Felietony Kultura

Lech Baczyński, pisarz z Krakowa, którego opowiadania tłumaczone są na esperanto, w rozmowie o twórczości literackiej

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Wśród uliczek szarej codzienności czasami udaje nam się trafić do takiej, która zachwyca i porywa. Nie warto zatem iść na kompromis i sięgać jedynie po wytwory sztuki masowej. Niszowe wydawnictwa promują nierzadko fascynujące sploty słów, wciągające do niezwykłego świata wyobraźni autora, szczególnie, gdy chodzi o dzieła fantasy i science-fiction…

Lech Baczyński – pisarz i programista; zainteresowany starożytnością i archeologią. Laureat licznych konkursów na opowiadania kryminalne, fantastyczne i obyczajowe, m.in.     Ogólnopolskiego Konkursu na Opowiadanie Fantasy im. Krystyny Kwiatkowskiej oraz Międzynarodowego Festiwalu Kryminału. Jego opowiadania ukazały się drukiem w w antologiach (Sny Umarłych; Elgacon V, Neolegendy Krakowskie, BESTie 2020) i czasopismach (Pocisk) oraz magazynach elektronicznych (Histeria) i e-bookach (Nowoświaty, Świętologia). Dwa teksty zostały przetłumaczone na esperanto, a historię o świecie za sto lat zamknięto na cały wiek w Kapsule Czasu w Krakowie. Lech to także twórca limeryków, zwycięzca konkursu na limeryk Na prawy brzeg (Kraków, 2012 r.). Jest autorem wielu różnorodnych tekstów, a o jego twórczości szerzej przeczytać można na stronie www.baczynski.com

W jaki sposób w życiu programisty funkcjonuje zainteresowanie naukami humanistycznymi: literatura, i archeologia?

Zawsze interesowały mnie różne rzeczy. Gdy nudzą mnie sprawy ścisłe, mogę zająć się  humanistycznymi, i na odwrót. Taki płodozmian dobrze wpływa na mózg. Stale coś czytam albo piszę. Jak nie program komputerowy, to powieść lub opowiadanie. Byłem też kilka razy na wykopaliskach archeologicznych, nawet udało mi się tam pomóc przy kopaniu i czyszczeniu znalezisk. Uczestniczyłem też w kursach archeologii na uczelniach w USA, zdalnie – przez Internet. Dla mnie rzeczy „humanistyczne” to dobra odskocznia od programowania, chociaż i tak (w dzisiejszym świecie) trzeba do nich używać komputera.

Jesteś mocno interdyscyplinarny. Czy to pomaga w kreowaniu świata przedstawionego w tekstach prozatorskich?

Bardzo pomaga. Na przykład, gdy piszę opowiadanie science-fiction, przydaje się fizyka. Mam w planie książkę, której akcja dziej się w czasach starożytnych i w tym przypadku przyda się z kolei znajomość historii. A teraz piszę powieść, w której główny bohater włamuje się do sieci internetowej – tu wykorzystam wiedzę informatyka.

Kiedy zacząłeś pisać?

W szkole źle szło mi pisanie wypracowań. Odpowiadałem na zadany temat bardzo lakonicznie, konkretnie. A to było zbyt krótkie, trzeba było „lać wodę”. Natomiast zawsze chciałem wydać swoją książkę. Bardziej serio pisaniem zainteresowałem się na wakacjach nad morzem w 2014 roku. Trochę mi się tam nudziło, a usłyszałem, że jest konkurs na opowiadanie kryminalne. Jurorem był Mariusz Czubaj. Napisałem historyjkę i zdziwiłem się, że w ogóle to potrafię. Nie wygrałem; na konkurs przyszły sto pięćdziesiąt trzy teksty. (śmiech!) Ale od tego czasu zacząłem pisać na poważnie.

Tworzysz dopowiadania kryminalne, fantastyczne i obyczajowe. Czy w każdym z gatunków czujesz się równie dobrze?

Najważniejszy jest dla mnie pomysł i przesłanie, temat utworu. A czy będą tam krasnoludki, rakiety czy trupy, to już dla mnie sprawa drugorzędna. Opowiadań obyczajowych piszę najmniej, chociaż właściwie każde – czy to kryminał, czy fantastyka – ma w sobie jakiś dylemat moralny i konsekwencje podjętego wyboru.

Jaka jest różnica w procesie tworzenia opowiadań we wspomnianych gatunkach?

W kryminale trzeba się nagłowić, by zaplątać tropy, podrzucić wskazówki, ale i zmylić czytelnika. Przypomina to wielowymiarową układankę. W fantastyce wypada stworzyć interesujący spójny świat – i w fantasy, i w science-fiction. Ale daje to dużo frajdy i swobody w wymyślaniu. Można napisać różne szalone rzeczy, w które czytelnik uwierzy, jeśli tylko są wewnętrznie spójne.

Swoje teksty publikujesz w antologiach, a także w czasopismach papierowych i internetowych oraz w e-bookach. Masz też swoją stronę autorską.

Miałem to szczęście, że moje teksty wydrukowano w antologiach i czasopismach. Są też ebooki, niektóre do pobrania bezpłatnie (np. antologia świąteczna Świętologia), natomiast inne płatne, jak Nowoświaty – zbiór opowiadań zainspirowany rokiem Lema (wydany też w wersji audio). A na stronie internetowej www.baczynski.com można poczytać kilka opowiadań, na przykład to o prezydentach USA i Rosji. Są tam też linki do tekstów na YouTube, gdyż dwie historie zostały nagrane przez profesjonalnego lektora: jedna sensacyjno-szpiegowska i jeden horror (nieco kafkowski).

Twoje największe osiągnięcie literackie?

Ciężko powiedzieć, co było największe, bo wszystkie są drobne, ale za to jest ich dużo. Udało mi się opublikować kilka opowiadań w papierowych antologiach, nawet w twardej oprawie (Sny Umarłych – zbiór weird fiction, NeoLegendy Krakowskie – zmyślone legendy o prawdziwych miejscach). Zakwalifikowałem się — dobrym opowiadaniem — na warsztaty literackie w ramach Międzynarodowego Festiwalu Kryminału we Wrocławiu. Tekst ten został potem wydrukowany w magazynie literacko-kryminalnym Pocisk. Byłem na Targach Książki w Krakowie jako autor, na panelu dyskusyjnym. Wygrałem konkurs na limeryk o Krakowie.

Interesującym faktem w Twojej biografii jest tłumaczenie dwóch tekstów, które napisałeś, na esperanto. Jak to się stało?

Dwa razy wziąłem udział w konkursie Esperanto łączy ludzi zorganizowanym przez Książnicę Podlaską i Białostockie Towarzystwo Esperantystów. Można było przesłać opowiadanie po polsku albo w esperanto. Napisałem teksty po polsku, ale padały tam też różne słowa w obcych językach — na przykład, gdy prezydenci Rosji i USA nie mogli się dogadać, a tłumacza nie było (pozbyli się go w sensacyjny sposób). Potem te opowiadania zostały przetłumaczone na esperanto, by każdy, kto zna ten język, mógł je przeczytać. Antologia z tekstami trafiła do bibliotek na całym świecie, na przykład Austriackiej Biblioteki Narodowej, Głównej Biblioteki Światowego Związku Esperantystów w Rotterdamie, do Albanii, Finlandii, nawet do Nepalu.

Bieżący proces twórczy i plany na przyszłość?

Piszę powieść o znudzonym urzędniku, który włamuje się do poczty elektronicznej, przez co wplątuje się w grube kłopoty. Staram się na tym skupić, przez co prawie nie piszę opowiadań. Ale tworzenie powieści idzie powoli. To moja pierwsza i mam nadzieję, że ją skończę. Wcześniej miałem pomysł na kryminał, jednak nie wyszedłem poza fazę planowania i researchu. W kolejce mam dużo innych projektów powieści, na przykład historycznej, której akcja obejmuje kilka wieków. Może wrócę też do porzuconego kryminału. Mam również pomysł na historię dotyczącą całunu turyńskiego oraz powieść fantastyczną. Ale zanim cokolwiek z tego zacznę, najpierw koniecznie muszę skończyć i wydać tę książkę, którą teraz piszę.

Dziękuję za rozmowę!

autor: Agnieszka Kuchnia-Wołosiewicz

https://kuchniawolosiewicz.blogspot.com/

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!