Wiadomości

Lider białoruskiej opozycji i koktajle Mołotowa

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Nadal nie jest znany los Mikoły Statkiewicza. Z liderem białoruskiej opozycji, który miał prowadzić sobotnią demonstrację w Mińsku, już trzeci dzień nie ma kontaktu.

Żona opozycjonisty Maryna Adamowicz mówi, że w sobotę objechała w Mińsku wszystkie izby zatrzymań i wszędzie jej mówiono, że jej męża u nich nie ma. Jedynie w areszcie KGB nie mogła uzyskać informacji. Podejrzewa, że to właśnie tam jej mąż może się znajdować.

Mikoła Statkiewicz to były kandydat na prezydenta w wyborach 2010 roku i późniejszy więzień polityczny. To on wzywał ludzi do wzięcia udziału we wczorajszej akcji protestacyjnej. Zapowiadał, że pójdzie na czele kolumny demonstrantów. Jednak wczoraj nie było go na akcji ulicznej i nie udało się nawiązać z nim kontaktu. Żona Maryna Adamowicz dziś zamierza zgłosić na milicji zaginięcie tego polityka.

Tymczasem białoruska państwowa telewizja poinformowała, iż pod Akademią Nauk w Mińsku, gdzie miała się rozpocząć wczorajsza demonstracja, w mikrobusie znaleziono dużą ilość butelek z płynem zapalającym.

„Współpracownicy KGB otrzymali doniesienie operacyjne o przygotowywanej prowokacji w czasie nielegalnej akcji. Obserwacją objęto zaparkowany 23 marca na przystanku koło Akademii Nauk samochód dostawczy” – mówił lektor.

Samochód ten miał tam postawić tam 32-letni mieszkaniec Mińska Siergiej Kuncewicz, który został określony jako członek Białoruskiego Kongresu Narodowego, którym kieruje właśnie Mikoła Statkiewicz. W telewizji pokazali fragment przesłuchania Kuncewicza:

– Po co wzięliście samochód – pyta
– Żeby podwieźć człowieka
– Jakiego człowieka?
– Mikołaja
– Jakiego Mikołaja?
– Statkiewicza.

/IAR, TUT,by/

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!