Felietony

Dla żołnierza Wojska Polskiego słowa przysięgi były święte

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Dla żołnierza Wojska Polskiego wychowanego w duchu patriotyzmu i honoru słowa przysięgi żołnierskiej były święte. Wśród tych słów wielkie znaczenie miała ochrona znaków pułkowych, aby nie trafiły one w ręce wroga. Po klęsce w kampanii polskiej w 1939 roku duże znaczenie dla podtrzymania morale polskich żołnierzy stanowiło otrzymanie znaków pułkowych stworzonych na ojczystej ziemi. Jednak przeprowadzenie akcji przerzucenia uszytych znaków wojskowych przez ogarniętą wojną Europę nie należało do łatwych zadań. Przykładem jest historia związana ze sztandarem dla Polskich Sił Powietrznych.

Idea wykonania sztandaru dla polskiego lotnictwa zrodziła się w bazie Lyon-Bron we Francji. Inicjatorem był kpt. pil. Jan Hryniewicz. Zwrócił się on z prośbą do swojej matki, aby w Wilnie wyhaftowano sztandar, który poświęcony miał zostać w Ostrej Bramie. Projekt rozpoczęto realizować w Wilnie od stycznia 1940 roku. Haftowały siostry Benedyktynki. Gotowy sztandar trafił do Kowna, a stamtąd do Sztokholmu i dalej na zachód.

Zdzisław Antoni Jeziorański, znany bardziej jako Jan Nowak – Jeziorański, w swoich wspomnieniach wydanych w formie publikacji pt. „Kurier z Warszawy” opisał poświęcenie związane z przerzutem tego daru dla polskich lotników.

Główną rolę w tej akcji odegrał przedwojenny pracownik polskiej „Dwójki” major Michał Rybikowski1, zajmujący się wywiadem na Niemcy. W czasie wojny został wprowadzony w kontakt z rezydentem wywiadu japońskiego na Europę, który obdarzył go zaufaniem. (W tym czasie zmienił nazwisko na Piotr Iwanow, emigrant rosyjski zamieszkały przed wojną w Mandzurii, co dawało mu prawo do japońskiego obywatelstwa) Dzięki takiej protekcji, mógł prowadzić swoją działalność na terenie wroga.

Jan Nowak, odnosząc się do sprawy związanej ze sztandarem lotniczym, zapisał:

W czasie jednej z takich ryzykownych podróży Michał złożył jak zwykle przewiezioną pocztę w attachacie japońskim w Berlinie i przy okazji spotkał się z żądaniem zabrania sporej paczki, którą japoński konsul przywiózł z Kowna jeszcze przed wybuchem wojny między Niemcami a Rosją. Jak się okazało pakunek zawierał sztandar jednego z pułków piechoty i drugi – wyhaftowany dla lotników przez kobiety polskie z Wilna z hasłem „Miłość żąda ofiary”. Paczka była spora. Oprócz sztandarów były w niej także groty z metalowymi orłami. Japończyk domagał się stanowczo zabrania „gorącego” bagażu. W pierwszym odruchu Michał odmówił. Nie miał gdzie ukryć go w Berlinie, a jego zadania były zbyt doniosłe, aby mógł narażać je ulegając względom natury sentymentalnej. Nie mógł jednak pogodzić się z myślą, że oba sztandary zostaną zniszczone lub w najlepszym razie utkną do końca wojny w japońskim sejfie. Zabrał więc w końcu niebezpieczną przesyłkę i zaczął kombinować, jak ją przemycić przez kontrolę celną na lotnisku Tempelhof. Podpatrzył jaką walizkę ma jego japoński szef. Zaczął szperać po berlińskich sklepach w poszukiwaniu drugiej, takiej samej. Miał szczęście – znalazł. Przepisową plombę zabezpieczającą pocztę dyplomatyczną udało mu się przed rewizją przenieść ukradkiem z walizki Japończyka na swoją. Oba sztandary wywędrowały więc z Berlina na wolność jako bagaż dyplomatyczny japońskiego generała, po czym plomba najspokojniej wróciła niespostrzeżenie na swoje miejsce2.

W czasie wojny o wolność i suwerenność polski żołnierz nie tylko walczył na pierwszej linii wroga, wzbudzając podziw u swoich sojuszników, a strach u wroga, lecz prowadził również ciężką, obarczoną wielką odpowiedzialnością akcję wywiadowczą, która pomimo, że odbywała się bez rozgłosu, wspomagała walkę aliantów z niemieckim burzycielem pokoju na świecie. Naszym obowiązkiem jest pamięć o tych cichych bohaterach II wojny światowej, gdyż swoją pracą włożyli wielki wkład w pokonanie nazistowskich Niemiec.

Krzysztof Żabierek

2 Z.J. Nowak – Jeziorański, Kurier z Warszawy, Warszawa 1989, s. 122.

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!