Znowu przyszedł ten moment w roku, kiedy w marketach i radio dudnią „Last Christmas”, a w kościołach — dzięki Bogu — zaczyna się Adwent. Dla jednych to okres przygotowania do świąt, dla nas, katolików wiernych tradycji, to czas wymagający, a zarazem piękny jak grudniowy poranek. To chwila, w której Kościół każe nam spojrzeć w lustro i zapytać: czy ja w ogóle jeszcze czekam na narodziny Jezusa, czy tylko na wolne dni, barszcz czerwony i karpia w galarecie?
Świat robi wszystko, aby Adwent zabić. Zabija go plastikowymi reniferami, zabija go wymysłami takimi jak Black Friday i zabija go hasłem: „Święta to czas dawania prezentów”, czyli kupowania rzeczy, których nikt nie potrzebuje, za pieniądze, których nikt nie ma, po to, aby zaimponować ludziom, których się nie lubi. Kiedy wszyscy w tłumie biegną do galerii jak głodne wilki, my, katolicy, zapalamy pierwszą świecę na wieńcu i mówimy temu: „Stop”.
Adwent to nie „przedświąteczny nastrój”. To walka. Walka z naszym własnym lenistwem, z przyzwyczajeniem do grzechu i wygodnictwem. Roraty o 6 rano w zimnym kościele, kiedy jeszcze ciemno, a w domu ciepła kołdra — oto pole bitwy.
W tym roku Adwent przychodzi w szczególnym czasie. Polska coraz bardziej tonie w ideologicznym zamęcie, rodzina jest atakowana z każdej strony, a w wielu diecezjach „duch soboru” wciąż próbuje zmieniać katolicką wiarę w jakąś ekumeniczną papkę. Tym bardziej musimy trzymać się tego, co stare, sprawdzone i święte. Msza trydencka, różaniec, post, jałmużna — oto nasza broń do walki ze współczesnym światem.
Pamiętajmy, co mówił św. Jan Chrzciciel, którego głos znowu rozbrzmiewa w adwentowych czytaniach: „Prostujcie drogę Pańską”. Nie jutro, nie po świętach, nie „jak już będzie lepiej”. Teraz. Bo jeśli my, którzy mamy w sobie jeszcze resztki katolickiego instynktu, nie zaczniemy prostować własnych dróg, to kto to zrobi?
Adwent to czas łaski. Czas, kiedy Bóg daje nam kolejną szansę, żeby się nawrócić. Wykorzystajmy ją: wstańmy na roraty, przestańmy przejmować się rzeczami zbędnymi, zróbmy generalny rachunek sumienia, a nie tylko pobieżną spowiedź „z okazji świąt”. I przede wszystkim — nieustannie módlmy się za Polskę, bo jeśli przestaniemy być solą tej ziemi, to kto nią będzie?
Niech ten Adwent będzie inny. Niech będzie dobrze przez nas przeżyty.
Autor: Roman Majewski
Polecamy również: UE reflektuje się w sprawie zakazu aut spalinowych. „Nie do utrzymania”
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!





