Felietony Kultura

Nieznane oblicze Gotham

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Rok 2011 przyniósł komiksowej serii „Batman” początek współpracy scenarzysty Scotta Snydera i rysownika Grega Capullo. Ich pierwszą wspólną historią był ,,Trybunał Sów”. Komiks ten zdobył uznanie czytelników i krytyków, a niektórzy uznali go za kanon komiksów o Batmanie – tak, jak „Śmierć rodziny” i „Rok zerowy” tego samego duetu. Czy, warto go przeczytać?

Bruce Wayne, czyli Batman w cywilu, organizuje przedsięwzięcie, które ma uczynić Gotham lepszym miastem, miastem przyszłości. Wkrótce potem zostają znalezione zmasakrowane zwłoki z powbijanymi w ciało ostrzami z wizerunkiem sowy. Batman coraz częściej zaczyna spotykać się z opowieściami o Trybunale Sów, rzekomo odpowiedzialnych za mord. Owa organizacja to jedna z miejskich legend Gotham, rzekomo wszędzie pociąga za sznurki i od dawna kształtuje losy miasta. Tego, który wejdzie mu w paradę spotka śmierć z ręki Szponów – zbrojnego ramienia Trybunału.

Początkowo Batman nie traktuje tych historii na poważnie – w końcu to tylko miejska legenda. Z czasem jednak okazuje się, że Trybunał Sów istnieje naprawdę – i jest potężniejszy niż ktokolwiek mógłby się spodziewać.

Ilustracje

Poza wyraźną manierą Grega Capullo do rysowania bohaterów z opadającymi powiekami, przez które wyglądają, jakby byli niewyspani, nie mam żadnych zastrzeżeń. Kreska jest ekspresyjna, sceny akcji dynamiczne, a projekty postaci pomysłowe (maski członków Trybunału są upiorne w swojej prostocie). Brawa dla rysownika!

Recenzja

Choć istnienie Trybunału Sów jest do przewidzenia, to na pochwałę zasługuje fakt, że Scott Snyder punktem wyjścia dla fabuły uczynił tajemnicę. Batman (a wraz z nim czytelnik) powoli odkrywa prawdę o Trybunale i przewartościowuje swoje spojrzenie na Gotham, a akcja stopniowo się zagęszcza – scenarzyście nie można odmówić umiejętności budowania napięcia.

Snyder potrafi przedstawić też dwa oblicza Batmana: mistrza walki wręcz i detektywa badającego poszlaki i dochodzącego prawdy. Nie każdemu udaje się ta sztuka, tym bardziej więc wyważenie tych dwóch oblicz cieszy.

Snyder wreszcie wie, jak zaskakiwać. Nie boi się zwrotów akcji, które rzucają nowe światło na genezę poszczególnych postaci (na przykład pierwszego Robina), eksperymentuje z układem kadrów, dokłada własną cegiełkę do mitologii Batmana.
Jakieś zarzuty? Tak, Snydrowi zdarza się popaść w karykaturalne efekciarstwo (na przykład cios w szczękę wymierzony przyjacielowi celem wybicia konkretnego zęba).

Komiks polecam jako ciekawą i nastrojową opowieść o nieznanym obliczu pozornie znajomego nam miasta.

Stefan Aleksander Dziekoński

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!