Świat Wiadomości

Joe Biden apeluje do Meksykanów by ci nie przyjeżdżali do USA…

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Jak informuje portal pch24.pl prezydent Joe Biden, który swoimi wypowiedziami w trakcie kampanii wyborczej, a później już czynami po objęciu urzędu w Białym Domu zachęcał migrantów do przyjazdu  do USA, ostatnio wyraźnie zirytowany wezwał ich, by zrezygnowali z podróży do Stanów Zjednoczonych. Latynosi postanowili sprawdzić amerykańskiego przywódcę, wysyłając na granicę w Meksyku wiele dzieci.

– Tak, muszę wyraźnie powiedzieć, byście nie przyjeżdżali (…) Nie opuszczajcie swojego miasta ani społeczności – apelował amerykański przywódca do migrantów w wywiadzie udzielonym stacji ABC News.

Biden wypowiedział się kilka godzin po tym, jak szef bezpieczeństwa wewnętrznego bronił polityki migracyjnej administracji. Prezydent sugerował także, że podobny napływ imigrantów był obserwowany za prezydentury Trumpa w latach 2019 i 2020. – Pojawiła się idea, że Joe Biden powiedział „przyjeżdżajcie.” Nie dawno usłyszałem, że oni przybywają, bo jestem miłym facetem (…) Ale tak nie jest – zasugerował prezydent.

Jednak poprzez wcześniejsze gesty i słowa, a 20 stycznia – pierwszego dnia urzędowania po anulowaniu szeregu rozporządzeń Donalda Trumpa, w tym wstrzymaniu budowy nowego muru granicznego i zaproponowaniu przepisów mających ułatwić procedurę otrzymania obywatelstwa przez prawie 11 milionów ludzi mieszkających nielegalnie w USA – Biden de facto zachęcił migrantów do przyjazdu do Ameryki.

Republikanie alarmują, że polityka obecnej administracji spowodowała gwałtowny wzrost liczby migrantów próbujących nielegalnie przedostać się do Stanów Zjednoczonych. Czołowi republikańscy kongresmeni, w tym Kevin McCarthy – lider mniejszości w Izbie Reprezentantów – wraz z republikańskimi prawnikami odwiedził granicę w Teksasie. Zarzucił Bidenowi, że spowodował „kryzys”. Jednak szef bezpieczeństwa wewnętrznego Alejandro Mayorkas zaprzecza, jakoby ten wzrost był większy aniżeli za Trumpa. Przyznał, że „sytuacja, z którą mamy obecnie do czynienia na południowo-zachodniej granicy, jest trudna.” – Dbamy o bezpieczeństwo naszych granic, egzekwujemy nasze prawa i pozostajemy wierni naszym wartościom i zasadom – zapewnił.

Tłumaczył także, że wzrost liczby dzieci bez opieki – niektórych w wieku sześciu lub siedmiu lat – wynika z zakończenia polityki Trumpa, którego administracja „okrutnie wpędziła małe dzieci w ręce handlarzy”. – To bezbronne dzieci i zakończyliśmy praktykę wydalania ich przez poprzednią administrację – dodał.

Nowa administracja kontynuuje politykę wydalania części samotnych dorosłych i osób podróżujących z rodzinami. W lutym amerykańska agencja celna i graniczna (CBP) aresztowała ponad 100 tys. osób na południowej granicy, w tym około 9500 dzieci bez opieki. To ponoć o 28 proc. więcej niż w styczniu.

Wg szefa bezpieczeństwa wewnętrznego problem z migrantami wynika m.in. z tego, że administracja Trumpa zmniejszyła pomoc dla Salwadoru, Gwatemali i Hondurasu na walkę z przemocą i skutkami klęsk żywiołowych, co przełożyło się na wzrost imigrantów. Ośrodki dla zatrzymanych migrantów są zatłoczone i państwo nie jest w stanie przyjąć tak dużej liczby dzieci bez opieki.

Sytuację komplikują wymogi sanitarne, w tym konieczność dystansowania z powodu domniemanej pandemii. Szef bezpieczeństwa wewnętrznego zwrócił się o pomoc do Federalnej Agencji Zarządzania Kryzysowego (FEMA), by ta przygotowała dodatkowe obiekty. Sam Mayorkas przybył do USA z Kuby jako niemowlę wraz ze swoimi rodzicami i przekonuje, że jego rodzice – podobnie jak inni migranci – „rozumieją nadzieję i obietnicę jaką daje Ameryka”. – Dziś małe dzieci przybywają do naszej granicy z tą samą nadzieją. Możemy im pomóc – deklarował.

W związku z rosnącą presją z powodu przedłużającego się okresu przebywania w ośrodkach dla uchodźców dzieci migrantów Roberta S.Jacobson, specjalna asystentka prezydenta Bidena nadzorująca kwestie graniczne, ogłosiła wznowienie programu z czasów Obamy. Program pozwala dzieciom z Ameryki Środkowej ubiegać się o azyl w USA, bez konieczności udawania się w niebezpieczną podróż na północ, by dołączyć do rodziców, żyjących już w Stanach Zjednoczonych.

Amerykańska administracja zapowiedziała przeznaczenie 4 mld dol. na pomoc dla krajów Ameryki Środkowej, by walczyć z ubóstwem, korupcją i prześladowaniami, aby zniechęcić migrantów do przyjazdu do USA.

Troy Miller, pełniący obowiązki komisarza ds. celnych i ochrony granic poinformował w środę, że w lutym na granicy bez rodziców zatrzymano 9 457 dzieci, w tym nastolatki. W styczniu było ich ponad 5800. Wciąż w ośrodkach dla migrantów na granicy z Meksykiem znajduje się ponad 3250 dzieci. Ponad 1300 z nich jest  przetrzymywanych dłużej niż trzy dni dozwolone przez prawo.

Przywódca opozycji w Izbie Reprezentantów, Kevin McCarthy z Kalifornii oraz Republikanin James R. Comer z Kentucky już dali do zrozumienia, że kryzys migracyjny zostanie wykorzystany w kampanii przed ważnymi wyborami do kongresu w przyszłym roku.

Obecna administracja planuje rozmieścić dzieci imigrantów w nieużywanych budynkach szkolnych, w bazach wojskowych, a nawet w pomieszczeniach NASA – w  Moffett Federal Airfield w Mountain View w Kaliforni.

Sekretarz ds. bezpieczeństwa wewnętrznego ma jeszcze w tym tygodniu zdać relację z sytuacji na granicy z Meksykiem w komisji ds. bezpieczeństwa wewnętrznego Izby Reprezentantów.

Migranci zmierzający do granicy z Meksykiem przybywają głównie z krajów tzw. Trójkąta Północnego: Hondurasu, Salwadoru i Gwatemali, gdzie szerzy się korupcja i brutalna przestępczość.

Posłuchają?

Źródło: pch24.pl

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!