Felietony Kultura

„Alan, wake up”

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Dziś przyjrzę się jednej z najbardziej „literackich” gier wideo. „Alan Wake” stworzona przez fińskie studio Remedy czerpie pełnymi garściami z prozy Stephena Kinga, zaś głównym bohaterem jest pisarz, którego zawód w W tym felietonie przyjrzę się jednej z najbardziej „literackich” gier wideo.

Alan Wake jest pisarzem, autorem poczytnych powieści sensacyjnych. Niestety, od kilku lat cierpi na niemoc twórczą, coraz częściej zagląda do kieliszka a jego małżeństwo z piękną i dobrą Alice przechodzi kryzys. Małżonkowie wyjeżdżają do położonego w stanie Waszyngton miasteczka Bright Falls by odpocząć, nacieszyć się sobą i zapomnieć o problemach. Otrzymują klucze od tajemniczej kobiety ubranej na czarno oraz zamieszkują w domku na wyspie pośrodku jeziora. Niestety, okazuje się, że Alice chciała, by wyjazd przywrócił również wenę Alanowi na co ten reaguje złością – nie przyjechał tu przecież by ślęczeć nad kolejną powieścią!

Złość na Alice szybko mu przechodzi, gdy kobieta zostaje porwana, a on sam budzi się w swoim samochodzie nie pamiętając dwóch ostatnich tygodni. Podróż przez las do stacji benzynowej, gdzie może być telefon, zmienia się w koszmar, a wkrótce Alan zda sobie sprawę, jak wielkie zło obudziło się w Bright Falls.

Grafika i udźwiękowienie

Grafika, poza jednym elementem, prezentuje się bardzo pięknie. Niejednokrotnie przed naszymi oczami rozpościerać się będą pejzaże jak z obrazka; skąpane w promieniach słońca lasy czy spowite mrokiem miasta-widma. 

Niestety, gorzej prezentują się postacie. Choć ich animacja jest płynna to twarze wyglądają fatalnie. Mimika jest sztywna i nienaturalna, razi na tle estetycznie wykonanych innych elementów gry.

Muzyka przygrywa w tle i ciężko mi przypomnieć sobie jakąkolwiek melodię. Sytuacja jednak zmienia się w momencie obrony sceny należącej do zespołu rockowego. Piosenka „Children of the Elder God” zagrzewa do boju, jak mało która.

Recenzja

Fabuła „Alana Wake’a” to opowieść grozy, niepozbawiona jednak wzruszających momentów i humoru. Nie są to może wyżyny scenopisarstwa, a gdy wszystko się wyjaśnia to czuć pewien niedosyt, jednak przedstawiona historia to niewątpliwy atut gry.

Co do rozgrywki, najważniejszego elementu każdej gry, mam mieszane uczucia. Bardzo podobały mi się etapy dziejące się za dnia, zwiedzanie miasteczka i okolic, rozmowy z jego mieszkańcami. Nocne wyprawy Alana również uważam za zaletę, atmosfera niepokoju, zbieranie porozrzucanych stron maszynopisu, poczucie osamotnienia. Niestety, ilekroć pojawiają się wszędobylscy wrogowie atmosfera znika. Choć pomysł na walkę z Opętanymi (czyli ludźmi-cieniami pozbawionymi własnej osobowości z czymś na kształt mentalności roju) jest nowatorski, najpierw należy pozbawić ich latarką osłony z mroku, a później strzelić, to jest ich zbyt dużo i po pewnym czasie zamiast straszyć irytują.

A mimo to „Alan Wake” to gra naprawdę udana. Potrafi stworzyć niezwykłą atmosferę, potrafi przyciągnąć fabułą, nawet te nieszczęsne spotkania z Opętanymi potrafią dać frajdę, bowiem czasami zamiast bawić się w Rambo warto uznać przewagę liczebną wroga i wziąć nogi za pas. Grę serdecznie polecam miłośnikom akcji, grozy, a nawet historii obyczajowych.

Stefan Aleksander Dziekoński

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!