Felietony Historia

Werwolf – pogrobowcy Hitlera

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Historia pierwszych lat po zakończeniu działań wojennych w Polsce nadal posiada wiele białych kart, które czekają na swoich historyków, którzy rzetelnie podejmą się takich tematów. Jednym z takich tematów jest bez wątpienia sprawa działalności Werwolfu.

Werwolf był niemieckim planem dywersji na terenach utraconych przez III Rzeszę Niemiecką. Główny twórca tego projektu Reinhard Gehlen (szef wydziału OKH Fremde Heere Ost, który po wojnie służył na rzecz wywiadu Stanów Zjednoczonych) opracował projekt struktury podziemnej organizacji wzorowanej na polskim ruchu oporu.  Wraz z rozpoczęciem okupacji przez państwa alianckie podziemne struktury rozpoczęły swoją działalność.

Z początkiem maja 1945 roku polska prasa podawała, że na obszarach zajętych przez USA i Wielką Brytanię wzmógł się ruch terrorystyczny Werwolf. Miało to miejsce na terenie Bawarii, Turyngii i Saksonii. Doszło tam, jak informowała prasa, (…) do sabotaży ze strony ukrywających się po wioskach i lasach SS-owców i gestapowców. Hitlerowskie bandy stosowały terror wobec swoich współbraci, którzy wypełniali polecenia władz okupacyjnych. W toku działań dochodziło również do morderstw na osobach, które były (…) wrogo ustosunkowane do hitleryzmu[1].

Do ataków doszło także na terenie Polski. Prasa informowała o interesującej formie komunikacji pomiędzy członkami Werwolfu. W początkowej fazie działania używali oni gołębi do porozumiewania się między sobą. W związku z tym faktem, hodowcy gołębi byli pod szczególnym nadzorem służb. W 1948 roku śląska prasa informowała, że pojawiło się podejrzenie o wykorzystywaniu do komunikacji nietoperzy. Miało to związek z faktem odnalezienia we Francji nietoperza z obrączką na nóżce z bibułką z tajnym szyfrem z napisem: „Zambach”[2].

Jeszcze w 1961 roku prasa donosiła o zamachach organizowanych przez Werwolf w Wiedniu. Mianowicie eksplodowały tam dwie bomby – jedna przed ambasadą amerykańską, a druga przed parlamentem. W pobliżu miejsca eksplozji pozostawione zostały karteczki z hasłami nazistowskimi z podpisem Werwolf[3].

Pierwszym dowódcą grupy Werwolfu został ostatni kierownik Hitlerjugend Axmann, który w 1947 roku został schwytany w lasach Hesji. Podczas przesłuchania zeznał on, że celem Werwolfu było prowadzenie nie tyle akcji militarnych albo partyzanckich, ale przemycanie kadr hitlerowskich do aparatu administracyjnego oraz zachowanie na późniejsze czasy elit wywodzących się z NSDAP i SS albo poprzez penetracje legalnych działających stronnictw politycznych, bądź też drogą tworzenia zamaskowanych stowarzyszeń i związków[4].

Warto pochylić się nad tą zapomnianą historią, gdyż w walce z Werwolfem ginęli Polacy, ( https://www.magnapolonia.org/zapomniany-bohater-walk-z-werwolfem/ ) którzy na tzw. Ziemiach Odzyskanych starali się zapewniać bezpieczeństwo swoim rodakom, którzy często pochodzący ze wschodnich obszarów II Rzeczpospolitej na tych terenach szukali bezpieczeństwa i spokoju po zawierusze II wojny światowej.

Źródła:

[1]„Terror i sabotaż”, Trybuna Robotnicza, 1945, nr 74, s.2.

[2]„Nietoperze łącznikami Werwolfu”, Śląski Dziennik Ludowy, 1948, nr 27, s. 1.

[3]„Dwie eksplozje w Wiedniu”, Trybuna Robotnicza, 1961, nr 195, s. 2.

[4]„Hitlerowscy oprawcy w służbie Bonn”, Trybuna Ludu, 1953, nr 91, s. 6.

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!