Felietony

Na ratunek śladom polskości

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Starej Karwiny już nie ma – czytamy na portalu zwrot.pl. Wszyscy przyzwyczaili się, że odchodzi w niepamięć, znika i dosłownie z powierzchni ziemi, i z pamięci ludzi.

Nawet dawni mieszkańcy postawili na niej krzyżyk. Wiedzą, że tego miasta nie da się już uratować. Zostało zaledwie kilka pamiątek polskości na tych ziemiach.

Jedną z nich, zupełnie zapomnianą, zarośniętą, jest cmentarz ewangelicki na terenie dawnej kolonii Meksyk. Wydawało się, że on również podzieli losy kolonii.

Tymczasem zrodziła się zupełnie spontaniczna inicjatywa ratowania tego miejsca, w którym są pochowani karwińscy ewangelicy, w większości Polacy.

Grupa entuzjastów pod egidą Beerclubu – Braci Kuflowej na Zaolziu – postanowiła przewrócić temu miejscu godny charakter.

Na apel inicjatorów odezwali się rożni ludzie. Zarówno ci, którzy mają tam pochowanych swoich bliskich, jak Otmar Santarius, który, gdy tylko dowiedział się o akcji, przywdział robocze ubrania, siadł na rower i pojechał pracować przy porządkach, jak i takie, które zupełnie nie są związane z Karwiną i nie są ewangelikami.

Poświęcając swój czas w sobotnie przedpołudnia wzięli się ochoczo do pracy. Efekty dwóch pierwszych akcji (14 i 21 października) są już widoczne. Kolejną zaplanowano na najbliższą sobotę 28 października.

Jak zapowiedział Karel Wiewiórka, zastępca burmistrza Karwiny, który wspomógł akcję w zeszłym tygodniu, tym razem przyśle dwóch pracowników zieleni miejskiej z piłami oraz podstawi kontener na uprzątnięte z cmentarza śmieci.

– Kiedy dowiedziałem się, że jest inicjatywa obywatelska, która zaczęła się tym zajmować, to chętnie pomogłem – mówi Wiewiórka.

– Jestem naprawdę zadowolony, że udała się dobra sprawa i już teraz mogę powiedzieć, że zawsze będę pomocny tej idei. Szkody górnicze nie są przecież powodem do tego, żeby cmentarz zostawiać zaniedbany. Ciągle jeszcze są ludzie, którzy tam chodzą, zapalają znicze, mają tam swoich przodków, a nie mogli tam dojść – mówi Wiewiórka.

Z kolei pastor zboru ewangelickiego, do którego należy cmentarz, nie jest do akcji nastawiony tak entuzjastycznie.

– Ci ludzie, co to zaczynali, przyszli i zapytali, to powiedziałem bardzo dobrze, cieszymy się z tego. Cokolwiek zrobią to jest bardzo dobre, pójdziemy w sobotę z kawą tym panom podziękować. Dobrze, że się tego podjęli, ale więcej nie zrobimy chyba nic. Nie rozumiem tej inicjatywy. Ale jest to w porządku – mówi pastor Jan Cieślar.

Dodaje jednak, że za chwilę cmentarz znowu zarośnie.

– To by miało sens, gdyby wszyscy przenieśli groby i ten cały cmentarz został zlikwidowany. Tak to zrobiono w Orłowej. Jeśli ktoś nie przeniósł bliskich zmarłych, to potem miasto na swoje koszty zlikwidowało cmentarz, zrobiło z tego park. Kościół przez lata apelował, by przenieść stamtąd swoich bliskich. Jeśli ktoś tego nie zrobił, to jest sprawa tych rodzin – podsumowuje pastor Jan Cieślar.

Zupełnie innego zdania są ci, którzy w swym wolnym czasie, społecznie, całkowicie bezinteresownie, nie pytając, co z tego będą mieć, zakasali rękawy i przyszli do pracy.

– Tam spoczywają ludzie. Tacy sami, jak my. I prędzej czy później każdy z nas będzie w ich położeniu. A w naszej kulturze jest przyjęte miejsca wiecznego spoczynku przodków czy osób zupełnie nam obcych pielęgnować. Dlatego, mimo że ani nie jestem z Karwiny, ani nie jestem ewangelikiem, przyszedłem tu porządkować ten cmentarz – powiedział nam jeden z pracujących tam ochotników.

Dodał też, że bardzo ważne dla niego jest to, że cmentarz jest pomnikiem polskości tych ziem.

– Jest to jeden z nielicznych namacalnych śladów polskości dawnej Karwiny – miasta, którego już nie ma, które zniknęło. Tak naprawdę jedyne ślady, które świadczą o tym, że to było miasto w siedemdziesięciu procentach zamieszkane przez Polaków, to dwa cmentarze – katolicki i ten ewangelicki. I to jest dowód na to, że na Dołach mieszkali Polacy, a tych Polaków na Dołach jest coraz mniej. Dlatego jeżeli przypadkowa osoba, jakiś rowerzysta, czy to będzie Czech, czy turysta z Polski, nagle zobaczy, że tam są polskie napisy, to się zdziwi. I zastanowi. Dlatego warto te ślady polskości zachować i pielęgnować i jak tylko usłyszałem o tej akcji, to się w nią zaangażowałem – stwierdził mężczyzna.

Warto obejrzeć zdjęcia:
http://zwrot.cz/2017/10/na-ratunek-sladom-polskosci/

 

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!