Gdy w połowie listopada 2022 roku rakieta zabiła pod Przewodowem dwóch Polaków, Andrzej Duda i inni członkowie polskojęzycznego establishmentu nie mieli wątpliwości, że był to atak rosyjski. Przebierali nóżkami, by dołączyć do wojny, wciągając za sobą całe NATO. Ich wojownicze dążenia ukrócili Amerykanie, ujawniając, że była to ukraińska rakieta. Sprawa „rozeszła się po kościach”, zwłaszcza, że Ukraińcy zaczęli utrudniać i spowalniać śledztwo. Jak się okazuje, właśnie ma ciąg dalszy.
Andrzej Duda był ostatnio gościem programu Bogdana Rymanowskiego. W jego trakcie ujawnił kilka ciekawych szczegółów, związanych ze sprawą Przewodowa. Przyznał, że nie rozumie, dlaczego Zełenski tak długo upierał się przy wersji o rosyjskiej rakiecie, skoro wiadomo było, że nie jest rosyjska. Dalej było coraz ciekawiej.
– Dzwonił do pana prezydent Zełenski? Można powiedzieć, że wywierał na pana presję, żeby Polska natychmiast oświadczyła, że to jest ruska rakieta – zapytał byłego prezydenta prowadzący. – Można tak powiedzieć – odpowiedział Duda. Dopytywany, czy odebrał to jako próbę wciągnięcia Polski do wojny, odparł: – Odebrałem. (…) Oni od początku próbują wciągnąć wszystkich w wojnę. To jest oczywiste. To jest w ich interesie, żeby wszystkich wciągnąć w wojnę, a zwłaszcza gdyby udało się wciągnąć w wojnę kraje NATO – dodał.
W sprawie Przewodowa, dość szybko stało się jasne, że chodzi o rakietę ukraińskiej obrony powietrznej. Jej resztki zebrano i przewieziono do jednostki wojskowej w Lublinie. Tam analizowały ją służby i wojsko. Ukraińcy upierali się jednak przy wersji, że to nie jest ich pocisk. Twardo szli w zaparte, mimo że nic nie przemawiało za hipotezą, że spadło coś rosyjskiego. Ich media oraz politycy grzmieli, że Rosja zaatakowała Polskę. Zełenski oficjalnie namawiał Warszawę do uruchomienia artykułu 4. i 5. NATO. Narrację tę błyskawicznie podchwycili polskojęzyczni, wojowniczy ukrofile, domagający się rozpoczęcia III Wojny Światowej.
Tymczasem Amerykanie, którzy śledzili rakiety dzięki możliwościom satelitarnym, od początku wiedzieli, że to ukraińska prowokacja. Ukraińcy próbowali wykorzystać okazję rosyjskich nalotów do tego, żeby umiędzynarodowić sprawę i wciągnąć NATo do swoje walki z Putinem. To zresztą nic zaskakującego – każde państwo, które się broni, próbuje wciągnąć do wojny sojuszników.
Rakieta w Przewodowie była realnym problem dla NATO. Rakieta była ukraińska, a śledztwo NATO mogło szybko zmienić się w grillowanie Ukraińców, a nie Rosjan. Zełenski widział to jednak inaczej. Trwał w swoim uporze i zarzucał Warszawie, że chce uchylić się pod ciosami Rosji. Z kolei wobec informacji z USA, że chodziło o ukraiński atak, proponował zlekceważenie jej. Był pewien, że uda mu się zmusić Warszawę do dołączenia do wojny. Ostatecznie nie stało się tak, gdyż w Warszawie przeważyła służalczość wobec USA, nie Ukrainy.
NASZ KOMENTARZ: Szkoda, że eks-prezydent Duda stał się tak wylewny dopiero po ustąpieniu z urzędu. Gdyby ujawnił fakty o ukraińskiej próbie wciągnięcia Polski do wojny wcześniej, wcześniej zakończyłby się w naszym kraju ukroamok, ze wszystkimi, niekorzystnymi dla nas konsekwencjami, głównie finansowymi.
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!