Historia

5 Dywizja Wojska Polskiego na Syberii – pamięć zapisana w śniegach wschodu

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Syberia w świadomości Polaków pozostaje krainą, która przez lata polskiej niewoli stanowiła nieogrodzone więzienie, do którego spływali tysiącami polscy patrioci, ponosząc karę za swoje antycarskie zachowanie.

Jednak Syberia nie zapisała się w historii Polski jedynie krwawym prześladowaniem Polaków w okresie zaborów, czy brutalnie stłumionego Powstania Zabajkalskiego, lecz również bohaterską postawą żołnierza polskiego z V Dywizji Syberyjskiej.

5 Dywizja Syberyjska została utworzona w czasie wojny domowej toczonej przez oddziały białej Rosji z bolszewikami. W jej skład weszli Polacy będący początkowo jeńcami z armii niemieckiej i austriackiej oraz Polacy służący w armii rosyjskiej[1].

Początki tworzenia polskich oddziałów sięgają 1918 roku. Wtedy to ówczesny major Czuma zaczął organizować polskie wojsko, które już jesienią i zimą 1918 roku walczyło z bolszewikami na Uralu (1 pułk strzelców). Jednocześnie w Nowo-Nikałajewsku tworzono resztę polskich oddziałów, z których powstała 5 Dywizja Wojska Polskiego na Syberii. Na jesień 1918 roku w skład dywizji wchodziły trzy pułki piechoty oraz formujące się pułki jazdy i artylerii i oddziały specjalne[2]. Rok 1919 upłynął na dalszych walkach z bolszewikami i ustawicznym cofaniu się na wschód, z nadzieją przedarcia się do Ojczyzny drogą morską[3].

W momencie dalszej walki wojsk polskich na Syberii do Polski przybył przez Japonię i Stany Zjednoczone podpułkownik wojsk polskich Romuald Wolikowski, w celu złożenia sprawozdania z sytuacji, w jakiej znajdowała się polska dywizja pod dowództwem pułkownika Czumy. W swoim sprawozdaniu podpułkownik podkreślił: duch wojska polskiego na Syberji jest pełen otuchy i wiary w zwycięstwo, ale wojsko to pragnie dostać się do Ojczyzny, wzorem armji jenerała Hallera. Ponadto Wolikowski zwrócił uwagę na fakt przebywania na Syberii około pół miliona Polaków, którzy nie mają nawet swojego konsula, mogącego bronić ich interesów. W związku z tą sytuacją rząd Kołczaka mobilizował do wojska polskich obywateli[4].

W tym czasie polska dywizja cały czas wycofywała się na wschód. Jak ciężkie było to zadanie najlepiej ukazuje pismo, jakie 9 stycznia 1920 roku otrzymał generał Syrowy[5], dowódca carskiego korpusu od pułkownika Czumy. W liście tym polski dowódca pisał: Wojsku polskiemu wypadło najtrudniejsze zadanie obrony cofających się wojsk sprzymierzonych. Zadanie to wojsko polskie wypełniły, nie szczędząc swych sił (…) Ewakuacja wojsk polskich posuwała się wyjątkowo bardzo powoli, zawdzięczając tylko zbyt wolnemu posuwaniu się czeskich transportów. Tak było pod Tajgą 23 grudnia 1919 i to samo powtórzyło się pod Krasnojarskiem (…) W danej chwili nadchodzi katastrofa: na stacji Klukwennaja stoi 19 czeskich transportów, czekających przesłania parowozu ze Wschodu. Regularna czerwona armia, która weszła do Krasnojarska (…) jutro dojdzie do Klukwennaja, a wycieńczeni w poprzednich bojach straciwszy 100 zabitych i kilkuset rannych,naturalnie będziemy bezsilni, aby zatrzymać jej ofensywę. Nie widząc wyjścia i uważając obecną sytuację za nader zgubną (…) dowództwo polskie uważając za niemożliwe zostawienie w polu kobiet i dzieci w imię miłości bliźniego zwraca się do Pana z prośbą o przepuszczenie tylko 5 transportów z rannymi, kobietami i dziećmi. Generał Syrowy nie wyraził zgody nawet na taką propozycję. Stwierdził: (…) ani jeden polski transport nie może być przepuszczony przeze mnie na wschód. Tylko po odejściu ostatniego transportu ze stacji Klukwennaja możecie posunąć się naprzód[6].

W wyniku zdrady, jakiej dopuściły się wobec polskiej dywizji oddziały czechosłowackie, wchodzące wraz z polskimi oddziałami w skład wojsk sprzymierzonych na Syberii, wzięci do niewoli „sybiracy” przeszli piekło w obozach jenieckich, gdzie skazani zostali na ciężkie roboty. Wielu z tych żołnierzy z powodu głodu czy tyfusu umarło zanim, zgodnie z postanowieniami traktatu ryskiego z 1921 roku, mogli powrócić do ukochanej Ojczyzny[7].

Zanim doszło do złożenia broni, kapitan Jasiński-Stachurek 5 lutego 1920 roku wysłał ostatni list do generała czeskiego, w którym pisał: Ja, osoba urzędowa, (…) żądam od Pana odpowiedzi i podaję do wiadomości Pańskich żołnierzy i całego świata o tej haniebnej zdradzie, która niezmazanym piętnem ciążyć będzie na Pańskim sumieniu i na pańskim nowiutkim czechosłowackim mundurze. (…) Pan kat Słowian, który własnymi rękami pogrzebał w śniegach i więżieniach Syberii, odradzającą się rosyjsko-słowiańską armię, (…) Piątą Polską Dywizją i pułkiem Serbów[8].

Część oddziałów, które nie pogodziły się z kapitulacją rozpoczęło przebijanie się do Władywostoku, gdzie dotarły na brytyjski okręt, dający szansę powrotu do Polski, do której dopłynęły w lipcu 1920 roku[9]. Sybiracy w momencie śmiertelnego zagrożenia ze strony sowieckiej nawały, jaka wówczas żbliżała się do stolicy Polski, ruszyła do jej obrony, walcząc do jesieni 1920 roku[10].

Powracająca do Ojczyzny 5 Dywizja Syberyjska stanowiła również szansę ucieczki z „sowieckiego raju” dla wielu Polaków zamieszkujących Syberię. Przykładem jest postać Jana Wojtkiewicza. Był on powstańcem styczniowym, który za swój udział w polskim zrywie został skazany początkowo na 6 lat ciężkich robót w kopalniach Nerczyńskich z przykuciem do taczek, następnie zamieniono mu karę na zesłanie na sybir z bezterminową służbą w wojsku. Po 18 latach wrócił do kraju, jednak w czasie I wojny światowej został ponownie wywieziony na Syberię, gdzie w jego domu zorganizowano pierwsze na Syberii harcerstwo polskie[11].

Polska, obchodząca w zeszłym roku 100-lecie niepodległości, zawdzięcza odrodzenie tysiącom swoich synów i córek gotowych walczyć, ginąć przez okres ponad stuletniej niewoli. Polska, w setną rocznicę zerwania kajdan jest wdzięczna każdemu swemu wiernemu dziecku, skłonnemu przez całą jej historię nie tylko ponosić ofiarę krwi, lecz również kultywować daleko od rodzinnych ziem polską tradycję w mowie i czynach.

Agata Żabierek

 

 

[1] R. Kostera, Dzieje dobytego miecza, „Naród i Wojsko” 1928, nr 6-7, s. 5-8.

[2]  Oręż polski na Syberji, „Kurjer Warszawski” 1933, nr 166, s. 5.

[3] W syberyjską rocznicę, „Nowiny” 1933, nr 45, s. 1.

[4] Kronika polityczna, „Kurjer Warszawski” 1919, nr 217, s. 4.

[5] Jan Syrovy (1888-1970) czeski generał armii, w latach 1927-1933 naczelnik Sztabu Głównego Wojska Czechosłowackiego. Przyjął dyktat z Monachium.

[6] Kim jest gen. Syrowy?, „Dziennik Bydgoski” 1938, nr 221, s. 3.

[7] W syberyjską rocznicę, „Nowiny” 1933, nr 45, s. 1.

[8] Karta z dziejów czeskiego bohaterstwa, „Dziennik Bydgoski” 1938, nr 97, s. 5.

[9] Nasz wysiłek zbrojny w walce o niepodległość, „Dziennik Bydgoski” 1929, nr 187, s. 5.

[10] W syberyjską rocznicę, „Nowiny” 1933, nr 45, s. 1.

[11] Zgon weterana, „Nowiny: żołnierska gazeta ścienna” 1935, nr 88, s. 1.

Powyższy artykuł ukazał się pierwotnie w czasopiśmie Kresowe Stanice, w numerze 1/2019
http://osadnicy.org/index.html

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!