Wiara

O NAJNOWSZEJ PODSTAWIE PROGRAMOWEJ NAUCZANIA RELIGII RZYMSKOKATOLICKIEJ CZĘŚĆ DRUGA – POMIESZANIE POJĘĆ, WIĘC ZWĄTPIENIE

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Religia jest specyficznym przedmiotem szkolnym, o czym wszyscy wiedzą i czego nie trzeba tu uzasadniać. Autorzy „Podstawy” zdają się nie dostrzegać niektórych przynajmniej cech szczególnych szkolnej Religii. Oto występuje w niej zarówno element powtarzalny, jak i element liniowego gromadzenia wiedzy i duchowego rozwoju, który wszakże ma trwać przez całe nasze doczesne życie. Jakkolwiek nie ma chwili naszego życia identycznej wobec chwili innej, to jednak owym pomimo tej uwagi powtarzalnym elementem jest, w rzeczy samej nieustająca, modlitwa: Modlitwa dnia, każdego kolejnego; Modlitwa tygodnia, zwieńczonego niedzielną Mszą Św.; także modlitwa miesiąca z np. Pierwszymi Piątkami, i wreszcie modlitwa ujęta w cykl Roku Kościelnego (Liturgicznego). Zapoznawanie się dziecka z modlitwą we wszystkich tych porządkach przypada na najwcześniejsze lata jego życia, najpóźniej owe przedszkolne. Rozwój zaś modlitwy trwa, jak się rzekło, przez całe życie – w szkole, poza szkołą i po szkole. Co zaś dotyczy wiedzy, na jakimś etapie rozwoju należy zapytać: Czego jeszcze nie wiesz o Mszy Św.? Czego jeszcze nie wiesz o Triduum Paschalnym? Czego jeszcze nie wiesz o Sakramentaliach? Jakich jeszcze modlitw nie znasz? Jakich jeszcze nie znasz pieśni kościelnych? I tak dalej.
Jak rzecz ta jest ujęta w „Podstawie” w „Zadaniach katechezy”: B-Wychowanie liturgiczne oraz D-Wychowanie do modlitwy? Zacznijmy od końca, czyli od Szkoły Ponadpodstawowej, sięgając wszakże tylko po przykłady, gdyż analiza szczegółowa owego dokumentu KEP równałaby się napisaniu zupełnie nowej „Podstawy programowej”, a najlepiej od razu samego „Programu”, czyli normalnego spisu tematów lekcyjnych według semestrów i lat nauki, zatem po prostu spisu treści podręcznika do szkolnego przedmiotu.
Dobrze! Przywołujemy zatem, mechanicznie, co drugą „Treść” (wszystkich jest 11) z działu B-Wychowanie liturgiczne dla Szkoły Ponadpodstawowej, czyli dla 15-latków i starszych:
B-1 „Działanie Trójcy Świętej w liturgii”; B-3 „Istota roku liturgicznego; układ roku liturgicznego; niedziela jako czas świętowania z Panem Bogiem i rodziną”; B-5 „Sakramenty wtajemniczenia chrześcijańskiego; celebracja Sakramentu Chrztu Św.; Celebracja Sakramentu Bierzmowania; liturgiczna celebracja Sakramentu Eucharystii; znaki i symbole w liturgii Sakramentów wtajemniczenia” (w „Podstawie” wyraz „sakrament” jest pisany z małej litery); B-7 „Sakramenty w służbie wspólnoty dla człowieka; znaczenie i skutki Sakramentów w służbie wspólnoty dla człowieka; liturgia Sakramentu Święceń (sic!); celebracja Sakramentu Małżeństwa”; B-9 „Pogrzeb chrześcijański jako obrzęd liturgiczny Kościoła; różne (sic!) formy celebracji pogrzebu”; B-11 „Cześć świętych w roku liturgicznym” (ss. 106-108).
Czy z nauczaniem o tych wszystkich rzeczach – tu zwłaszcza o Sakramentach Świętych – ociągano się przez pierwsze 15 lat życia ucznia, przez całą jakże długą Podstawówkę, i zabrano się do tego dopiero tak późno?
Otóż nie! „Treści” dla Szkoły Ponadpodstawowej okazują się być „klepaniem znowu tego samego”, skoro w analogicznym dziale dla starszych klas (V-VIII) Szkoły Podstawowej mamy m.in.: B-1 „Liturgia; cel sprawowania liturgii; podział zadań w sprawowaniu liturgii; znaki symbole i gesty liturgiczne; struktura i znaczenie roku liturgicznego”; B-3 „Sakramenty, ich podział, sens i cel; liturgia poszczególnych Sakramentów”; B-5 „Istota i znaczenie Sakramentu Bierzmowania; obrzędy bierzmowania; skutki bierzmowania w życiu chrześcijanina”; B-7 „Sens i skutki Sakramentu Pokuty i pojedniania”; B-9 „Sakrament Święceń (sic!) i Sakrament Małżeństwa jako Sakramenty w służbie wspólnoty dla człowieka; skutki Sakramentu Małżeństwa i Sakramentu Święceń” (ss. 65-68).
Znowu „Sakrament Święceń”? Jakich znowu święceń? Tylko kapłańskich! Ale on się zawsze nazywał Sakramentem Kapłaństwa, w skrócie – Kapłaństwem. Nowomowa dotarła więc aż tutaj.
Cofamy się kolejnymi krokami do działów B dla Podstawówki młodszej (klasy I-IV) oraz do Przedszkola i wszędzie tam znajdujemy te same treści. Podobnie są zbudowane, jak się przekonamy, pozostałe działy omawianego tu dokumentu. Jaki z tego wniosek? Ano taki – sformułujmy go już teraz – że Autorzy „Podstawy” wciąż nie mają pomysłu na nauczanie Religii w Szkołach Ponadpodstawowych. Młodzież to widzi, czuje i reaguje zobojętnieniem – nie na Świętą Wiarę Katolicką, ale na szkolną ofertę nauczania tejże Wiary!
Pamiętamy z naszych czasów szkolnych, jak to jakiś nasz rówieśnik, lecz z innej parafii, katolik przecież i z katolickiej rodziny, wyznawał, że on tam u siebie „już nie chodzi na Religię”. Dlaczego? Ano dlatego, że „my tam teraz mamy takiego głupiego księdza”. Przyznajmy, że pojedynczy „głupi ksiądz”, czy inny pojedynczy „głupi” fachowiec od tego czy tamtego, to jeszcze pół biedy. Ale gdy obejmująca cały – powtarzamy: cały – kraj i naród „Podstawa programowa” też jest obciążona tą przykrą wadą, to już jest narodowa tragedia.
Obserwujemy także inne „wady systemu”. Oto kiedyś, w jednej z naszych publikacji, już dawno temu, zwracaliśmy uwagę na to, że jakkolwiek w Polsce dzisiejszej wielu jest tzw. duszpasterzy akademickich – występujących z ofertą edukacyjno-formacyjną dla młodych ludzi wszakże już pełnoletnich, w wieku lat 19 i starszych, to dla Szkół Średnich wciąż nie przywrócono w naszym kraju stanowiska Księdza Prefekta Szkolnego – występującego z ofertą dla ludzi, skoro teraz Podstawówka ma być aż ośmioletnia, w wieku 15-18 lat – tym wieku tyleż „krytycznym”, co jakże wspaniałym (lecz wiek ten zaczyna się tak po prawdzie wcześniej, bo około 12. roku życia). Wygodniccy „duszpasterze akademiccy” zdają się przychodzić „na gotowe” – do pełnoletnich słuchaczy, którzy słuchać będą potulnie, więc których nie trzeba się będzie trudzić dyscyplinować. Ale tu się okazuje, że nic nie jest „gotowe”, gdyż szwankuje katechizacja na etapie wcześniejszym, czyli właśnie w Szkołach Ponadpodstawowych. Zresztą, do duszpasterza akademickiego dociera zaledwie mała garstka ochotników, czy raczej ochotniczek (sic!), które jednak do zakonu iść się bynajmniej nie kwapią, a o zamęściu wciąż „jeszcze nie myślą”. Dobrze im jest tak, jak jest. Chwilo – trwaj! To się teraz nazywa „singiel-singielka”, ale obowiązkowo „we wspólnocie”, bynajmniej nie małżeńskiej. Wyraz „wspólnota” robi dziś w polskim Kościele zawrotną karierę, i w „Podstawie programowej” też. No i takie to u nas jest dziś „katolickie wychowanie młodzieży”.
Policzmy! Katechizację układa się także wedle przygotowań do poszczególnych Sakramentów, przyjmowanych na kolejnych etapach życia. Razem wzięty okres Szkoły Podstawowej, najdalej do początków Szkoły Ponadpodstawowej, służy przygotowaniu do Pierwszej Spowiedzi i Komunii Św. oraz do Bierzmowania. Młody człowiek dorośleje nieuchronnie. Jaki to go czeka, już po ukończeniu szkoły, w dojrzałej już młodości, lub może trochę później, kolejny, jakże rozpowszechniony wciąż Sakrament? Małżeństwa! Oczywiście – Sakrament Małżeństwa! Wychodzi na to, iż na etapie przygotowania do tego właśnie Sakramentu katechizacja, ta prowadzona już w Szkole Ponadpodstawowej, w jej starszych klasach, dostaje jakby jakiejś konwulsji i staje się dysfunkcyjna. Aczkolwiek – o zgrozo – niektórzy znajdują podstawy, aby już Sakrament Bierzmowania nazywać – przepraszamy za określenie, nie nasze, lecz zasłyszane – „pożegnaniem z Kościołem”. To jest szczególnie niepokojący paradoks. To jest tragedia!
Teraz dział D-Wychowanie do modlitwy, w Szkołach Ponadpodstawowych, wiek uczniów od 15 lat, co druga „Treść”, na 14 wszystkich:
D-1 Modlitwa [a do tego „Wymagania”, dla wszystkich: D.1.1. „(uczeń) wyjaśnia, że modlitwa jest dialogiem człowieka z Bogiem”, oraz tylko dla szkół Średnich (gwiazdka): D.1.2. „uzasadnia, że Bóg inicjuje dialog z ludźmi”]; D-3 „Księga modlitwy – Księga Psalmów” (spośród trzech „Wymagań” tylko jedno jest także dla Zawodówki-Branżówki: D.3.2. „wskazuje na osobisty i wspólnotowy charakter psalmów”, sic!); D-5 „Modlitwa odpowiedzią na ludzkie potrzeby i zawierzeniem Bożej miłości”; D-6 „Hymn dziękczynienia – ‘Magnificat’” (ss. 115-116).
Jako jedyne i wspólne dla wszystkich „Wymaganie” do tej ostatniej z wymienionych „Treści” mamy: D.6.1. „omawia treść hymnu ‘Magnificat’”. Tylko omawia? A gdzie wzmiankowane wyżej treści liturgiczno-modlitewne? Dlaczego, już rzecz omówiwszy, wszyscy uczniowie po prostu mocnym chórem nie zaśpiewają wraz z nauczycielem „Magnificatu”, na lekcji Religii, na lekcji Muzyki, w kościele w czasie szkolnego nabożeństwa, rekolekcji itp.? Dlaczego zamiast tylko „omawiać” Psalmy, nie zaśpiewają wspólnie kilku z nich?
Kto śpiewa, ten podwójnie się modli. Tymczasem w „Podstawie” jest o śpiewaniu kościelnych pieśni głucho! Cóż jednak jest prostszego, jak to, kiedy nauczyciel dowolnego przedmiotu – dowolnego! – wchodząc do klasy w okresie Bożego Narodzenia (do 2 lutego włącznie), radośnie prześpiewa wraz z uczniami, tak dla rozgrzewki, którąś z naszych wspaniałych kolęd? A w innym okresie roku, już może na Religii (lecz nie tylko), zaśpiewa inną pieśń kościelną, ale i inną polską tradycyjną, nie tylko ściśle kościelną… O czymś tak elementarnym, jak śpiewanie wraz z uczniami-podopiecznymi, nie czytamy nawet w „Podstawie” dla Przedszkola, ani dla młodszej Podstawówki. Przecież to jest już zupełnie – bez polotu.
No i co się tu dziwić, że ci nasi milusińscy, najmłodsi, acz jakże szczerzy i żarliwi katolicy mają tej szkolnej katechizacji szczerze dosyć? To dopiero jest dramat – dramat cywilizacyjny! Wracamy do działu D dla Szkół Ponadpodstawowych, dla 15-latków i starszych, co drugi punkt:
D-8 „Tradycja modlitwy chrześcijańskiej; formy modlitwy; D-10 Różne rodzaje duchowości chrześcijańskiej” (tylko dla Szkół Średnich-gwiazdka); D-12 „Skuteczność modlitwy”; D-14 „Wzór modlitwy chrześcijańskiej; treść ‘Modlitwy Pańskiej’” (ss. 116-117).
My już niczego z tego nie rozumiemy. Bo przecież nie tylko tego dziwacznego i wszechobecnego żargonu „miłościowo-wspólnotowego”, jakim „Podstawa” jest przesycona. Przecież ów Paciorek, a w nim zawsze „Ojczenasz”, czyli „Modlitwa Pańska”, to jest właśnie to, co Mamusia lub Babusia szepce na dobranoc do uszka dziecku już najmniejszemu, noworodkowi, niemowlakowi. A tu każą czekać z „omawianiem” tej elementarnej modlitwy aż do przynajmniej 15-ego roku życia!
A wcale, że nie! Cofamy się do działu D dla starszej Podstawówki, i tam również znajdujemy „Treść”: D-3 „Modlitwa Pańska jako program życia chrześcijanina”, a do niej „Wymagania”: D.3.1. „(uczeń) odczytuje przesłanie wypływające z wezwań Modlitwy Pańskiej”; D.3.2. „omawia Modlitwę Pańską jako program życia chrześcijańskiego” (s. 74). Pozostałe „Treści” dla starszej Podstawówki są podobne do tych dla Szkół Ponadpodstawowych. Wnioski nasze, jak wyżej: wciąż brak pomysłu na katechizowanie najmłodszej młodzieży, tej już od 13. roku życia, od 15. roku życia, pomimo upływającego już 30-lecia powrotu katechizacji do polskich szkół.
Feminizacja zawodu nauczycielskiego (więc i zawodu katechety) też się na to kładzie cieniem, którego to rozległego zagadnienia tu podejmować już nie będziemy.
Ale z pomysłem na katechizowanie uczniów najmłodszych, czyli dzieci, też jest problem, i przecież nie ten jeden. Cofamy się o kolejny krok, do działu D dla Podstawówki młodszej (klasy I-IV, wiek uczniów do lat 10.) i oczywiście tam też znajdujemy zalecenie do gruntownego studium nad, tym razem, D-4 „’Ojcze Nasz’ – modlitwą, której nauczył uczniów Jezus” (s. 40). Lecz w zadaniach, właśnie dla Przedszkola, właśnie nauki tej modlitwy nie ma!!! Owego „Ojczenasza”, z którego znajomością już do Przedszkola przychodzi dziecko ze zwykłego polskiego katolickiego domu. Owszem, jest tam podane, że przedszkolak: D.1.2. „Recytuje podstawowe modlitwy” (s. 22). Ale jakie? Na Miłość Boską, napiszcie w tej waszej „Podstawie”, jakie to są, według was (sic!), dzisiaj, owe „podstawowe modlitwy” katolika-przedszkolaka!!! A jakie nie są?! Żebyśmy i my nareszcie poznali wasz na to pogląd. Dlaczego tego nie nazywacie po imieniu?
Przedszkolak także ma przed sobą takie „Wymaganie szczegółowe”, właśnie – szczegółowe! – że mianowicie: D.1.1 „wykonuje gesty religijne typowe dla chrześcijanina” (s. 22).
Co takiego? Czy chodzi tu już także o owe pląsy „tańca liturgicznego”, jakże dla chrześcijanina „nietypowego”? To Autorów „Podstawy” nie stać było, aby „szczegółówo” nazwać te „gesty typowe”? Czy znak Krzyża Świętego, na swoim ciele nakreślony, jest „typowy dla chrześcijanina”, czy nie jest? Ale – jaki znak Krzyża? Bo przecież bracia prawosławni wykonują ten znak inaczej – powtarzamy! – inaczej.
Czy klękanie, w domu, na ulicy (sic!; np. procesja Bożego Ciała), w kościele, na dwa kolana, na jedno kolano, też jest „typowe”? Bo nasi bracia w Wierze na Zachodzie, to oni już w świątyni nie klękają. A nas samych, tu w Polsce, księża oduczają od klękania w celu przyjęcia Najświętszego Sakramentu. Pojawiają się zatem jakieś inne, obce nam „typologie gestów chrześcijanina”. Za którą z nich ma podążać ten nieszczęsny, a przecież jakże ufny polski i katolicki przedszkolak? Jak wam nie wstyd zwodzić nasze dzieci, więc to co mamy najcenniejszego, na jakieś manowce „typowe-nietypowe”!?
„Gesty religijne typowe dla chrześcijanina” – dobre sobie. Co za podstępny żargon! W „Podstawie” nie znaleźliśmy zaleceń, aby przechodząc przed kościołem, kapliczką, krzyżem, czy cmentarzem przeżegnać się, i aby mężczyźni-chłopcy uchylali przed takimi miejscami czapki. Nie znaleźliśmy zaleceń, aby napotkane osoby duchowne pozdrawiać „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus” lub „Szczęść Boże”, na pożegnanie „Z Bogiem”, i aby tak pozdrawiać się w ogóle pomiędzy sobą. Nie znaleźliśmy zaleceń, aby każdy przystępując do pracy czy nauki przeżegnał i siebie, i ten swój warsztat, na który składać się może ławka, książka, zeszyt i długopis, zabawki, komputer (sic!), i tym podobne; aby przeżegnał się wychodząc z domu, do szkoły, na rower, do kolegi, z rodzicami itd. Aby praktykowano wspólną modlitwę przed lekcjami i po lekcjach, przed posiłkiem i po posiłku. Wiele by o tym mówić. A tu żadnego pomyślunku, ani troszkę.
„Typowe gesty”… Znana to scena: Stara kobieta na wsi całuje młodego księdza w rękę. Ten się wyrywa: „No co wy? Co pani robi? Niech mnie pani nie całuje!”. Stara kiwa głową z politowaniem: „Dyć ja przecie nie ciebie, moje dziecko, w rękę całuję, ale poprzez ciebie tego naszego Pana Jezusa Chrystusa, którego ty jesteś kapłanem namaszczonym, jak i te twoje dłonie, które dotykają Ciała Przenajświętszego i Przenajświętszego Kielicha…”. I co? Może to, wedle nowej „Podstawy programowej”, ma już od tej pory nie być „typowe”?
To co w okresie powojennym nazwane u nas zostało „religijnością ludową”, i tym sposobem „wzięte w cudzysłów”, jest po prostu pokaźnym obszarem religijności po prostu katolickiej, w całym swym bogactwie jak najbardziej „typowych gestów” i zachowań. Strzegł tego Sługa Boży Stefan Kardynał Wyszyński, gdyż należał do tych, którzy świetnie tę rzecz rozumieli. Ale i w tym zakresie miał wrogów, także pośród ludzi przedstawiających się jako katolicy.
Dodajmy, że ówczesne władze komunistyczne bardzo promowały „ludową”, lecz nie religijność, ale sztukę. Sztuka ta jednak, pierwotnie i naturalnie w swej większości, podejmowała tematy właśnie religijne, w innych narodach także. Komuna zatem, organizując rozmaite konkursy, wystawy i festiwale sztuki ludowej, pozbawiała ją treści religijnych i rozwijała tematykę świecką, a nawet partyjno-polityczną. Tak zwani postępowi katolicy starali się osiągnąć te same cele, co komuna, ale na nieco innym polu, mianowicie usuwając z katolickiej pobożności zachowania uznane i okrzyczane jako właśnie „ludowe”. Co miało z tego pozostać, wiemy. Acz wiemy to bardziej na przykładach innych narodów naszej części Europy i świata, gdyż w Polsce obydwa te niecne działania powiodły się „czerwonym” i „różowym” jedynie w części.
Omawiana tu „Podstawa programowa” wyróżnia jednak „religijność ludową” oraz „pobożność ludową” (B-8; B.8.2; dla Szkół Ponadpodstawowych, „z gwiazdką”, s. 107). Pisze się tam o „formach pobożności wiernych i religijności ludowej”, więc o „nich” – ludziach z zewnątrz – tych jakichś „wiernych”, z „ludu”, co wszystko razem podawane jest właśnie jako coś nazewnątrz klasy, w jakiej odbywa się „oświecona” lekcja Religii, prowadzona na nowej „Podstawie programowej”.
W tym miejscu – acz trzeba to było uczynić wcześniej – musimy się wreszcie odwołać do naszego drogiego Małego Katechizmu. Mały Katechizm jest zawarty w dawniejszych Książeczkach do Nabożeństwa; co do nowszych, tego nie wiemy. Był także wydawany w formie broszurowej, jak np. „Katechizm Podstawowy”, Kraków 1991, stron 16, format B6 (lecz ostatnio jedno z czasopism wydało nieco bardziej obszerne „Modlitwy Codzienne”).
I tych właśnie prostych zwięzłych treści katechizmowych my szukamy w omawianej tu „Podstawie programowej katechezy Kościoła Katolickiego w Polsce”, przełożonych na percepcyjne możliwości przedszkolaka, a po nim podstawówkowicza młodszego, starszego oraz tej najmłodszej młodzieży ze Szkół Ponadpodstawowych. I wielu z tych właśnie katechizmowych treści doszukać się w owej „Podstawie” nie możemy, a inne są rozproszone, jeszcze inne „wałkowane” w nieskończoność. Co za bałagan! Na 30-lecie przywrócenia katechizacji do polskich szkół. Na 1052-lecie Chrztu Polski! Tak – to nie czcze szyderstwo, to gorzka prawda!
Za naszych czasów, i oczywiście za tych wcześniejszych, było tak, że w latach nauki bezpośrednio przed Pierwszą Spowiedzią i Komunią Świętą trzeba się było na pamięć „wykuć” wskazanych fragmentów Małego Katechizmu i te, wraz ze znanym już wcześniej pacierzem wyrecytować na lekcji przed katechetą i przed kolegami, czyli po prostu zdać egzamin. Oczywiście, takie kucie i zdawanie poprzedzone było lekcjami, na których omawiano i wyjaśniano poszczególne Prawdy Katechizmowe. Przed Bierzmowaniem taki zabieg trzeba było uczynić z resztą Małego Katechizmu.
Ale… najwidoczniej ten katecheta, jaki szykował nas do Pierwszej Komunii, potraktował rzecz poważnie, więc te wtedy wykuwane treści pozostały w naszej pamięci, i aby je wyrecytować i o nich rozmyślać nie trzeba sięgać do żadnej ściągi. Ten następny katecheta najwidoczniej się nie przyłożył, a my razem z nim. Toteż owa reszta Małego Katechizmu zazwyczaj wymaga przypomnienia poprzez sięgnięcie do tekstu, czyli do ściągi właśnie. Wyrecytujcie z pamięci – w tej chwili! – Dziewięć Grzechów Cudzych, lub Dwanaście Owoców Łaski Ducha Świętego, w prawidłowej kolejności. Boć przecie – taka jest nasza Wiara.
Lecz tych i wielu innych treści my się w nowej „Podstawie programowej”, jako żywo, doszukać nie możemy.
Jest taka przedszkolacko-podstawówkowa piosenka znana pod tytułem „Wołek i osiołek”, mająca na celu łatwiejsze zapamiętanie owych katechizmowych – a to Ośmiu Błogosławieństw, a to dwa razy po Siedmiu Uczynków Miłosiernych, a to Siedmiu Cnót Przeciwstawnych Grzechom Głównym, itd. Czy Autorzy „Podstawy” w ogóle mają jakieś pojęcie o tego rodzaju środkach i sposobach dydaktycznych?
Wszystko to, i wiele więcej, oznacza, że w „Podstawie” opisana jest Wiara niekompletna (sic!). Znajdują się za to w niej takie treści, jakie tam się znaleźć absolutnie nie powinny, ponieważ nie są one katolickie.
Dział A-Rozwijanie poznania wiary; zaczynamy go omawiać już zwyczajowo od końca, od oferty edukacyjnej dla młodzieży 15-letniej i starszej, czyli od Szkół Ponadpodstawowych. „Treści” jest tu wiele, bo aż 27. Jest to coś jakby przegląd tego, co w Seminariach Duchownych zwie się Teologią Dogmatyczną. Już nie będziemy tutaj wykazywać, że przekaz dla Szkół Ponadpodstawowych jest powtórzeniem tego dla starszej Podstawówki, gdzie mamy 10 „Treści”, a to powtórzeniem z młodszej Podstawówki, gdzie „Treści” jest 6, a w Przedszkolu 5. Uwagi nasze jak powyżej – dziatwa nasza, jak nie w starszej Podstawówce, to w Szkole Ponadpodstawowej zniechęca się pytając: „Na realizację przedmiotu Religia władze Kościoła zarezerwowały sobie po aż dwie godziny lekcyjne w tygodniu w każdej szkole i klasie. Ale ile razy można w warunkach szkolno-klasowych słuchać o tym samym? I to jeszcze w epoce, kiedy to młodzi dojrzewający ludzie nękani są rozmaitymi rozterkami duchowymi, a właśnie o nich nie ma kiedy porozmawiać ani w domu, ani na szkolnej lekcji Religii”.
Lecz nowa „Podstawa programowa katechezy Kościoła Katolickiego w Polsce” nie byłaby tym, jako co ją identyfikujemy, gdyby także owa „Teologia Dogmatyczna” z działu A-”Rozwijanie poznania wiary” nie zawierała w sobie niejakich „smaczków”, o czym piszemy wcale nie z rozbawieniem, ale z dojmującym smutkiem i wręcz z przerażeniem.
Tak więc w dziedzinie tak bogatej w starą, dobrą i jakże sugestywną terminologię podstawówkowicz młodszy ma „wyjaśnić” zaledwie pojęcia: A.3.4 „anioł, szatan, zbawienie, grzech, prorok, apostoł” (s. 33), a podstawówkowicz starszy pojęcia, nader „krzepiące” jego dziecięcą Wiarę: A.2.3. „ateizm, deizm, niewiara, agnostycyzm” (s. 59); ale i: A.11.3. „grzech pierworodny, protoewangelia, Opatrzność Boża, przymierze, patriarcha, (oraz ponownie) prorok i anioł” (s. 62) i jeszcze kilka odnoszących się do ksiąg Starego Testamentu – A.10.1 (s. 61). Co za niekompletny zestaw pojęć! Zupełnie bez polotu!
Na tym etapie należy przypomnieć uwagę już wcześniej przez nas uczynioną, że mianowicie „Podstawa” nie jest adresowana do swoich, czyli wierzących, ale do jakby przybyszów z zewnątrz Kościoła. Jaki jest bowiem sens i cel, aby wierzącego Polaka-katolika, zaledwie 10-14-latka, koniecznie zapędzać do – uwaga! – uzasadniania prawdziwości jego katolickiej wiary? Przecież to jest dla dziecka oczywistość! I niech taką pozostanie, na całe życie! Owszem, takie rozważania można prowadzić w klasie maturalnej, i to może nawet na zajęciach „kółka” religijnego, czy Religii „rozszerzonej”, ale – na Miłość Boską! – nie z dziećmi! Nie z ogółem dziecięcej populacji! „Wiarę naszą nosimy w naczyniach glinianych” – przypomina Apostoł Narodów.
A tu mamy, dla starszej Podstawówki, między innymi, jak byśmy się nie wiedzieć czemu z powrotem do marksistowskiego PRL-u przenieśli: A.2.2 „(uczeń) podaje argumenty za niesprzecznością wiary i wiedzy”; A.2.6. „przytacza argumenty wierzących w dyskusji ze współczesnym ateizmem”; A.3.4. „wskazuje na trudności w wierze i przedstawia sposoby ich przezwyciężenia” (s. 59); A.13.1. „prezentuje biblijne, patrystyczne i pozachrześcijańskie świadectwa dotyczące historyczności Jezusa”; A.13.2. „omawia teorie negujące historyczność Jezusa i przedstawia kontrargumenty” (s. 63). W Podstawowej Szkole! Dla 11-latków! Dla 14-latków!
Dosyć tego! Rodzice polscy! Rodzice katoliccy! Wycofujcie swoje potomstwo z TAKICH lekcji religii! Sami je uczcie! Albo dajcie je na naukę komuś starszemu, kto jeszcze nie został przeżarty tym idiotycznym modernizmem! Bo to nie są lekcje Wiary, ale lekcje zwątpienia!

c.d.n. Marcin Drewicz, luty 2019

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!