Felietony

Kazachstan – tam wciąż żyją nasi rodacy

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Lata upływające od czasu zakończenia II wojny światowej zamazują karty historii martyrologii narodu polskiego. Jedną z tych kart jest los polskiej ludności cywilnej, która znalazła się pod okupacją sowiecką.

Zsyłki, jakich ofiarami stali się polscy obywatele miały na celu wyeliminowanie w pierwszej kolejności przedstawicieli lokalnego społeczeństwa mogących wokół siebie zgromadzić niechętnych władzy sowieckiej mieszkańców. Proces ten odbywał się w przerażających okolicznościach. Jedną z osób, która przeżyła podróż do „sowieckiego raju” była mieszkanka Radziechowic (województwo tarnopolskie) urodzona w 1932 roku Stefania Błasińska. Jak zapisała w swoich wspomnieniach: (…) była godzina piąta nad ranem. Zima, okropna zima, 10 lutego 1940 roku. (…) Brat zaczął płakać, że chce wyjść do toalety, to prowadzili go z karabinem (…) Tak wywieźli nas prosto w nocnej koszuli. Nic nie zabraliśmy, nawet zdjęcia zostały (…) do jedzenia nie pozwolili jednak niczego zabrać. Mamusia owinęła mnie w koc i we wszystkie pierzynki, jakie miała, i załadowali nas na sanie.

Akcja ta była zaplanowana odgórnie, o czym świadczą wspomnienia m.in. Eugenii Jurasz (pochodziła ze wsi Stryjówka w powiecie Zbaraż). Zapisała ona, że w momencie przyjazdu saniami na stację kolejową odkryła: (…) ludzi było tyle przy każdym wagonie! Oni te pociągi nazywali „szałony”. Pięć szałonów na stacjach stoi. Sowieci pchali nas do wagonów jak bydło, szkodniki. Po sześćdziesiąt osób w jednym wagonie towarowym. Przedział malutki, na środku dziura i taki malutki piec, jakby dali trochę drzewa. Ani jedzenia, ani nic. To był 10 lutego 1940 roku (…) Zamknęli nas i staliśmy dwa dni.

Podróż w takich warunkach często dla Polaków kończyła się śmiercią, najczęściej dla osób starszych i dzieci. Wówczas to, jak wspomina pochodzący z miejscowości Sosnkowicze w powiecie Łuniniec Antoni Krukowicz, (…)oni normalnie wyrzucali [ciała], bo wagony były zakrępowane z zewnątrz… i myśmy nie mogli wyjść z tego. I oni gdzieś się zatrzymywali, normalnie wyrzucali z wagonów… i koniec. Nawet nikt nie wie gdzie.

Podróż do wyznaczonego przez Sowietów miejsc pobytów nie była końcem tragedii dla wywiezionych Polaków, którzy często ginęli w sowieckich kołchozach. Niektórzy mieli możliwość wyjść z „sowieckiego raju”, dzięki akcji wyprowadzenia wojska Polskiego pod dowództwem Władysława Andersa. Ci, którym to się nie udało uchodzili ze Związku Sowieckiego przez szeregi Wojska Polskiego tworzonego przez komunistów, a o których tak łatwo dziś zapominamy. Ich postawę chyba najlepiej określił profesor Paweł Piotr Wieczorkiewicz mówiąc: Ludzie, którzy docierali w łachach, na bosaka, wynędzniali, ginący z głodu docierali do wojska, które niekoniecznie było ich wojskiem. Walczyło niekoniecznie w ich sprawie, ale była to jedyna szansa wyrwania się z nieludzkiej sowieckiej ziemi.

Jednak część Polaków została na przymusowym wygnaniu, umierając z tęsknoty za Polską. Dziś, 80 lat po rozpoczęciu II wojny światowej, będącej hekatombą Polskiego narodu, wojny, która miała przynieść jego biologiczną zagładę na stepach Kazachstanu i byłych republik Związku Sowieckiego, najczęściej potomkowie tych Polaków czekają na szansę powrotu do Ojczyzny. Tutaj jednak, pomimo hucznych obchodów uroczystości powstania III RP i deklaracji o wolności i suwerenności, jako przyszłe elity naszego narodu minister Gowin wskazuje na Ukraińców.

W tym roku wraz z fundacją Dla Rodaka rozpoczęliśmy akcję pt. „Zabawka i wyprawka dla Orlęcia”. Celem akcji jest zebranie zabawek (mogą być używane, byle były w dobrym stanie) i wyprawek szkolnych dla polskich dzieci w Kazachstanie. Mamy nadzieję, że jest to jednorazowa akcja, gdyż obecnie politycy deklarują bezproblemowe ściągnięcie do Polski tysięcy imigrantów innych narodowości, więc przyjazd z Kazachstanu ok. 40-45 tys. naszych rodaków nie powinien stanowić najmniejszych kłopotów.

Krzysztof Żabierek

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!