Felietony

Ciekawe rzeczy dzieją się na Białorusi

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Niezwykle ciekawe rzeczy dzieją się obecnie na Białorusi i aż dziw bierze, że w polskich mediach nie wywołują one szerszego zainteresowania. Jest to tym dziwniejsze, że dotyczą one w dużej mierze relacji polsko – białoruskich – a to w kontekście niedawnych wizyt – najpierw ministra spraw zagranicznych Witolda Waszczykowskiego, następnie wicepremiera Mateusza Morawieckiego, a w końcu marszałka Senatu Stanisława Karczewskiego, które to w Polsce przeszły niemal bez echa, za to na Białorusi są szeroko komentowane.

 

Nie chodzi tylko o to, że po dłuższej przerwie polscy politycy znów zaczęli interesować się Białorusią, ale przede wszystkim o kontekst, w jakim się to dzieje. Czasy, kiedy współpraca na linii Moskwa – Mińsk układała się harmonijnie i wręcz wydawało się, że oba państwa prędzej czy później zleją się w jeden organizm państwowy, dawno należą już do przeszłości, ale ostatnimi czasy w relacjach tych iskrzy naprawdę ostro. Moskwa po raz kolejny stara się wywierać presję na Mińsk, uderzając weń gospodarczo – tym razem (ponownie) ograniczono dostawy ropy do białoruskich rafinerii oraz wstrzymano wypłatę kolejnej transzy kredytu z Euroazjatyckiego Funduszu Stabilizacji i Rozwoju (300 milionów dolarów).

 

Na to wszystko nałożył się konflikt innego rodzaju – oto strona rosyjska zaprzestała wpuszczania cudzoziemców, próbujących wjechać z terenu Białorusi do Rosji. Dotyczy to w szczególności turystów, a także stale mieszkających na Białorusi cudzoziemców, którzy wcześniej mogli swobodnie wjeżdżać na teren Federacji Rosyjskiej. Teraz są oni kierowani drogą okrężną – przez międzynarodowe punkty graniczne, rozmieszczone na granicy rosyjsko – ukraińskiej i rosyjsko – łotewskiej. Na tę chwilę tego rodzaju restrykcje nie obowiązują jeszcze samochodów ciężarowych, jadących tranzytem przez Białoruś, ale strona białoruska obawia się, że w każdej chwili może się to zmienić.

 

W efekcie Białoruś traci swoją tranzytową atrakcyjność. Strumienie pojazdów przekierowują się bowiem na inne państwa, co – naturalnie – skutkuje wymiernymi stratami finansowymi.

 

Po zakończeniu wspólnego posiedzenia przedstawicieli ministerstw spraw zagranicznych Białorusi i Rosji, które odbyło się 22 listopada w Mińsku, szef resortu spraw zagranicznych Białorusi, Władimir Makiej, dyplomatycznie przypomniał, że dawne regulacje istniały od 20 lat, po czym dodał, że należałoby pomyśleć o zmianie, ale „nie podejmując jakichś gwałtownych ruchów, by nagle nie stworzyć problemu dla obywateli państw trzecich na naszej granicy, natomiast porozumieć się w kwestii, jak stopniowo zmienić tę sytuację”.

 

Warto odnotować, że tego samego dnia w Moskwie miało miejsce spotkanie Władimira Putina i Aleksandra Łukaszenki. W trakcie tego spotkania, jak anonsował białoruski lider, miano omawiać aktualne dwustronne problemy, jednakże informacji o tym, iżby obaj liderzy doszli do jakiegoś porozumienia, a tu miała się pojawić także kwestia wjazdu cudzoziemców do Rosji przez Białoruś, nie doczekaliśmy się. A pięć godzin, które zajęła, jak wynika z komunikatu, dyskusja, to czas wystarczający, by wyjaśnić sobie wszelkie sprawy sporne.

 

Ale jeszcze jedna rzecz świadczy o tym, że obaj liderzy nie doszli do porozumienia – oto bowiem dwa dni później sekretarz prasowy białoruskiego ministerstwa spraw zagranicznych faktycznie powtórzył słowa swojego szefa, przy czym w jeszcze twardszej formie. Trudno byłoby wyobrazić sobie, że tego rodzaju słowa padłyby, gdyby najważniejsze osoby w obu państwach doszły do porozumienia.

 

Postawa Rosji pozornie zdaje się być trudna do zrozumienia, a jej argumentacja – nie jest zbyt przekonująca. Wiadomo bowiem, że istnieje już wspólna baza danych osób, które mają zakaz wjazdu do któregoś z tych dwóch państw. Do tego praktycznie wszelkie próby przekraczania granicy przez nielegalnych migrantów, przemytu, w tym narkotyków, udaremniają skutecznie białoruscy pogranicznicy na granicy Białorusi z krajami Unii Europejskiej i Ukrainą, o czym niedawno mówił białoruski przywódca. W tym samym zaś czasie na Białoruś płynie strumień narkotyków z Rosji.

 

O co tak naprawdę chodzi Moskwie, wyjaśnienia można doszukiwać się w wypowiedzi rosyjskiego ministra spraw zagranicznych. Występując przed dziennikarzami po wspomnianym posiedzeniu, Siergiej Ławrow stwierdził, że rozwiązaniem czasowym może być otwarcie dla przekraczających granicę cudzoziemców punktów kontrolnych, docelowym zaś rozwiązaniem, jego zdaniem, winno być utworzenie wspólnego obszaru wizowego.

 

W powiązaniu ze stale i wytrwale powtarzanymi wezwaniami Moskwy do ściślejszej integracji trudno nie zgodzić się z kierownikiem projektu Belarus Security Blog, Andriejem Porotnikowem, że demonstracyjna zmiana zasad wjazdu cudzoziemców przez Białoruś jest środkiem, który ma przymusić Białoruś do wprowadzenia wspólnej polityki wizowej. Władzom białoruskim jednak wyraźnie nie jest to w smak…

 

W jednym z artykułów, poświęconych opisywanym tu przez nas sprawom, portal naviny.by zauważa:

 

„Wbrew nieustannym i absolutnie nieszczerym zapewnieniom o nierozerwalnej przyjaźni z Rosją, władze białoruskie już dawno, zaraz po gorących wydarzeniach z 2014 roku, zaczęły brać pod uwagę możliwość zastosowania w ich kraju scenariusza krymsko – donbaskiego. A wszak ludność Białorusi w dużej masie dała się zrusyfikować, do tego nieustannie poddawana jest praniu mózgów przez rosyjskie kanały telewizyjne, co stawia Białoruś w toczącej się wojnie informacyjnej w bardzo trudnej sytuacji.

 

W ostatnim czasie rosyjskie elity demonstrują niezadowolenie z powodu zbyt niezależnej, ich zdaniem, polityki zagranicznej Mińska, mówiąc, że „baćka” flirtuje z Zachodem i że nie chce wypełniać swych zobowiązań sojuszniczych (pretensje nasiliły się po odmowie rozmieszczenia na terytorium Białorusi rosyjskiej bazy lotniczej).

 

W moskiewskiej propagandzie pojawiły się tendencje, by ukazywać podobieństwa między Białorusią i Ukrainą: mówią, trzeba, działać, nim będzie za późno, trzeba zawrócić niebieskooką siostrę Białoruś ze złej drogi (zwalczyć rusofobię, a następnie doprowadzić do zmiany obranego przez nią kursu politycznego i ucieczki na Zachód).”

 

Łukaszence wyraźnie zaczęła przy tym doskwierać sytuacja, w której obywatele Białorusi oglądają przede wszystkim rosyjskie kanały telewizyjne, z nich czerpiąc wiedzę o tym, co dzieje się w świecie, ale także o tym, co dzieje się na Białorusi.

 

I oto władze białoruskie wykonały kolejny nieoczekiwany ruch – aresztowano białoruskich współpracowników agencji „Regnum”, uprawiającej propagandę w duchu wielkorosyjskim. Zdaniem komentatorów naviny.by, w ten sposób Łukaszenka wysłał Rosjanom jasny sygnał, że jest zdecydowany dać odpór propagandzie „ruskiego mira”.

 

Zdaniem wielu białoruskich komentatorów, Łukaszenka dąży do rozerwania więzów łączących Białoruś z Rosją, które to coraz częściej odbiera on jako krępujące jego swobodę. Pragnie on politycznie w większym stopniu zwrócić się w stronę Zachodu, ale to z kolei rodzi szereg zagrożeń – i nie chodzi tu wyłącznie o ewentualne reakcje Moskwy.

 

W listopadzie na Białorusi wykonano trzy wyroki śmierci, co wywołało gwałtowne reakcje na Zachodzie – pojawiły się żądania, by Białoruś niezwłocznie wprowadziła moratorium na wykonywanie wyroków śmierci. Nie budzą też entuzjazmu w kierowniczych kręgach Białorusi postulaty ideologiczne płynące ze strony dominujących w Europie Zachodniej środowisk lewicowo – liberalnych.

 

Polska, jako lider rosnącej na znaczeniu Grupy Wyszehradzkiej, jawić się tu więc może z jednej strony jako bezpieczny pomost łączący Białoruś z Zachodnią Europą, z drugiej zaś – jako osłona przed tym, co może stanowić dla niej zagrożenie.

 

W takich to okolicznościach doszło do całej serii wizyt polskich polityków na Białorusi, przy czym – co podkreślają komentatorzy białoruscy – spotykają się z nimi wszyscy liczący się przywódcy Białorusi, podkreślając przy tym, że przywiązują do tychże spotkań ogromną wagę.

 

– Żyjemy obok siebie, historię tak naprawdę mamy wspólną, problemy też wspólne, jedni mniejsze inni większe, a droga ministra z Warszawy do Mińska okazała się taka długa – stwierdził, witając się z ministrem spraw zagranicznych RP Witoldem Waszczykowskim, Aleksandr Łukaszenka.

 

Owe odwołania do wspólnej historii, do dziedzictwa Rzeczypospolitej Polski i Litwy są symptomatyczne, gdy chodzi ostatnie wypowiedzi Aleksandra Łukaszenki. Tak oto, zwracając się dziewięć miesięcy później do marszałka Karczewskiego, powiedział on:

 

„Wszelkie nasze interesy są zbieżne, nic nas nie dzieli. Zawsze żyliśmy w zgodzie i przyjaźni. Mamy bliską, a czasem wspólną historię.”

 

Towarzyszy temu zacieśnianie współpracy gospodarczej (czemu w głównej mierze poświęcona była wizyta na Białorusi wicepremiera Morawieckiego), ale także w dziedzinie edukacji (liczymy tu zwłaszcza na szerszy dostęp do nauki języka polskiego na Białorusi).

 

Wydaje się, że na dobrej drodze znalazła się sprawa legalizacji Związku Polaków na Białorusi. Co prawda na spotkaniu z dziennikarzami przewodniczący Rady Republiki Michaił Miasnikowicz podkreślił, że chciałby, aby doszło do połączenia obu Związków Polaków na Białorusi (nieuznawanego przez Polskę, ale uznawanego przez władze białoruskiego oraz uznawanego przez władze polskie, ale nieuznawanego przez władze białoruskie), ale zaraz dodał, że jest to sprawa samych Związków, aby doszły one do porozumienia.

 

Pojawiły się przy tym sygnały, że władze białoruskie gotowe są dopuścić do swojej sieci polskie kanały telewizyjne, w szczególności TVP Polonia. Wręcz życzyłyby sobie tego – jako swoistej przeciwwagi dla kanałów rosyjskich. Równocześnie oczekują jednak wycofania się Polski ze wspierania Telewizji Biełsat.

 

W tym miejscu należy podkreślić, że Telewizja Biełsat nie cieszy się zbyt dużą oglądalności na Białorusi, bowiem nadaje ona swoje programy jedynie poprzez satelitę telewizyjnego i nie jest ona dostępna w żadnej sieci kablowej, ani na platformie telewizji cyfrowej na Białorusi, podczas gdy to głównie za ich pośrednictwem obywatele Białorusi korzystają z telewizji. Ale to wokół Telewizji Biełsat skupiają się środowiska opozycyjne wobec Łukaszenki. Dodajmy przy tym, że część tych środowisk ma oblicze wyraźnie antypolskie, nie kryjąc swych fascynacji do banderyzmu.

 

Po ostatnich wizytach polskich polityków na Białorusi dominują sygnały, że Polska będzie chciała wycofać się z wywierania na Białoruś presji na przestrzeganie w niej „zachodnich standardów”, a skupi się na zabieganiu o polskie partykularne interesy. Taka perspektywa ponoć cieszy białoruski obóz rządowy, a niepokoi opozycję. Dał temu wyraz Nikołaj Statkiewicz po spotkaniu z Karczewskim:

 

– Nasi polscy koledzy najwyraźniej tak właśnie rozumieją swoje narodowe interesy – powiedział, poproszony o komentarz przez Agencję БелаПАН, Nikołaj Statkiewicz. – Oni już zapewne nie mówią naszym władzom o demokracji, uczciwych wyborach, a mówią o Związku Polaków, transmitowaniu na Białoruś kanału telewizyjnego TVP «Polonia» i tak dalej.

 

Oczywiście, nie możemy wykluczyć, że Łukaszenka, wykonując gesty wobec Polski i Polaków, jedynie chce podbić stawkę w negocjacjach z Rosją, dając Putinowi do zrozumienia, że posiada alternatywę wobec prorosyjskiego kursu. Tym bardziej jednak należy z uwagą śledzić to, co dzieje się na Białorusi, starając się możliwie jak najwięcej przy okazji ugrać dla Polski i dla mieszkających w tym kraju Polaków.

 

Wojciech Kempa

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!