Felietony Kultura

,,Kościotrzep” i zabójczy gaz

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Powieści postapokaliptyczne mają wiele oblicz. Jedne opowiadają o apokalipsie zombie, inne o ludzkich niedobitkach. Zdarzają się też takie, które nie czerpią ze wzorców grozy i science-fiction i starają się być jak najbardziej realistyczne (na przykład „Droga” Cormaca McCarthy’ego). Dziś przyjrzymy się książce, która, choć czerpie z poetyki postapokaliptycznej, jest rozgrywającą się w alternatywnej przeszłości powieścią steampunkową. Oto „Kościotrzep” autorstwa Cherie Priest, pierwszy i jedyny wydany w Polsce tom serii „Stulecie maszyn”. Powieść otrzymała w roku 2010 nagrodę Nagrodę Locusa za najlepszą powieść science-fiction.

***

Zabójczy gaz

Seattle stało się miastem-widmem otoczonym murem. Metropolia spowita jest toksycznym gazem – Zgubą, który najpierw zabija człowieka, a następnie zmienia go w zombie. Oprócz żywych trupów Seattle zamieszkane jest przez małe grupki ludzi, którzy z różnych powodów nie chcieli go opuścić. Większość populacji mieszka za murem, na tak zwanych Przedmieściach. Jak do tego doszło?

Wszystko zaczęło się od odkrycia złota w tych okolicach 50 lat wcześniej, niż w ,,naszej” rzeczywistości. Pociągnęło to za sobą wiele zmian, przykładowo o wiele dłuższą Wojnę Secesyjną. Seattle rozkwitło a pewien wynalazca zbudował Kościotrzepa – gigantyczną maszynę, która miała służyć do wydobywania skarbów ziemi w masowych ilościach. Coś jednak poszło nie tak i spod ziemi „wydobyła się” Zguba…

Od tamtej chwili mija 15 lat. Córka wynalazcy, Briar Wilkes i jej syn, Ezekiel nazywany też Zeke, żyją na Przedmieściach Seattle. Zeke jest ciekaw historii swego zmarłego ojca, który, podobnie jak dziadek, odegrał niemałą rolę w najnowszych dziejach Seattle. Pewnego dnia nastolatek zapuszcza się za mur…

Recenzja

Steampunk to bardzo pojemny gatunek literacki (lub estetyka, jak wolą niektórzy), tak więc Cherie Priest nie bała się połączyć wątku zombie i miasta po apokalipsie z klasycznymi toposami steampunku: podniebnymi piratami, maszynami parowymi, XIX wieczną estetyką. Jest to bez wątpienia spojrzenie ciekawe i nowatorskie, a poza tym widać, że książka była pisana przez autentyczną miłośniczką steampunku, autorka bowiem, jak wspomniałem, korzysta z praktycznie każdej jego cechy i nie robi tego na siłę, wszystko tu ma swoje znaczenie.

Niestety, fabuła jakoś nie potrafiła mnie wciągnąć. Teoretycznie autor zgromadził tu wszystko do stworzenia ciekawej opowieści: złożony świat, bohaterów z ,,przeszłością”, możliwość zabawy historią alternatywną; a jednak uważam, że historia przedstawiona przez panią Priest nie ma czegoś, co wyróżniałoby ją na tle innych książek o świecie po apokalipsie – poza tym, że to steampunk. Zwroty akcji, sekrety, które pojawiają się w książce są już utartymi toposami (tajemniczy antagonista, zmarły ojciec, konflikt matki z synem) i nie zapadają w pamięć.

Czy „Kościotrzep” jest wart polecenia? Jako opowieść, to chyba tylko dla najbardziej zagorzałych miłośników steampunku, natomiast jako ciekawy pomysł na mariaż kilku gatunków… chyba dla każdego miłośnika literatury.

Stefan Aleksander Dziekoński

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!