Felietony

Piękne maniery

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

W 1939 roku ukazał zbiór porad autorstwa Konstancji Hojnackiej przez „H”, pod znamiennym tytułem „Współżycie z ludźmi. Kodeks towarzyski”. Paniom wybierającym się do kościoła przypomina o skromnym stroju i unikaniu strojenia się w suknie krótkie, obcisłe, eksponowaniu ażurów czy dekoltów, choćby moda dyktowała je na co dzień. Zbiór rad to cenny, szczególnie w nadmiarze i miałkości poradników maści wszelkiej, które zalegają na księgarnianych półkach.

„W kościele nie wolno rozglądać się na wszystkie strony, składać ostentacyjnie ukłonów lub w jakikolwiek bądź inny sposób przeszkadzać ludziom pogrążonym w modlitwie. Jedynym przecież celem, dla którego schodzimy się na nabożeństwa, jest wzniesienie ducha do Boga ponad sprawy codzienne” – podkreśla autorka. Hojnacka zwraca uwagę również na bezceremonialne zachowanie zwiedzających kościoły.

Dom rodzinny został ukazany jako przestrzeń życia towarzyskiego i społecznego młodzieży, wizyt, zajazdów, przyjęć i konwersacji, spraw honorowych, doskonalenia piękna języka ojczystego. Autorka zniechęca odbiorcę do wydawania pochopnych sądów i wygłaszania pochlebstw.

Okres międzywojenny znam nie tylko z poruszających opowieści mojej Babci, ale też z literatury, dziejów sztuki i architektury, prac naukowych historyków i antropologów codzienności oraz filmu. Za sprawę autentycznych rekwizytów życia codziennego tamtej epoki. To ciągle za mało. Przywołuję jego fragmenty w poezji i powieści albo w moich własnych pracach naukowych. Czytam trącące myszką poradniki z nadzieją, że są jeszcze odbiorcy, dla których „piękne maniery” tożsame są z pięknem ducha.

Taki reprezentował mój ulubiony aktor, którego podziwiałam jako mała dziewczynka oglądając razem z Babcią cykl „W starym kinie”. Bożydar Aleksander Żabczyński był aktorem szczególnie lubianym za uczynność i poczucie humoru. Jego partnerkami filmowymi była Jadwiga Smosarska, Ina Benita, czy wreszcie Helena Grossówna.. W roku akademickim 1921/22 rozpoczął studia prawnicze na Uniwersytecie Warszawskim oraz naukę gry aktorskiej w Warszawskiej Szkole Gry Sceniczno-Filmowej. Jak dziewczynka z zapartym tchem oglądałam cykl „W starym kinie” i oczywiście filmy w których występował, m.in. „Śluby ułańskie”(1934), „Manewry miłosne”(1935), „Jadzia” (1936), „Ada! To nie wypada!” (1936), „Zapomniana melodia” (1938).

Atutem symbolu „pięknych manier” był jego miękki, dźwięczny głos wzbudzający silne emocje u licznych wielbicielek. Aktorem czuł się jedynie na deskach teatru i na planie filmowym, najważniejszy był dlań obowiązek patriotyczny.

Brał udział w kampanii wrześniowej jako porucznik 1 pułku artylerii najcięższej. Przez Rumunię przedostał się do Francji. Tam też wstąpił do Polskich Sił Zbrojnych. Później został wysłany na Bliski Wschód i walczył pod Monte Cassino. W 1946 roku wraz z II Korpusem trafił do Wielkiej Brytanii. Nie mógł się jednak odnaleźć w tamtejszej rzeczywistości i w 1947 roku powrócił do kraju. Występował początkowo gościnnie w Teatrze Małym i Teatrze Klasycznym, a potem do śmierci był aktorem Teatru Polskiego.

Grób zmarłego w 1958 roku Bożydara Aleksandra Żabczyńskiego i jego żony Marii znajduje się na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach. Dopiero po wielu latach okazało się, że był najbardziej inwigilowanym przez UB polskim aktorem po II wojnie światowej. Pod pięknymi manierami skrywał serce gorliwego patrioty. Może tu wypadałoby zacytować burzącą spokój myśl Craiga: „Wierzę, że przyjdzie czas, gdy będziemy mogli w teatrze tworzyć dzieła sztuki, obywając się bez pisanych tekstów i bez aktorów”.

Spadną maski oraz złudne nadzieje. Pozostaną dzieła sztuki i piękne maniery albo ideologiczna pustka…

Marta Cywińska

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!