Felietony

„Newsweek”, czyli niemiecka gadzinówka o „polskich obozach”

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

„Choć niewielu Polaków o tym wie, a politycy wolą nie pamiętać, po wojnie w polskich obozach zamęczono nawet 60 tysięcy osób. Zdarzało się, że już kilka dni po wyzwoleniu nazistowskich obozów śmierci, prycze po ocalonych zajmowali nowi więźniowie. Wszystko pod czujnym okiem Polaków” – pisze w odpowiedzi na polską akcję „German Death Camps” niemiecka polskojęzyczna gadzinówka, czyli „Newsweek”.

 

Warto odnotować, że w tekście, który znajdujemy na łamach „Newsweeka”, słowo „niemieckie” nie pada ani razu. Natomiast obozy powstałe po 1945 na terenie naszego kraju były jak najbardziej „polskie”, nawet jeśli pozostawały one w gestii NKWD, a Polacy mogli się w nich znaleźć jedynie w charakterze więźniów.

 

Szczególnie wiele miejsca niemiecka gadzinówka poświęca obozowi w Świętochołowicach – Zgodzie.

 

„Zgoda nie była obozem zarządzanym przez nazistów. Powstała później w 1945 roku na miejscu filii obozu w Auschwitz-Birkenau. Otworzyli ją Polacy” – czytamy w artykule, z którego możemy nadto dowiedzieć się, że „takich obozów jak Świętochłowice-Zgoda między 1945 a 1950 rokiem działało w Polsce ponad dwieście”.

 

„Warunki w polskich obozach nie odbiegały od tych panujących w obozach prowadzonych przez nazistów. Głód, choroby, katorżnicza praca, terror. Komendant w obozie w Świętochłowicach Salomon Morel z satysfakcją witał więźniów zapewnieniem, że „Auschwitz to pestka, przy tym, co im tam zgotuje”. Nie żartował” – pisze „Newsweek”, cytując książkę „Mała zbrodnia” autorstwa Marka Łuszczyny.

 

Dodajmy, że ów Salomon Morel, jako Żyd z Lubelszczyzny, a zarazem funkcjonariusz komunistycznej bezpieki, który sędziwego wieku dożył w Izraelu, w sposób szczególny zwykł pastwić się nad byłymi SS-manami, którym wyraźnie dawał do zrozumienia, że to w odwecie za to, co ci czynili z jego rodakami w niemieckich obozach zagłady. Ale o tym się z „Newsweeka” nie dowiemy, bo zakłócałoby to wydźwięk całego tekstu…

 

Kilka lat temu, polemizując z liderem Ruchu Autonomii Śląska, Jerzym Gorzelikiem, pozwoliłem sobie zauważyć:

 

W samym tylko KL Auschwitz więziono 27.380 mieszkańców Prowincji Górnośląskiej (nie licząc Żydów i Cyganów, którzy byli w sposób odrębny „numerowani”). W zdecydowanej większości byli to żyjący tu od pokoleń Ślązacy.

 

Z tych ponad 27 tysięcy osób doczekało końca wojny zaledwie 9.054. Z pozostałych przeszło 18 tysięcy osób zdołano ustalić personalia (imię i nazwisko, względnie samo tylko nazwisko) 7.969 osób. Pozostali znani są tylko z numerów, bo dla hitlerowców człowiek był tylko numerem…

 

W KL Auschwitz wykonano wyroki śmierci na 3.118 mieszkańcach Prowincji Górnośląskiej, z czego zidentyfikowano z imienia i nazwiska jedynie 1.830 osób (1.519 mężczyzn i 286 kobiet). Pozostali znani są jedynie z numerów…

 

Przy całej potworności takich ludzi jak Salomon Morel i jego komanda, którym to po wojnie przyszło decydować o życiu ludzi, skierowanych do zarządzanego przez nich obozu w Świętochłowicach – Zgodzie, a także szeregu innych, to trudno te czasy zestawiać z tym, co działo się wcześniej.

 

W niemieckich obozach zagłady śmierć poniosły miliony ludzi. Za tą niewyobrażalną zbrodnią stało państwo niemieckie i naród niemiecki. Dziś Niemcy robią wiele, aby rozmyć swoją winę, pragnąc się nią podzielić z innymi….

 

Przy tym doprawdy trzeba dużo złej woli, by uznać osoby takie jak Salomon Morel za reprezentatywne dla polskiego społeczeństwa. Wręcz możemy zauważyć pewną prawidłowość – jeśli jakiś volksdeutsch ze Śląska brał udział w holokauście, wtedy jest on wskazywany jako przykład Polaka, który antysemityzm wyssał z mlekiem matki. Jeśli ten sam osobnik (z tego właśnie powodu) po wojnie znalazł się na przykład w obozie w Zgodzie – wtedy jest on w tych samych mediach prezentowany jako prześladowany przez Polaków Ślązak, zaś prześladujący go Żydzi nagle przeistaczają się w polskich nacjonalistów.

 

Wojciech Kempa

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!