Felietony

CO DZIŚ WYNIKA Z „PROTESTU” AUTORSTWA ZOFII KOSSAK-SZCZUCKIEJ?

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Mamy już schyłek pierwszego tygodnia lutego 2018 roku. Wszystkie media polskojęzyczne rozważają rozmaite aspekty owego medialno-dyplomatycznego konfliktu polsko-żydowskiego, którego dwa tygodnie temu ani śladu nie było, a teraz jest, w wielkiej okazałości. Co będzie dalej? Media tak zwanego głównego nurtu wciąż bardzo oględnie odwołują się do żydowskich roszczeń materialnych formułowanych wobec Polski, natomiast media narodowo-wolnościowe pozarządowe piszą o tym wiele.

Jest takie powiedzenie: „Kto włada językiem, ten włada wszystkim”, i spokrewnione z nim: „Kto się tłumaczy, ten się samooskarża”.

Niestety, dziś nawet wielu spośród najszczerszych polskich patriotów, powołujących się w walce z żydowskim zniesławianiem Polski na najbardziej oczywiste fakty z wojennej i okupacyjnej przeszłości, wciąż się „samooskarża”, występując wszakże i nadal w imieniu Narodu Polskiego. Lecz my tu, w Polsce, nie mamy żadnych powodów do samooskarżania. Jesteśmy u siebie; to wszystko.

Cudza Nowomowa używana jest – o paradoksie – te kilkanaście, a nawet i ponad dwadzieścia lat od ukazania się powojennych wydań dzieł prof. Feliksa Konecznego, m.in. „O wielości cywilizacji” oraz „Cywilizacji żydowskiej”, jak również od pojawienia się na przestrzeni minionego ćwierćwiecza edycji licznych innych dzieł o tej tematyce, autorów polskich i obcych, łącznie z noblistą Aleksandrem Sołżenicynem, a ostatnio dwutomowego opracowania brytyjskiego autora zatytułowanego „Strategia Syjonu”.

Skoro więc mamy do czynienia z odrębną, a atakującą nas teraz, cywilizacją, to i z odrębnym sposobem myślenia, więc z odrębnym językiem, nazewnictwem, terminologią, która jako właśnie dla nas obca, jawi się nam jako jakaś Nowomowa. Bo to jest Nowomowa, czy też Obcomowa, gdy ją rozpatrywać na gruncie naszej, łacińskiej cywilizacji, dla której tamta mowa jest właśnie obca.

Tak się historia minionych wieków potoczyła, że na obszarze niejednego państwa narodowego funkcjonowały, niekiedy przez wiele pokoleń, obok siebie zbiorowości przynależne do różnych cywilizacji. W tamtych czasach w żadne Nowomowy się nie bawiono. Bo i po co? „Nie można być cywilizowanym jednocześnie na dwa sposoby” – pouczał Feliks Koneczny.

W sierpniu roku 1942, zatem jeszcze w epoce sprzed rozpanoszenia się w naszym kraju Nowomowy (wtedy w wersji sowiecko-komunistycznej) Zofia Kossak-Szczucka zredagowała nie dość dziś przypominany „Protest”, sygnowany przez formację konspiracyjną o nazwie Front Odrodzenia Polski. Działo się to w tym samym czasie, w którym Koneczny kończył pisać „Cywilizację żydowską”. Tu powołujemy się na tekst „Protestu” opublikowany na portalu zydziwpolsce.edu.pl. Przypominamy, że w tamtych czasach, i to w okresie wyniszczającej Naród Polski wrażej okupacji, nikomu nie przychodziło jeszcze do głowy się z czegokolwiek tłumaczyć, albowiem dbano o to, aby nazwa była zgodna z rzeczą (jak nawołuje Św. Tomasz Akwinata) i aby nie dać się zniszczyć okupantom.

Sławna już wówczas (i nadal dzisiaj) pisarka, która swoją konspiracyjną działalność przypłaciła aresztowaniem i uwięzieniem, formułowała rzecz w m.in. następujących słowach: „Kto milczy w obliczu mordu, staje się wspólnikiem mordercy. Kto nie potępia, ten przyzwala. Zabieramy przeto głos my, katolicy – Polacy. Uczucia nasze względem Żydów nie uległy zmianie. Nie przestajemy uważać ich za politycznych, gospodarczych i ideowych wrogów Polski. Co więcej, zdajemy sobie sprawę z tego, iż nienawidzą nas oni więcej niż Niemców, że czynią nas odpowiedzialnymi za swoje nieszczęście. Dlaczego, na jakiej podstawie – to pozostanie tajemnicą duszy żydowskiej, niemniej jest faktem nieustannie potwierdzanym…”.

My ze zdziwieniem, wynikającym z braków w naszym wykształceniu, stwierdzamy oto ten fakt także w naszych czasach.

Natomiast o półtora pokolenia wcześniej, na kartach Reymontowej „Ziemi obiecanej”, pani Wysocka błaga Karola Borowieckiego, aby ten dopomógł jej w wyperswadowaniu jej synowi Mieczysławowi, wziętemu łódzkiemu lekarzowi, małżeństwa z Żydówką, córką fabrykanta, którą pan doktor pokochał był z wzajemnością. Borowiecki okazał na ten temat odmienne zdanie od pani Wysockiej. Aliści do wspomnianego małżeństwa nie doszło między innymi z tego powodu, że była mu przeciwna także rodzina owej panny z jej ojcem na czele. Tu więc sprawa potoczyła się inaczej, aniżeli n.p. w Szekspirowskim „Kupcu weneckim”. Ten jakże wyrazisty dialog Wysockiej z Borowieckim znajdzie zaś Czytelnik u Reymonta w rozdziale trzecim tomu drugiego. Owocnej lektury (byle w wydaniu nieocenzurowanym)! Tego nie ma w filmie.

W tamtych więc czasach, jeszcze na przełomie XIX/XX stulecia, mówiono o sprawach żydowskich swobodnie, gdy owe pół wieku później już z niejakim skrępowaniem. Jednak i jeszcze wtedy nie znano owych z obcej nam cywilizacji wziętych wyrazów i pojęć, jak „antysemityzm”, „filosemityzm”, „starsi bracia w wierze”, „holokaust”, „naziści”, „judeochrześcijaństwo”, „błędne kody pamięci”, „sprawiedliwi (więc i niesprawiedliwi) wśród narodów świata”, itd. Przy użyciu tej i podobnej terminologii Tomaszowe zachowanie zgodności myśli z rzeczą (czyli Prawdy) jest atoli niemożliwe; a właśnie owymi pojęciami przepełnione są te jakże w ostatnich dniach liczne głosy w polskojęzycznych massmediach.

Głosy, lecz i zachowania. Po incydencie w Auschwitz Pani ambasador Izraela nie została przecież uznana w Polsce za persona non grata, lecz przeciwnie, po raz kolejny w minionym roku zaproszona przez najwyższe polskie władze do skonsultowania polskiego ustawodawstwa (sic!). Przy okazji dowiadujemy się, że od wielu miesięcy nie ma w Izraelu polskiego ambasadora.

Pan premier Rządu Polskiego wygłosił telewizyjne patriotyczne orędzie do narodu (którego treść natychmiast w angielskim tłumaczeniu na świecie przekręcono), ale na końcu zapewniał, że strona polska nadal będzie we wszystkim działała wspólnie ze stroną izraelską. To dla Polaka nie jest żadne pocieszenie. Dziennikarze izraelscy oraz ci ze „światowych mediów” z siłą wodospadu opluli Polskę i Polaków w swoich publikacjach, lecz to ich właśnie się zaprasza na jakieś na prędce pomyślane dokształty z historii, do muzeum w Markowej i do muzeum w Auschwitz. Czy śmieszne jest to bardziej, czy straszne?

O amerykańskim akcie S447-HR1226 w licznych polskojęzycznych massmediach prawie nie ma wzmianki, a o Deklaracji Terezińskiej z roku 2009, ani o kulisach jej powstania nie wspomina się nic.

Bardzo niepokojące enuncjacje znajdujemy w tygodniku „Sieci” nr 6/2018, jak np.: „W ostatnich latach Polska wydała wiele tysięcy polskich, czyli unijnych paszportów Izraelczykom. Tym, którzy mają korzenie w Polsce, a podobno nie tylko im. To był duży gest” (sic!). Otóż właśnie. Również ta tajemnica wymaga ujawnienia. Czy także ci tak liczni i wszędobylscy w minionym dwuleciu, acz najpewniej już lub jeszcze nie znający polskiej mowy przybysze „from Israel”, mają te polskie paszporty, czy jeszcze ich nie mają? I jakim prawem im je podarowano?

Wszelako dalszych losów owych kilkudziesięciu tysięcy wyrzuconych z warszawskich mieszkań Polaków-lokatorów nasze media jakoś nie śledzą. Nie nasze kamienice. A czy jeszcze nasze ulice?

We wspomnianym numerze „Sieci” napisano także, już bez ogródek: „Część Izraelczyków myślała o Polsce jako o kraju, w którym można się schronić w razie czego (sic!); to dziś pewnie już wiedzą, że Polska tak przyjazna nie będzie albo pojawią się jakieś problemy (sic!). Jednak to będzie widać za jakiś czas”.

Ufff! Nareszcie ktoś wyraźnie potwierdził to, czego my dotąd mogliśmy się tylko domyślać z największą obawą. Odtąd nikt nam już nie zarzuci, że publikując tej treści dywagacje już, chciał nie chciał, uprawiamy jakiś ciężki „antysemityzm”. Ale, niech zarzucają, skoro my tej całej poprawnościowej Nowomowy używać przecież nie chcemy, ani w rozumowaniu (sic!), ani w mowie, ani w piśmie lub innych formach przekazu.

Owym zaś ludziom z daleka odpowiadamy, aby pozostali w swoim pięknym kraju (krajach – l.mn.), i aby tam nadal urządzali swoje życie, albowiem Polska jest to Wielka i Święta Sprawa, nie przeznaczona do „chronienia w razie czego”, i że ona „tak przyjazna – rzeczywiście – nie będzie”, że „problemy” i to poważne, już tu są, i że to wszystko widać już teraz, i zapewne nie ustanie „za jakiś czas”. Zaznaczamy, iż komunikujemy to właśnie takim językiem, w jakim nam są komunikowane owe doniosłe treści dotyczące naszej Ojczyzny i naszej w niej egzystencji.

„Kto włada językiem, ten włada wszystkim”.

Marcin Drewicz

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!