Felietony

Stanisław Michalkiewicz: Jak się bzykać „po bożemu”?

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Stanisław Michalkiewicz: Jak się bzykać „po bożemu”?

   Pobożny – bo “poświęcony” – portal “Fronda”, który w swoim czasie, to znaczy – za panowania tam pana red. Tomasza Terlikowskiego, który teraz odrabia pensa w RMF FM i w związku z tym ćwierka z trochę innego klucza, to znaczy – nadal pobożnego – ale zarazem nieubłaganie postępowego – opublikował informację o “skandalu” w jednej z austriackich diecezji katolickich, gdzie odbyło się “szkolenie”, którego celem była “stuktura kanoniczna” – cokolwiek by to miało znaczyć – oraz “podejście teologiczne”, nie mówiąc już o “konkretnych opcjach działania”.

Jakich opcjach? Takich, w których uczestniczą dwie osoby – mówię o “osobach”, ponieważ z informacji nie wynika wyraźnie, do których sposród zatwierdzonych dotychczas 77 płci wspomniane “osoby” przynależą – będące “pracownikami”HOSI Salzburg. Ta “HOSI” uważa się za “organizację praw człowieka”, działającą na rzecz “różnorodności seksualnej, gernderowej i romantycznej” – a konkretnie chodzi o “promocję “społecznności i subkultur queer” – no i jeszcze innych rzeczy, ale myślę, że ta “promocja” już wystarczy.

Z informacji nie wynika wyraźnie, kto konkretnie był “szkolony”, ani co konkretnie znaczy owa “struktura kanoniczna” – ale choćby z faktu, iż archidiecezja zaprosiła “pracowników” wspomnianej “organizacji” można się domyślić, że – streszczając po chamsku  ten cały napuszony żargon i górnolotnosci – chodzi o wyjaśnienie, jak się bzykać, zwłaszcza między 77 zatwierdzonymi płciami, żeby wszystko było gites tenteges, czyli – po Bożemu.

Pobożny portal “Fronda” ubolewa wprawdzie nad “skandalem” i przypomina katechizm Kościoła katolickiego, który stoi na nieubłaganym stanowisku, że “akty homoseksualne z samej swojej wewnętrznej natury są nieuporządkowane” – ale wiadomo, że nikt się żadnym “katechizmem” nie będzie przejmował w sytuacji, kiedy – po pierwsze – w ramach sławnej “synodalności” tylko patrzeć, jak ten cały “katechizm” zostanie odpowiednio przerobiony, żeby żadna z Wysokich, „bzykających się stron” nie czuła się ani “wykluczona”, ani – tym bardziej – “stygmatyzowana”.

Po drugie – żeby wszyscy amatorzy bzykania nie zostali zwabieni przez konkurencję, tylko trafili “pod namiot” Kościoła katolickiego.

Akurat wróciłem ze słodkiej Francji po nieudanych “rekolekcjach paryskich” – a właściwie nie tyle “paryskich”, bo rekolekcje odbyłem w podparyskiej miejscowosci Aulnay sous Bois – na które najpierw zostalismy zaproszeni, a potem – odproszeni z powodu donosu złożonego komu trzeba przez Stowarzyszenie “Nigdy Wiecej”, kierowane przez pana prof. Rafała Pankowskiego, który z działalności delatorskiej uczynił sobie sposób na ciułanie sobie kariery “naukowej” – jeśli użycie tego przymiotnika jest tutaj stosowne – no i sposób na życie.

Wprawdzie w vaginecie obywatela Tuska Donalda jest ministerium “równości” (małych naciągamy, dużych obcinamy,grubych uciskamy, a chudych nadymamy), kierowane przez moją faworytę, Wielce Czcigodną Kotulę Katarzynę – ale okazuje się, że mimo to jakieś przywileje się utrzymują. Konkretnie mam na myśli przywilej późnego urodzenia. Pan prof. Rafał Pankowski urodził się bowiem w roku 1976, a więc – gdy rozpoczynał się okres schyłkowy pierwszej komuny. Gdyby jednak urodził się, dajmy na to, 60 lat wcześniej, to w roku 1940 miałby już 24 lata, to  mógłby wtedy donosić komu trzeba na kogoś zupełnie innego.

W rezultacie nie byłby wynagradzany przez żydowską Ligę Antydefamacyjną i reprezentujący ją pan Andrzej nomen omen Srulewicz, żadnej nagrody by mu nie wręczył. Nie znaczy to jednak, że nie mógłby robić kariery alternatywnej, zgodnej nie tylko z ówczesnymi tendencjami, ale również – z obowiązującym w Generalnym Gubernatorstwie surowym prawem, penalizującym “tchórzliwe ataki na niemieckie dzieło odbudowy” w Generalnej Guberni.

Teraz jest oczywiście inny etap i obowiazują inne mądrości – ale tak czy owak, “sygnaliści”, zwani kiedyś niegrzecznie “donosicielami”, cały czas są poszukiwani, doceniani i wynagradzani. Przewidział to jeszcze przed wojną Konstanty Ildefons Gałczyński, który w nieśmiertelnym poemacie “Tatuś”, niewątpliwie wspierany przez proroctwa napisał, że “każdy kraj ma gestapo”. Każdy – a więc bez względu na etap i jego aktualne mądrości.

Nawiasem mówiąc, tenże Gałczyński napisał też “Refleksje z nieudanych rekolekcji paryskich”, w których dramatycznie zauważa, iż “niebo i ziemia przemijają, chwieją się fundamenty światów”. Może i “przemijają”, może fundamenty się “chwieją” – ale przecież istnieje we Wszechświecie stały punkt w postaci “gestapo”, które  bez “sygnalistów” wszak funkcjonować nie może.

   Rozgadałem się na temat “gestapo” i pana prof. Rafała Pankowskiego, a przecież chodzi o to, żeby się bzykać po Bożemu. Toteż nic dziwnego, że zainspirowany donosem stowarzyszenia “Nigdy Więcej” paryski dziennik musiał uznać, że trzeba chwycić byka za rogi, nie bawić się w żadne “antysemityzmy, “homofobie”, czy “ksenofobie”, tylko zmienił mi kwalifikację penitencjarną na “ultrakatolika”. Nietrudno się domyślić, że taka myślozbrodnia jest chyba najgorsza z możliwych – bo kto to widział, żeby nakazy własnej religii traktować poważnie?

Te nakazy bowiem nie są po to, by się do nich stosować, tylko – żeby było ładniej – a tak naprawdę chodzi o to, żeby wypić, zakąsić, no i bzykać się – ale – po Bożemu. W końcu katolicy, niechby nawet tak postępowi, jak pan red. Terlikowski, muszą czymś pięknie się różnić z takimi, dajmy na to , muzułmanami, których za czasów król Jana Sobieskmiego, a i później też – zwano u nas  “bisurmanami”.

Skoro już jesteśmy w temacie bzykania, to warto odnotować opinię Aleksandra Fredry, który w nieśmiertelnym poemacie  “Sztuka obłapiania” z nieukrywanym podziwem pisze o bisurmaninie, dogadzającym sobie w haremie z wybranką, która, “chociaż trzy razy mdlała i ożyła, przecież nie słabnie bisurmańska żyła!”

   Jak widzimy choćby na tym przykładzie, przed dialogiem międzyreligijnym otwierają się niezwykłe perspektywy, pozwalające rozmaite “struktury kanoniczne” – cokolwiek miałoby to znaczyć – dzięki odpowiedniemu “podejściu teologicznemu”, wznieść na przepastne wyżyny.

Może nie od razu do “Nieba Empirejskiego”, do którego wszyscy przecież – niezależnie od aktualnej tożsamości płciowej – zmierzamy. A skoro tak, to czy w tej sytuacji najważniejszy nie jest wybór właściwej drogi na ten szczyt? Zamiast wspinaczki po urwiskach, która w każdym momencie grozi upadkiem i skręcniem karku, czyż nie lepiej  dotrzeć tam klimatyzowanym autokarem, którego właściciel w trakcie pielgrzymki zapewnia pasażerom dodatkowe atrakcje?

Polecamy również: Ukraińcy planowali zamachy terrorystyczne w Niemczech

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!