Zgorzkniałych Żydów zabolały uwagi premiera Morawieckiego, podsumowującego odbytą wizytę do Monachium (Niemcy), że liczni zbrodniarze (żydowscy) też przyłożyli swoją rękę do Holokaustu. Żeby polski premier nie był posądzony o gołosłowność, publicyści z portalu wPolityce dla pewności przytoczyli obszerny fragment znanej, także w Izraelu, książki Hannah Arendt pt. “Eichmann w Jerozolimie”, mówiącej o zorganizowanej akcji kolaboracyjnej przeciwko żydowskim pobratymcom w okresie II wojny światowej: (…) Zarówno w Amsterdamie, jak w Warszawie, w Berlinie tak samo jak w Budapeszcie można było mieć pewność, że funkcjonariusze żydowscy sporządzą wykazy imienne wraz z informacjami o majątku, zagwarantują uzyskanie od deportowanych pieniędzy na pokrycie kosztów ich deportacji i eksterminacji, będą aktualizować rejestr opróżnionych mieszkań, zapewnią pomoc własnej policji w chwytaniu i ładowaniu Żydów do pociągów, na koniec zaś – w ostatnim geście dobrej woli – przekażą nietknięte aktywa gminy żydowskiej do ostatecznej konfiskaty. (…) – tamże.
Mówiąc oględnie, ludzka natura lubi płatać figle i czasami bywa niesforna, pluje jadem, gryzie i kopie, gdzie popadnie. Jak możemy naocznie się przekonać, żydowska natura też nie lubi być dłużna – i globalnego wstydu za skarby świata zaznać nie chce. Wypowiedź M. Morawieckiego natychmiast została potraktowana jako “oburzająca”, następnie przefiltrowana przez źródłowy system izraelskiej prawdomówności, a jej “zatruta” treść odseparowana do naczynia utylizacyjnego. Kanałami informacyjnymi – począwszy od premiera Izraela, B. Netanjahu, przez Związek Gmin Żydowskich w Polsce – poszybowały salwy gniewu z powodu obrazoburczego “obłędu” jakiego na swoje nieszczęście był dopuścił się zuchwały premier; w świat pofrunęły kłęby medialnego dymu, że w Polsce ziemia pali się od antysemickiej pogardy (?).
Spróbujmy na chwilę odejść od zasadniczego tematu i co nieco pofilozofować, bo i atmosfera tego zagadkowego sporu ociera się o starodawną, żydowską skłonność do ustawicznego dokazywania i oskarżania za niepopełnione czyny. W końcu nic tak w oczy nie kole, jak szczera prawda. “A cóż to jest prawda?” (J 18,38) – zapytał Poncjusz Piłat Jezusa, gdy był fałszywie oskarżany (przez Żydów), po tym jak Mesjasz oznajmił namiestnikowi Rzymu, że “po to się narodził i przyszedł na świat, aby dać świadectwo prawdzie”. Lecz Piłat nie był już zainteresowany odpowiedzią; sądził zapewne, że filozofowanie w obliczu śmierci to niezbyt udane zajęcie. Mógł przecież rozwinąć ten wątek i z ciekawości dorzucić od siebie, że Sokrates też był filozofem i umarł. No i bardzo zdziwiłby się, gdyby dotarło do niego to, co prawdopodobnie uważał (jako wyniosły urzędnik Imperium Rzymskiego) za nieistotne; ale okoliczności prowadzące do śmierci Sokratesa nie przeszkodziły temu greckiemu mędrcowi godnie żyć i godnie umrzeć (słynny sąd nad Sokratesem). W istocie, w każdym przypadku ziemskiego życia chodzi o zachowanie godności ludzkiej, niezależnie od niewytłumaczalnych okoliczności, które najczęściej w nią godzą ze strony zupełnych ignorantów.
Ta biblijna dygresja ma swoją wymowę także w kontekście ustaleń faktów historycznych, związanych z prawdą o Holokauście. Dbanie o dobre imię swojego narodu ma swój niekwestionowany sens. Powinnością zatem dla każdego obywatela danego kraju jest zapobieganie jakiemukolwiek fałszerstwu, przeinaczaniu faktów, które uderza w godność narodową. Niewłaściwe byłoby też “pudrowanie” historii, bo taki zabieg niweczyłby jakąkolwiek staranność ludzką w dochowaniu wierności zasadom bezstronności i zwykłej, ludzkiej uczciwości. Dawne jak i dzisiejsze trudności asymilacyjne przedstawicieli wspólnot żydowskich z innymi nacjami (społeczeństwami) europejskimi należy odczytywać według tego samego, aczkolwiek odmiennego, kodu pojęciowego, opartego na względnej “twardości” nakazów i zakazów z Talmudu, którymi Żydzi na co dzień żyją, nie przejmując się zbytnio względami cywilizacyjnymi, jak równość stron (państw) w umowach międzynarodowych. Świadomość, że należy się do narodu wybranego w żaden sposób nie predestynuje Żydów do przywództwa międzynarodowego, ponieważ “Uczeń nie przewyższa nauczyciela, ani sługa swego pana. Wystarczy, jeśli uczeń będzie jak jego nauczyciel, a sługa jak pan jego. Jeśli pana domu przezwali Belzebubem, o ileż bardziej jego domowników tak nazwą.” – Mt 10, 24-25.
Przekonywanie więc współczesnych ludzi o wzajemnym przenikaniu i ubogacaniu się kultur, w odniesieniu do spuścizny hebrajskiej oraz rzymskokatolickiej, jest dużym błędem i niczemu konkretnemu nie służy, ponieważ tak naprawdę kultury te: żydowska (judaistyczna) oraz polska (katolicka) wzajemnie się odpychają. To z powodu niechęci tej pierwszej do poznania prawdy o błędzie jaki wkradł się w proces nauczania religijnego – odwróciwszy się plecami do Objawionego Słowa, Które Ciałem się stało, i przed dwoma tysiącami lat mieszkało w Nazarecie. Na co Polacy w żadnym wypadku pozwolić sobie nie mogą, z uwagi na wyjątkowo proludzki uniwersalizm wiary katolickiej oraz dochowanie wierności Kościołowi katolickiemu.
Premier Morawiecki mógł przecież brnąć w klimat sielskich wspomnień, jak to wspólnoty żydowskie rozgościły się na polskiej ziemi, mając wschód słońca po lewej, a zachód po prawej stronie… Przypomnienie pewnych, niekoniecznie miłych, faktów na temat dokonanego pogromu żydowskiego przez Niemcy hitlerowskie, przy udziale skądinąd dużej liczby zwerbowanych Żydów do szeregów tzw. kapo (policji żydowskiej), którym znacznie łatwiej przychodziła identyfikacja współziomków podczas ulicznych łapanek, musi teraz stronę izraelską boleć w dwójnasób; bo po pierwsze: współudział w tym pogromie zdegenerowanych jednostek, upatrujących swojej szansy życiowej w ograbianiu współbraci, w warunkach skrajnego niebezpieczeństwa, był czynem równie zbrodniczym, ohydnym – i przez to bardziej wstrętnym; a po drugie: uznanie tego draństwa za szczególne draństwo niechybnie doprowadziłoby żyjące pokolenia Żydów, rozsianych po całym świecie, do głębszej jeszcze rozterki, mianowicie, do uznania przyczyny tej buńczuczności za wielką, narodową pomyłkę – to znaczy, trudnej do pogodzenia z naturą ludzką pazerności materialnej jaka zawładnęła nieostrożnymi umysłami, niezdolnymi do krytycznej samooceny.
Agresywność dzisiejszych organizacji żydowskich, wymierzona przeciwko Polsce i Polakom, w istocie niczym nie różni się od chęci dominowania w przestrzeni publicznej za wszelką cenę. Dominacja ta uwidacznia się na wielu płaszczyznach, przede wszystkim na polu politycznych relacji (manipulacji?), najczęściej o zasięgu międzynarodowym, oraz na starannej grze giełdowo-finansowej. To ma też swoje odniesienie do poczynań w Kongresie amerykańskim w związku z ustawą o numerze 447, który to akt prawny dotyczy restytucji (niespadkowego) mienia żydowskiego pozostawionego w Europie, m. in. w Polsce, po II wojnie światowej. Unowocześniając swoje “orle gniazda” przez ostatnie dziesięciolecia w centrach światowego biznesu (Nowy Jork, Tel Awiw) – mając wysoki mur władzy świeckiej tak po lewej, jak i po prawej stronie – za nic na świecie nie porzucą tego luksusu.
Cóż, Polska też ma swoje ulubione widoki i przyzwyczajenia: przebogaty kwiatostan, urodzajną ziemię, bujną zieleń i bocianie gniazda – jako symbol niezrównanej dotąd gościnności.
Antoni Ciszewski
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!