Felietony Historia

Ilu Polaków zostało siłą wcielonych do Wehrmachtu?

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Od lat jako naród Polski słusznie obchodzimy wielkie zwycięstwa naszych przodków w walce z wrogami naszej Ojczyzny. Wspomnienia takich zwycięskich walk z nazizmem jak Monte Cassino, Falaise, Lenino czy obrona Birczy powinno wzbudzać poczucie dumy z naszych przodków, którzy często nie zgadzając się otaczającą ich rzeczywistością polityczną swoją krwią gwarantowali oddanie dla sprawy polskiej i polskich obywateli.

Ilu Polaków zostało siłą wcielonych do Wehrmachtu? W okresie II Wojny Światowej i walk toczonych przeciwko bandom ukraińskich szowinistów o trwałość polskich ziem polskich, nasz żołnierz zapisał piękne karty waleczności i wytrwałości w obronie Ojczyzny. Niestety, w związku z mieszaniem się polityki do historii, na margines dyskusji spychany jest temat związany przymusową służbą wojskową Polaków w szeregach znienawidzonego Wermachtu. Według historyków liczba Polaków przymusowo wcielonych w szeregi niemieckiego wojska dochodzi nawet do 250 tysięcy osób.

W wyniku przegranej kampanii polskiej 1939 roku, Niemcy z terenów jakie objęli swoją okupacją cześć włączyli, bez uprawnień międzynarodowych, w skład III Rzeszy Niemieckiej. Na terenach tych (Obejmowały one Śląsk, Pomorze, Wielkopolskę, tzw. Kraj Warty – Wartegau oraz niektóre tereny dawnych województw krakowskiego, kieleckiego i warszawskiego)  doszło do tragicznych wydarzeń związanych z przymusem służby wojskowej dla znienawidzonego okupanta niemieckiego.

W związku z pogarszającą się sytuacją na frontach, na tworzone przez niemieckiego okupanta listy narodowościowe trafiały osoby wbrew swojej wiedzy lub zgodzie. Trzeba pamiętać, że Polacy, chroniąc życie i dobytek swoich rodzin, podpisywali niemiecką listę narodowościową. Niestety, przyjęcie tej listy związane były obowiązkiem służby wojskowej w znienawidzonym mundurze wroga. Dlatego też negatywne podejście całościowe do zagadnienia służby wojskowej w Wermachcie przez Polaków wynikać może jedynie z braku wiedzy historycznej lub celowego działania.

Warto w tym miejscu przytoczyć wspomnienia dr Adama Majewskiego lekarza 3. Batalionu 3. Dywizji Strzelców Karpackich (Armia Andersa we Włoszech) ze spotkań Polakami, którzy byli wcześniej przymusowo wcieleni do Wermachtu, lecz zdezerterowali i dołączyli do polskich jednostek walczących na półwyspie apenińskim:

Znajdowałem się w swej obórce i z Pytlem porządkowałem wykazy. Siedzieliśmy nachyleni nad stołem oświetlonym przez szeroko otwarte drzwi obórki. Nagle coś nam przesłoniło światło i usłyszałem trzask. Obydwaj z Pytlem odruchowo nachyliliśmy się. Jednak na szczęście nie zrobiliśmy „padnij”. W drzwiach stało trzech strzelców ubranych w nowiutkie mundury. Wyglądali na tak przepisowo umundurowanych, byli tak wyprężeni i salutowali tak sprężyście, że otworzyłem usta ze zdziwienia.

Szybko przeleciało mi przez głowę: Co za cholera, niby nasi, a nie nasi. I ten hałas? To było trzaśniecie kopytami jak w wojsku za świętej sanacji. Najstarszy strzelec z prawego skrzydła jeszcze raz trzasnął kopytami, podszedł, jak na paradzie, dwa kroki w moim kierunku i zameldował się z przydziałem do BPO [Batalionowego Punktu Opatrunkowego]. (…) Przyzwyczajony do naszych raczej swobodnych zwyczajów wewnątrz batalionu, byłem z jednej strony zachwycony ich żołnierską postawą, ale z drugiej jakoś przykro uderzał mnie ten automatyzm w zachowaniu (…)

Byłem trzy dni temu w brygadzie i załatwiałem jedną sprawę w kancelarii, a tu wchodzi taki „kesselringowiec” z tupotem, wyciąga rękę do góry i krzyczy: „heil!”. Nie zdążył dodać „Hitler”, bo wszystka wiara w kancelarii jak nie ryknie śmiechem. Biedaczek zaczerwienił się jak panna. Stanął wyprężony jak struna i nie wiedział, co ma mówić, łzy miał w oczach. Nie miał więcej jak dziewiętnaście lat. W końcu żal nam się go zrobiło. Kapitan do niego podszedł, poklepał go po plecach i powiedział: – Nie martw się, chłopie, to zejdzie z ciebie jak zła skóra z węża (…)

Szkopy specjalnie twardo ich szkolili, jako Polaków. Tresowali ich jak psy do polowania. Chodziło o to, żeby nic nie myśleli, a tylko odruchowo i bezwiednie wykonywali wszystkie rozkazy[1].

Takich historii naszych przodków jest mnóstwo, naszym obowiązkiem jest rzetelnie i zgodnie z prawdą przybliżać tę tragiczną historię naszych przodków, aby ukazać przed jakimi wyborami moralnymi, w celu chronienia swoich rodzin stawali nasi rodacy w czasie niemieckiej okupacji. Historia nie jest czarno-biała, posiada wiele odcieni i często dochodzi do sytuacji, że w danych wydarzeniach potrzebna jest analiza konkretnego przypadku, a nie ogólny zarys wydarzenia. Jesteśmy to winni naszym przodkom.

  • [1] Majewski A., Wojna, ludzie i medycyna, Lublin 1977, s. 174-180.

Polecamy również: Rodzice zbuntowali się po tym, jak do zawodów sportowych dziewcząt dopuszczono dewianta

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!