Wiadomości

24-latka mieszkała z córką w namiocie. Dlaczego?

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

24-letnia Alina od października mieszkała w namiocie ze swoją dwuletnią córeczką. W następstwie interwencji policji jej dziecko trafiło do szpitala, a ona usłyszała zarzuty i zamieszkała w schronisku dla bezdomnych. W rozmowie z “Faktem” opowiedziała swoją historię.

W poniedziałek policjanci otrzymali zgłoszenie od pracownika socjalnego, że w lesie przy al. Jana Pawła II w Gdańsku rozstawiony jest namiot, w którym prawdopodobnie znajduje się dziecko. Funkcjonariusze pojechali na miejsce, wylegitymowali m.in. 24-letnią kobietę i znaleźli jej dwuletnią córkę, która miała na sobie koszulkę z krótkim rękawkiem. Lekarz stwierdził, że dziecko jest wychłodzone, głodne i ma infekcję górnych dróg oddechowych. Zostało przewiezione do szpitala na badania. Potem ma zostać umieszczone w pieczy zastępczej.

– Sąd Rodzinny działając w trybie zabezpieczenia zdecydował o umieszczeniu dziecka w pieczy zastępczej wskazanej przez Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie w Gdańsku. Wszczęte z urzędu zostało też postępowanie o pozbawienie lub ograniczenie władzy rodzicielskiej nad małoletnią – przekazał w rzecznik Sądu Okręgowego w Gdańsku sędzia Tomasz Adamski.

Alina została zatrzymana i doprowadzona do policyjnego aresztu. Usłyszała zarzuty narażenia córki na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. Nie przyznała się. Tego samego dnia Sąd Rejonowy w Gdańsku, nie stosując się do wniosku prokuratury, która chciała tymczasowego aresztu dla kobiety, zdecydował o zastosowaniu wobec niej dozoru policyjnego. Matka dziecka zamieszka teraz w schronisku dla bezdomnych.

24-letnia Alina w rozmowie z „Faktem” opowiedziała o swojej sytuacji. Kobieta do Gdańska przyjechała z Lublina. Wyznała, że do bezdomności „dochodziła w ratach”. „Sama utrzymywałam rodzinę. Mąż nie dawał nam żadnego wsparcia, całe dnie siedział przed komputerem. W zamian po powrocie z pracy zastawałam głodne i niezaopiekowane dziecko” – opowiada.

Kobieta postanowiła odejść rok temu, kilka dni przed świętami Bożego Narodzenia. Z Lublina trafiła do miejscowości Łobza w województwie zachodniopomorskim, do swoich znajomych. Ale kilka miesięcy później oni stracili wynajmowane mieszkanie.

– Dlatego zdecydowaliśmy się na szukanie pracy w Gdańsku. W międzyczasie prosiłam o pomoc męża, ale nie reagował na wiadomości. Miałam nadzieję, że przeczekamy chwilę w namiocie i w tym czasie odłożę pieniądze na wynajęcie czegoś. Pracowałam, gdzie się dało, także jako sprzątaczka. Pomóc miał nam mediator, ale mąż się na to nie zgodził. Kiedyś w ósmym miesiącu ciąży obudził mnie o 5.30 i kazał iść do pracy, za niego, bo jemu się nie chciało, osiem i pół godziny byłam tam na nogach – wyznaje.

– Z biedy posypało mi się wszystko. Córka to całe moje życie – dodaje i zapewnia, że zrobi wszystko, by odzyskać dziecko.

/FAKT, PORTAL TVP.INFO/

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!