Europa Gospodarka Wiadomości

Inflacja w Czechach osiągnęła najwyższy poziom od 30 lat

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Jak donosi portal bankier.pl inflacja w Czechach wzrosła do najwyższego poziomu od blisko 30 lat i w następnych miesiącach ma wciąż przyspieszać. Mimo to nowe władze banku centralnego przerwały trwający przeszło rok cykl zdecydowanych podwyżek stóp procentowych.

W lipcu inflacja CPI w Czechach wyniosła 17,5 proc. w skali roku wobec 17,2 proc. w czerwcu – podał tamtejszy urząd statystyczny. Tak szybkiego wzrostu cen konsumpcyjnych za naszą południową granicą nie notowano od 1993 r. Z drugiej strony dynamika w ujęciu rocznym zwiększyła się w porównaniu do poprzedniego miesiąca tylko o 0,3 p. proc., czyli najmniej od listopada, a sam wynik był minimalnie niższy od oczekiwań analityków (17,6 proc.).

Bankier.pl na podstawie danych czeskiego urzędu statystycznego

Podobnie jak w ostatnich miesiącach przyspieszenie rocznej dynamiki inflacji jest przede wszystkim efektem silniejszego wzrostu cen w podstawowych kategoriach. W przypadku żywności i napojów bezalkoholowych w lipcu wyniósł on 19,3 proc. rdr wobec 18 proc. w czerwcu. Szybciej rosły również koszty utrzymania mieszkania: prąd podrożał o 33,6 proc. w stosunku do lipca 2021 r. (w czerwcu było to 31,6 proc.), gaz – o 59,8 proc. (57,8 proc. miesiąc wcześniej), paliwa stałe o 41,4 proc. (34 proc.), a ogrzewanie i ciepła woda o 19,2 proc. (18,1 proc.). Nieco zmniejszyły się za to.: roczna dynamika wzrostu cen paliw do prywatnych środków transportu – do 43,6 proc. z 47,5 proc. w czerwcu – oraz koszty właścicieli mieszkań (m.in. budowy i remontów) – o 19,3 proc. wobec 20,1 proc. miesiąc wcześniej. Ceny towarów wzrosły o 20 proc. (19,3 proc. w czerwcu), a usług o 14 proc. (13,9 proc.).

W kategorii restauracje i hotele o 24 proc. wzrosły ceny posiłków, a o 20,1 proc. – zakwaterowania.

Czescy statystycy zwracają uwagę, że miesięczna dynamika inflacji była najniższa od lutego. W lipcu ceny konsumpcyjne wzrosły wobec czerwca o 1,3 proc.

Z projekcji Narodowego Banku Czech wynika, że szczyt inflacji wypadnie we wrześniu, gdy roczna dynamika wzrostu cen przebije 20 proc. Na początku 2024 r. ma spaść poniżej 3 proc. Jak zauważają analitycy mBanku, w opublikowanym kilka dni temu dokumencie znalazł się zapis, że w lipcu tempo wzrostu cen wyniesie niemal 19 proc., czyli o 1,3 p. proc. więcej, niż podał dziś urząd statystyczny.

Władze CNB od czerwca ubiegłego roku zdecydowanie zacieśniały politykę pieniężną, by zdusić presję inflacyjną. Po tym, jak główna stopa procentowa została podniesiona w 9 krokach z 0,25 proc. do 7 proc., w lipcu cykl podwyżek został przerwany przez nowe, bardziej “gołębie” władze banku. Prezes Michl wyjaśniał decyzję podczas konferencji prasowej po posiedzeniu rady, a następnie w wystąpieniach medialnych.

“Michl w wywiadzie dla novinky.cz stwierdził, że czeskiej gospodarce potrzebna była stabilizacja stóp procentowych i wstrzymanie cyklu podwyżek stóp na poziomie 7%, pomimo podwyższenia prognozy szczytu inflacji do ok. 20% r/r i rosnących oczekiwań inflacyjnych. A. Michl uważa, że obecny poziom stóp już tłumi wewnętrzną presję popytową, a dalsze podwyżki miałyby niewielki wpływ na ewentualny dalszy wzrost cen energii” – opisują analitycy PKO BP.

“Dalsze gwałtowne podwyżki stóp procentowych miałyby sens tylko w przypadku silnej inflacji popytowej, a nie inflacji kosztowej, która w dużej mierze jest importowana. Jego zdaniem w celu stłamszenia obecnej inflacji konieczne byłoby (w kolejności): (1) zmniejszenie tempa zadłużenia kraju; (2) zapobieganie powstawaniu spirali cenowo-płacowej i niepozwalanie na wzrost płac powyżej wzrostu wydajności pracy; (3) utrzymanie stóp procentowych na wyższym poziomie niż w poprzedniej dekadzie” – przytaczają słowa prezesa CNB ekonomiści.

Inflacja w Czechach pozostaje niższa niż w Polsce (15,5 proc. w lipcu). Jest to efekt różnic w konstrukcji wskaźnika (GUS nie bierze pod uwagę kosztów właścicieli mieszkań), ale przede wszystkim “tarcz antyinflacyjnych”, które tymczasowo zaniżają wskaźniki inflacji (a nie inflację) nad Wisłą. Widać to choćby w cenach paliw – średnia cena Pb95 za naszą południową granicą wyniosła w czerwcu 9,34 zł za litr, a oleju napędowego: 9,29 zł za litr. Tymczasem w Polsce płaciliśmy mniej niż 8 zł za litr. Działo się tak, pomimo że korona czeska radzi sobie w tym roku wyraźnie lepiej niż złoty – do dolara traci “tylko” niespełna 9 proc., podczas gdy polska waluta zniżkuje o blisko 13 proc. To zasługa nie tylko lepszej oceny, jaką Czechom wystawiają inwestorzy, ale również interwencji banku centralnego, który skupował koronę, chroniąc ją przed szybszą deprecjacją.

Bankierzy centralni na całym świecie mają twardy orzech do zgryzienia. Z jednej strony inflacja jest bardzo wysoka, z drugiej – rosną obawy przed recesją. Zbyt mocne zacieśnienie polityki pieniężnej może mieć fatalne skutki. Co gorsza, decyzje władz monetarnych wyraźnie oddziałują na ceny ze sporym opóźnieniem, w teorii wynoszącym 4-6 kwartałów. Banki centralne są więc dziś dramatycznie spóźnione, a ich obecne działania zapewne przyniosą efekt w postaci zduszenia popytu i aktywności w momencie, gdy koniunktura już zapewne będzie marna, a wzrost cen będzie zwalniać w wyniku procesów rynkowych.

Sygnały wyraźnego spowolnienia gospodarczego nad Wełtawą widać od miesięcy. Płace w Czechach realnie spadały jeszcze pod koniec ubiegłego roku, w Polsce stało się to dopiero w maju. W maju sprzedaż detaliczna w Czechach realnie spadła po raz pierwszy od kilkunastu miesięcy: o 6,6 proc. rdr, a w czerwcu – o 6 proc. rdr. Czesi ewidentnie reagują na wzrost cen w sklepach.

Autor: Maciej Kalwasiński

Źródło: bankier.pl

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!