Felietony

Grzegorz Braun – SZTUKA KOCHANIA WIELKIEGO BRATA

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

I.

Jak pamiętamy, w finałowej scenie „Tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego czwartego” Orwella, poddany odpowiedniej obróbce bohater, psychicznie znękany i fizycznie zmaltretowany, ostatecznie przechodzi na stronę swych oprawców: Och, cóż za okrutna, niepotrzebna pomyłka! Och, cóż za upór i arogancja nie pozwalały mu się przytulić do miłującej piersi! […] Ale wszystko już było dobrze, wreszcie było dobrze; walka się skończyła. Odniósł zwycięstwo nad samym sobą. Kochał Wielkiego Brata”.

Należę do topniejącej mniejszości Polaków, którzy tę lekturę odrabiali jeszcze przed upływem tytułowej daty – przy czym emocje związane z konsumpcją zakazanego przez cenzurę owocu wzmacniała dodatkowo mitręga wyczytywania się w miniaturowy druk nielegalnego reprintu. Przyznać muszę, że wówczas, w ciemną noc (dosłownie i w przenośni) stanu wojennego przyswajałem tę polityczną alegorię bardzo powierzchownie – czerpiąc czytelniczą satysfakcję głównie z rozpoznania najprostszych analogii do realiów PRL i ZSRS. Odruchowo odrzucałem zaś wszystko, co poza tę wąską interpretację wykraczało – sama myśl, że totalniackie teorie i praktyki mogą być z powodzeniem kultywowane nie tylko na Wschodzie, ale i w „wolnym świecie” Zachodu, zdawała się naiwnemu nastolatkowi tak kompletnie chybiona, że aż absurdalna. Z tej racji, nieśmiertelną powieść Orwella traktowałem wówczas nie jako groźne memento, ale raczej proroctwo nie całkiem trafione, ba, nawet nieco już anachroniczne, na moich oczach odchodzące do lamusa historii. Nie zdawałem sobie sprawy, jak doskonałe kategorie „nowomowy” i „myślozbrodni” nadawać się będą do opisu rzeczywistości daleko wykraczającej poza znany mi z autopsji świat schyłkowej komuny sowieckiej.

Wówczas, w latach 80. największe tryumfy przepowiedzianego przez Orwella „Anglo-socu” były dopiero przed nami – wszak dopiero w ostatniej dekadzie XX wieku na dobre zadomowiła się w dyskursie publicznym „polityczna poprawność”, która przynajmniej po naszej stronie dawnej „żelaznej kurtyny” bardzo efektywnie wyręczać zaczęła zniesioną waśnie instytucjonalną cenzurę prewencyjną. Likwidacja Głównego Urzędu Kontroli Prasy Publikacji i Widowisk przy Mysiej nie oznaczała bynajmniej realnego uwolnienia dyskursu publicznego, wręcz przeciwnie – nieformalny dyktat czołowych ośrodków dezinformacyjnych, takich jak Agora S.A. przy Czerskiej, okazać się miał bodaj jeszcze…  Całość artykułu w najnowszym numerze Magna Polonia (kliknij) 

Kupując wspieracie państwo autorów oraz odbudowę niezależnej rodzimej prasy!

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!