opiera, a to coś, to światopogląd. Nie ma powodów, by rozmaite izmy – nazwane, bądź nie – mogły się do polityki mieszać a religie już nie. To zwyczajna niekonsekwencja zwana dziś modnie dyskryminacją. Nie ma powodów tym bardziej, iż rozdział władzy świeckiej od duchowej jest elementem jednej z religii. Być może ten właśnie rozdział mylą niektórzy z „niemieszaniem się religii do polityki”.
  2. Antyformalizm uderza w konieczność wyrażania treści i budowania przekonywalności poprzez cały splot zewnętrznych form docierających do wszystkich zmysłów. Ostatnio bardzo mocno rozplenia się przeświadczenie, że nie liczy się forma ale treść, oraz sprowadzanie formy do wymiaru estetycznego. Przez to właśnie przedstawiciele tradycyjnych światopoglądów i religii dają sobie narzucać dowolne treści, bo sami wyrzekają się w imię takich sloganów kontroli nad treścią poprzez formę. Deklarować mogą to samo, ale nie zauważają, że ktoś pod ewangeliczne słowa podstawił im  zupełnie nieewangeliczne Znaczenia!
  3. Przejęzykowienie to alternatywa dla rzekomo pustych form polegająca na pomyleniu znaczenia ze słowem, zakorzeniona być może w protestanckim soliskrypturyzmie, w podłożu dla lingwistycznego zwrotu w humanistyce.
  4. Progresywizm/modernizm(w rozumieniu tutaj prezentowanym), to uczynienie ze zmiany wartości samej w sobie, co również czyni nas ślepymi na to(a więc i bezbronnymi wobec tego), co akurat jest treścią proponowanej zmiany. Przeradza się to w swoisty kult Ducha Czasu.

GOEBBELS  MIAŁ RACJĘ…

„Kłamstwo powtórzone sto razy staje się Prawdą”. Wielu z nas zna to powiedzenie i kojarzy z pewnym historycznym totalitaryzmem. Przez to skojarzenie uznajemy mechanizm nim wyrażony za zły, zapominając, że działa on również w przypadku prawdy (a nie tylko kłamstwa). Tymczasem ma ono zastosowanie i dziś i to nie tylko w odniesieniu do powtarzania w słowach. Metoda ta jest jeszcze skuteczniejsza, gdy zamiast ciągle mówić, będziemy ten sam światopogląd wyrażać za pomocą czynów, gestów, obrazów, dźwięków, zapachów, smaków, gdy uczynimy je niepisanym kodeksem zachowań, gdy pokażemy je w filmach jako atrakcyjne, gdy sprawimy, że ogół zacznie nimi  żyć. Wtedy przygotujemy sobie grunt, by światopogląd tak wielotorowo wyrażany mógł zostać w końcu wypowiedziany z siłą i przekonaniem!

To wyrażanie bez słów wywoła u ludzi wrażenie oczywistości, normalności, „samoprzezsięzrozumiałości” i naturalności. Dlatego kiedy ów światopogląd zostanie w końcu nazwany, to nikogo już nie będzie tak szokować.

Właśnie dlatego, że trudno się tego czegoś wyzbyć należy to przejąć, żeby zmienić/podtrzymać ludzkie(w tym własne) poglądy. Wcześniej jednak trzeba przekonać masy, żeby same zrezygnowały z kształtowania warunków mocy światopoglądu. Owe autodestrukcyjne przekonania skłaniają skutecznie do  tej rezygnacji. I tak ludzie zostali nauczeni, by w imię hasła “że nie ważne to, co na zewnątrz, ale to, co w sercu, że nie liczy się forma, ale treść”, przestali kształtować formy własnego życia tak, by wyrażały treści ich wiary. Zaczęli przejmować formy(zachowań, ubioru, wystroju wnętrza, rozrywek) narzucane im przez masowe środki produkcji i trendy dizajnerskie, za pośrednictwem filmów, teledysków i sklepowych witryn, uważając je programowo za obojętne wobec treści. Wydało im się, że do przydania im „intencji” powiedzmy „katolickiej”, czy „patriotycznej” wystarczy przyklejenie do nich odpowiedniej słownej etykiety. I tak słowo zaczęło z wolna odrywać się od rzeczywistości. W pewnym momencie  okazało się, że słowo „świątynia katolicka”, przyklejane jest do form architektonicznych, które nijak się mają do ukształtowanej przez wieki pełnej symboli formy budowli, a są często w swej strukturze antychrześcijańskie(przykład? Cały numer „Chiesa Viva” z 2006 roku pt. „Czy nowy kościół pod wezwaniem św. ojca Pio jest świątynią masońską? Z rysunkami, analizami architektów), że tradycyjne pojęcie “małżeństwa” przyklejane jest do zboczonych związków sprzecznych z wszelkimi dotychczasowymi tradycjami, że „oszustwem”, (co prawda „podatkowym”), i „złodziejstwem” jest sytuacja, gdy ktoś produkując realne dobra i usługi nie oddaje ich części tym, którzy kradną zgodnie z prawem, bo gdyby chciał oddawać, to z uwagi na ową „legalną grabież” na swej pracy by tylko stracił,  że słowa „prawo”, „miłość”, „dobro matki”,  przyklejane są do aktu morderstwa na niewinnym dziecku w łonie.

Oczywiście katolicy trwają przy „czubkowych” zasadach, typu zakaz aborcji, pedofilii, nudyzmu(rzeczy nieporównywalne, z innych poziomów). Tyle tylko, że góra nie składa się z samego czubka.  Bez całej reszty po prostu nie istnieje! Dlatego też nowe pokolenia zaczynają i od czubków odchodzić, ponieważ widzą ich sztuczność brak dla nich oparcia w całej reszcie góry, w takich zasadach obyczajowych, które na owe szczyty prowadzą.

ŚWIATOWA KOMISJA WSZYSTKIEGO

Słowa oczywiście też działają, ponieważ odwołują się do pozasłownych wyobrażeń, skojarzeń i emocji. Wrażenie powszechności jest jednym z nich. Wywołane być one być może np. poprzez określenie „międzynarodowy”. Z kumplami można założyć sobie Światowy Komitet Weryfikacji Usług  i ustanowić w tym gronie nagrodę: Najlepsi budowlańcy 2019 roku wg Światowej KWU. Tak lewica działała! Wg metody: „jak się sam nie pochwalisz, to Cię nikt nie pochwali”. Sami sobie wymyślają kryteria wyboru najlepszych i sami delegują grono wybierające.  Poprzez WHO(edukacja seksualna), poprzez zbierane przez siebie grona dewiantów na uczelniach, poprzez stworzenie sieci mediów, banków, przedsiębiorstw, politycznych układów na nich opartych… (W tym miejscu należy powrócić do początku naszych rozważań I nie dać się zrazić do z istoty dobrych/neutralnych pojęć takich jak „dyskurs”, „wolność”, „strukturalizm”, „konstruktywizm”, „subiektywność”, zawłaszczonych tylko przez naszych przeciwnikow)Na ludzi działa tytuł: światowa, międzynarodowa… Tego typu nazwa i inne oddziałujące na masy elementy, to swego rodzaju „przygotowywanie klientów” (określenie niezwykle trafnie użyte przez  Panią Magdalenę Korzekwę-Kaliszuk w Rozmowie z Jakubem  Zgierskim 13. 06. 2019 na kanale Mediów Narodowych…)

MAŁYMI KROCZKAMI, KONTRASTEM… ZROBIMY Z TOBĄ CO CHCEMY!

Ktoś chce zrobić biznes na rozwiązłości? Będzie dążył do tego by tą rozwiązłość powiększać, czyli po drodze niszczyć to, co ją ogranicza(np. Kościół Katolicki z jego moralnością, czego przykładem są lichwiarsko-złodziejsko-niewolnicze biznesy kupców miast włoskich i nie tylko u schyłku średniowiecza, którym przeszkadzała moralność katolicka, dlatego trzeba było ją zastąpić jakąś inną, powiedzmy, że „antyczną”, „hermetyczną” w świetle której niewolnictwo, lichwa i kradzież są już ok. Na tym moralnym przekręcie wyhodowana została „nowożytność”, wraz z jej chorobą, przez którą dziś Europa sama siebie wpędza do grobu. Bardzo dobrze opisał ów związek kradzieży z ideologią Pan Krzysztof Karoń w „Historii Antykultury”)

Do obecnej sytuacji obyczajowej dążono wielotorowo od wielu lat, rozpędzając się do oszalałego tempa w wieku XX, w którym ważnymi cezurami były: szalone lata dwudzieste(wśród warstw wyższych) i rewolucja obyczajowa 68′(wśród szerszych mas). Można wymienić luźny ciąg środków do realizacji celu: Ubiór-rozrywki-tańce-muzyka-rozwiązłość-LGBT-„edukacja seksualna”-pedofilia… Jeśli kogoś zdziwi zwieńczenie tego ciągu „skojarzeń”, to niech przeczyta sobie List Francuskich Intelektualistów do rządu(1977), w którym apelują o zniesienie prawnych ograniczeń wieku inicjacji seksualnej, czyli de facto o legalizację pedofilii, niech pozna historię Benjamina Levina, prekursora edukacji seksualnej i wiceministra edukacji Kanady, skazanego w końcu za posiadanie dziecięcej pornografii…

Takie przemiany dokonuje się stopniowo: Najpierw szokować trzeba czymś bardzo rażącym społeczeństwo, a później pokazywać jako alternatywę łagodniejszą rozwiązłość, która przez kontrast zaczyna  wydawać się ludziom w porządku. I tak krok po kroczku…

Zauważmy, że ta metoda stosowana jest i obecnie: najpierw pokazywano grzecznych gejów w serialu, oswajano ludzi. Potem pokazano ohydne parady: Ludzie zaczynali myśleć: te parady, to są okropne, ale takie grzeczne pedały są PORÓWNANIU do tych z parad w porządku. Tak samo w porządku wydaje im się na tym tle koleś wybrany na prezydenta Słupska… Gdzie to się skończy?

ZAKLINANIE RZECZYWISTOŚCI

Porzucając troskę o związek treści z formą i własnością, nie sprawiliśmy, że on przestał istnieć! Straciliśmy tylko nad nim kontrolę. Przejął ją ktoś inny. Ktoś, kto o tym związku nie zapomniał, kto maszerując  przez Instytucje, otwierał kluczem pozawerbalnych form wrota wszystkich zmysłów, by wejść do komnaty ludzkich przeświadczeń. Zaczerpnąwszy przy tym wór terminów z tradycyjnego słownika, zaczął zmieniać ich treść!

Próba obalenia myślenia tradycyjnego sama je potwierdziła, czego przykładem jest nie tyle usuwanie świątyń i ołtarzy przez rewolucjonistów, ale zagrabianie ich, by stawiać w nich  kolejno: Rozum,  Lud, Naród, Lenina, Lenona, Maradonę, FC Barcelonę, a w końcu własne zachcianki. Wymieniałem tu już telewizory w miejscach idealnie ołtarzykowych, z obrusikami pod sobą, lub na sobie, wymieniałem plakaty gwiazd popkultury darzonych istną czcią. Przykładem tego są też przeróżne „katechizmy”: „Katechizm industrialistów” (1823-1824)Claude Henri de Rouvroy de Saint-Simon (1760-1825), popularny Manifest Partii Komunistycznel(1848) Fryderyka Engelsa i Karola Marksa miał początkowo nosić tytuł: Katechizm Komunistyczny. „Religia kapitału”- pamflet Paula Lafargue i jego część: „Katechizm robotników”(1887)… (Dobra, miałem nie przytłaczać mądrze bmiącymi nazwiskami, i cytatami 😉 już ich prezentowali inni – lepiej i sprawniej. 😉

WŁASNOŚĆ a KONTROLA NAD WŁASNYMI PRZEKONANIAMI

Ośrodki chcące kształtować społeczne nastroje i światopoglądy konkurują ze sobą. Stąd o większym powodzeniu któregoś z nich decyduje po części siła ekonomiczna. System polityczny zcentralizowany, zbiurokratyzowany,  socjalistyczny, sprzyja przejęciu kontroli nad ludzkimi umysłami przez anonimowych dyktatorów kulturowych.  Ci mogą w łatwy sposób przekonać scentralizowaną władzę do spracyfikowania rynku ideotwóczego poprzez jego mono, lub oligopolizację.

Małe społeczności nie mają po prostu możliwości, by kształtować własny światopogląd poprzez zewnętrzne formy i inne powyżej opisane czynniki, ponieważ ograniczone wszechwładzą państw i korporacji mogą jedynie potulnie czerpać z niby obszernej puli, ale wpisującej się w kilka schematów przygotowanych nie wiadomo gdzie i powielanych masowo w przeróżnych fabrykach świata. Dotyczy to ubrań, domów, wystroju wnętrza, jedzenia, rozrywek, sposobów organizacji czasu i pracy, wzorów międzyludzkich relacji…

Owe masowe wzorce nie dają jednak gwarancji zgodności z naszym światopoglądem. Oczywiście nie zauważy tego ktoś, kto jest już kolejnym pokoleniem przekonanym, że te „formy” są obojętne wobec jego wiary, że trzeba nawet je przejmować w imię nowej wartości jaką jest podążanie za bóstwem „Ducha Czasu”.

Specyficznym przykładem tego narzuconego wzorca zachowań wpływającego na światopogląd, jest stopniowa rezygnacja z własnych mieszkań, środków transportu, a w pewnym sensie i z prywatności. Jej przykład opisał Pan Marcin Jendrzejczak na stronie PCh24 w artykule „Ekonomia dzielenia – czyli od rezygnacji z własności do zniszczenia cywilizacji” (za: https://www.pch24.pl/ekonomia-dzielenia—czyli-od-rezygnacji-z-wlasnosci-do-zniszczenia-cywilizacji,68322,i.htmlhttps://www.pch24.pl/ekonomia-dzielenia—czyli-od-rezygnacji-z-wlasnosci-do-zniszczenia-cywilizacji,68322,i.html  2019-05-20 09:41)

Rezygnacja. W wyniku wyżej opisanych operacji, stopniowych przemian, przygotowania gruntu zarówno porzucenie troski o formy, jak i o własność są przejawem tego, że ludzie postawieni przed faktem dokonanym praktykowanych ideologii politycznych, zaczęli przyjmować jako „oczywiste” te uzasadnienia, które ów brak własności i obojętność formy wobec „treści” pokazywały jako coś pozytywnego.(Wspomian

Świadomość spięcia między ładem narzuconym a jednoczesną koniecznością samodzielnego podtrzymywania światopoglądu poprzez formy i to własne formy jest z punktu widzenia psychologii nieznośna, frustrująca. Dlatego dla utrzymania psychicznej równowagi najłatwiej wyprzeć ze świadomości ów moralny dysonans. Stąd bierze się uległość wobec takiego wytłumaczenia, które pokazuje, że żadnego spięcia nie ma, że własność i forma są niepotrzebnym dodatkiem.

Tyle tylko, że to wytłumaczenie jest fałszywe.

LEGALNA KRADZIEŻ

Z własnością wiąże się problem kradzieży. Pan Krzysztof Karoń(swoje uwagi krytycznedo jego metod argumentacji przedstawię w innym miejscu) słusznie zwraca uwagę, że coraz większa część społeczeństwa nie zdaje sobie sprawy z tego, że kradnie, i co gorsza- nie umie inaczej się utrzymać, wszak tą kradzież nazywa swoją ciężką pracą. Dlaczego kradnie? Ponieważ pośrednio, bądź bezpośrednio odbiera dobra tym, którzy je wyprodukowali- bez ich zgody,  nie dając im nic w zamian. Mniej więcej tak to ujął wspomniany wyżej autor “Historii Antykultury”. W efekcie Ci, co produkują realne dobra są niewolnikami utrzymującymi całą masę nieświadomych pasożytów.

Przykładem są tu choćby zakłady w pracy w których pracownicy fizyczni produkujący dobra i świadczący usługi stawiani są przed dylematem: Zrobić jak każą, wg technologii, czy zrobić – jak również każą – dobrze. Bywa bowiem, że to się wyklucza, co wynika z faktu, iż dużo lepiej od nich opłacani inżynierowie technolodzy przygotowują bezwartościowe stosy rysuneczków. Zgodnie z nimi de facto nie da się dobrze złożyć pralki, słuchawki, czy pieca, nie da się dobrze domu wybudować. No i taki robol musi to w praktyce na własną rękę poprawić. Oczywiście nikt mu za tą poprawkę należycie nie zapłaci, bo te pieniądze wziął człowiek z papierami „technologa”.  W wielu przypadkach projekty np. instalacji sanitarnych przygotowywane przez specjalistów są tylko formalną podkładką. Później i tak są od nowa sporządzane wg tego, co zrobili zwykli pracownicy fizyczni, a często przez nich. Pracownik widząc taki projekt może się tylko zaśmiać, bo wie, że tu się nie da rurki puścić, tu nie ma sensu, tam muszą być inne spady, jak zrobi wg projektu, to nie będzie grzało…

W tych przypadkach(nie mówię, że zawsze) projektanci stają się złodziejami. Na szczęście to nie jest u nich konieczne, stanowi raczej jednostkowe(choć coraz liczniejsze) przypadki. Są jednak zawody niemal programowo złodziejskie, polegające de facto na utrudnianiu ludziom życia i odbieraniu im pieniędzy po to, by… jeszcze bardziej im to życie utrudniać. Najlepsze jest to, że Ci ludzie są przeświadczeni że robią coś wspaniałego, że tworzą programy pomocowe, jak strażacy co nie wiedzą, że tylko dlatego mogą czuć się bohaterami, iż ich przełożony potajemnie podpala domy i lasy.

W efekcie bezradni okradani producenci realnych dóbr, czyli robole, uznawani są przewrotnie za najmniej zaradnych, nie stać ich na utrzymanie rodzin i zaspokojenia  wymagań kobiet zwiększających się w oparciu o podnoszoną  przez złodziei-biznesmenów poprzeczkę wrażenia tego, co jest dziś „normalną potrzebą”. I ci robole później nie widząc wyjścia zaczynają uczyć swoje dzieci, że aby odebrać swoje trzeba trochę oszukiwać, trochę kraść, stąd mamy niewinne „ściąganie” w szkołach, podbieranie materiałów z zakładów produkcyjnych i handlowanie nimi. O łgarstwach handlarzy nawet nie wspomnę.

Ci robole, jeśli nie są tacy sprytni i wyrachowani, to – coraz częściej – popadają w „depresję alkoholową” skończywszy nierzadko na pasku od spodni. Przysłowiowy „menel pod budką z piwem” wbrew pozorom więcej zrobił dla społeczeństwa niż niejeden inteligent i biznesmen w elegenckim garniturze.  Choć zazwyczaj jest on ostatnim z tych, który zdaje sobie z tego sprawę i któryemu wdzięczność za to jest okazywana. To jego rękami zostało postawionych wiele realnych dóbr jakimi są domy, to jego rękoma zmontowano wiele samochodów, wykopano rowy,  zasiano i zebrano ziarno na chleb. I dlatego brzydzi mnie szydzenie z tych okradanych ludzi. Nawet jeśli Ci sami ludzie doprowadzają swe rodziny do ruiny, to jest to konsekwencja zniszczenia ich psychiki przez grabież na nich dokonaną.

Ten zaś kto się na to oszukiwanie nie godzi staje się dopiero podejrzanym. Jeśli próbuje handlować, to u niego nikt kupić nie chce, bo nie udaje pewności siebie tam, gdzie jej nie ma, bo nie obiecuje z dobrotliwą minką gruszek na wierzbie. Jego uczciwość jest nienormalna. A może jest wyrzutem sumienia?  Nie raz słyszałem coś w tym stylu: “Trzeba cyganić, udawaćpewność tam gdzie jej nie mam bo inni jąudają i standardy pracodawcom i klientom wyznaczają.Trzeba robić dobrą minę do złej gry. Bez tego by mnie zaraz wywalili i dzieciom nie miałbym co dać jeść”.

Czytając krótki zbiór referatów Feliksa Konecznego pt. „O Cywilizację Łacińską” dziwę się gdy wskazuje on na etos uczciwości jako coś co w innych cywilizacjach jest może nawet wyznawane w teorii(np. wg Konecznego w buddyzmie), ale w łacińskiej jest praktykowane. Nie wiem, czy to drugie było prawdą w czasach Konecznego, ale dziś już nią niestety nie jest.

Mamy społeczeństwo powszechnej kradzieży i oszustwa.  Kluczowym zapalnikiem tego rozkładu moralności jest pozbawienie jednostek i małych wspólnot lokalnych wpływu na kształt własności, a dalej – samej własności.

PODSUMOWANIE – Co robić?

Jak widać niezwykle istotnym czynnikiem decydującym o kontroli nad własnym światopoglądem są względy polityczne, a ściślej: taki ustrój, który pozwala na wolność produkcji dóbr, własność, samowystarczalność i lokalność.

„Z jakim przestajesz takim się stajesz”, „Wejdziesz między wrony – zaczniesz krakać jak i ony”. Lekarstwem na  ubezwłasnowolnienie światopoglądowe jest powrót do tego starego przeświadczenia, z tą poprawką, iż chodzi nie tylko o przestawanie z osobami, ale również z rzeczami, przestrzeniami, czynnościami i ich uporządkowaniami o konkretnej formie.

Jeszcze skuteczniejszym rozwiązaniem jest działanie: wyrażanie przekonań poprzez ubiory, rozrywki, formy mieszkań, pożywienie i pracę, do czego konieczne jest powiększanie lokalnej własności, przy jednoczesnej rezygnacji z kradzieży. Żeby sobie dowolnie kształtować formy codzienności na wzór naszej wiary musiamy być ich właścicielami.Więcej: musimy być panami ich formy, nie zaś niewolnikami modnych, masowych szablonów narzucanych przez anonimowych ich kreatorów, skrywających się w szyldach wielkich korporacji i państw i metapaństw.

Człowiek, który potwierdził słuszność swoich wniosków niebywałym sukcesem partii przy której stanął, prof. Andrzej Zybertowicz pisał swego czasu:

„Wystarczy przypomnieć rozróżnienie na wiedzę że i wiedzę jak, by zauważyć, że każda kultura obejmuje obszar doświadczenia społecznego, które nie ma pojęciowej reprezentacji, nie jest uobecnione w słowie.(…) Odkrywanie, to docieranie do prawd, dla których przestrzeń już uprzednio została ustanowiona, lecz które dotąd nie zostały w danej kulturze wyartykułowane”.[1]

Nie tylko naukowe, ale również polityczne, czy światopoglądowe “odkrycie” wymaga swego rodzaju gruntu, przygotowującego ludzi do jego przyjęcia. Istotnym elementem tego gruntu są właśnie owe pozawerbalne formy wyrazu uprzedzające słowne deklaracje oraz wytworzenie pewnych realnych, narzucających się ludziom warunków i stanów gospodarczo-społeczno-kulturowych.

Jeżeli komuś udało się dorobić, czy to w wyniku korzystnej sytuacji na początku lat 90, czy to w wyniku  umiejętnego poruszania się w świecie przepisów i „kompetencji miękkich”, czy to w wyniku wyjątkowych zdolnościa chce zadziałać na rzecz prawicowych wartości, to może to zrobić najlepiej poprzez rozszerzenie swej działalności o produkcję realnych dóbr- chleba, sera, win, ubiorów, tkanin, o usługi budowlane, rzemiosło, konstruowanie osiedli, ziołolecznictwo, sponsorowanie artystów, architektów, projektantów promujących świat własności i uczciwości, oraz wspieranie światopoglądowo przychylnych temu mediów. Media zaś winny być otwarte na tego typu działalności, powinny je chętnie reklamować, choćby za pomocą chwytliwych programów o samochodach, elektronice, majsterkowaniu i budowach, o modzie, zdrowej wodzie, wnętrzu i urodzie… To w takich programach należy promować nasze wartości, żeby wydały się ludziom przekonujące. Żeby zechcieli podobnie działać i wybierać w polityce tych, których program pozwala takie uczciwe zarabianie uwolnić! Środowiska prawicowe dość często próbują zakładać media informacyjne. Niektórzy nieśmiało mówią, by poszerzyć je o programy „śniadaniowe”. Tyle tylko, że to za słabe, to już jest przez mnogość propozycji unieszkodliwiona ścieżka. Musimy poszukać czegoś bardziej wyjątkowego, żeby się wyróżnić. Mam nawet konkretny pomysł, jeszcze bardziej realizujący postulaty powrotu do rzeczywistości. Nie będą jednak zdradzał, bo oni mają więcej środków i ten pomysł nam podbiorą a przez to zepsują.

Nie można przy tym wpaść w pułapkę zrażenia nas do tego, co oni sami robią. Oni sami będą mówić o tych rzeczach byśmy się do nich zrazili i twierdzili, że gospodarowanie  obszarów zdrowia, ziołolecznictwa to jakieś zabobony sprzeczne z naszym światopoglądem. Nie. My te obszary musimy formować wg własnej treści, według własnego leczenia, własnego zdrowego żywienia. Nie możemy się dać rozbroić  poprzez uprzedzenie skonstruowane za pomocą różnego rodzaju świadomej i nieświadomej agentury, która wpełznąwszy w nasze środowiska o tych rzeczach mówi, by je ośmieszyć. To ma nas skutecznie zniechęcić do tego, byśmy owe obszary naszym światopoglądem zagospodarowali.

Jan Moniak

[1]Zybertowicz, Andrzej. 1995. Przemoc i poznanie. Studium z nie-klasycznej socjologii wiedzy,

Toruń, str. 130

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!