Europejscy przedstawiciele przemysłu metalurgicznego twierdzą, że podatek od emisji dwutlenku węgla, który Unia Europejska wprowadziła na granicach, jest zbyt łagodny dla silnie zanieczyszczających towarów importowanych z Chin, Brazylii, Ukrainy i Stanów Zjednoczonych. Źle policzony „ślad węglowy”podważa cały sens cła CBAM w konsekwencji czego dojdzie do upadku rodzimego przemysłu.
Unijne cło węglowe faworyzuje Chiny kosztem europejskiego przemysłu. Od nowego roku Unia wprowadza opłatę graniczną na cement, stal, aluminium i nawozy z państw o słabszych normach środowiskowych. W teorii ma to chronić europejską produkcję, która płaci około 80 euro za każdą tonę emisji CO2. W praktyce okazuje się, że Komisja Europejska rozważa przyjęcie zaniżonych, niemiarodajnych wskaźników emisji dla importu z Chin, Brazylii i USA.
Według ekspertów branży metalurgicznej, UE nie doszacowała emisyjności towarów z krajów spoza swojego terytorium, głównie z Chin i Ukrainy. Według głupich albo -trzeba to napisać wprost- przekupionych łapówkami urzędników unijnych, chińska stal ma „mniejszy” ślad węglowy niż europejska. W związku z tym cło węglowe, jako mechanizm mający zwalczać emisję CO2 będzie nieskuteczne. Jedynym realnym efektem będzie -tylko i wyłącznie- zniszczenie europejskiego przemysłu.
Dokumenty omawiane na zamkniętym posiedzeniu ekspertów pokazują, że niektóre produkty stalowe z państw trzecich, mają wstępnie przyjęte emisje niższe niż stal wytworzona w Unii. To oznacza, że „brudniejsza” produkcja staje się według unijnych tabel bardziej ekologiczna. Przedstawiciele branż energochłonnych, od stali po nawozy, sygnalizują, że zbyt niskie wartości emisji, deklarowane przez Chiny, USA i Ukrainę, uniemożliwią uczciwą konkurencję.
Fałszywie zaniżone emisje zagraniczne uderzą w europejskie zakłady produkcyjne i całkowicie wypaczą logikę mechanizmu, który miał zatrzymać ucieczkę przemysłu poza Unię. Zamiast ochrony unijnej produkcji powstanie system premiujący globalnych trucicieli i utrudniający funkcjonowanie europejskim firmom. Komisja próbuje w ekspresowym tempie dopiąć przepisy, ponieważ CBAM ma obowiązywać już od 1 stycznia 2026 roku.
Skutki nieprzemyślanych decyzji będą jednak nieodwracalne przez co najmniej 2 lata, ponieważ właśnie tyle mają obowiązywać domyślne wartości emisji. Jeżeli teraz zostaną przyjęte błędne, zaniżone parametry, europejscy producenci poniosą realne straty, podczas gdy importerzy zostaną zwolnieni z odpowiedzialności.
Tak kończą się próby zwalczania nieistniejących problemów. Moglibyśmy po prostu porzucić system ETS oraz wszelkie normy klimatyczne i kupować europejskie towary. Niestety, ideologia zielonego komunizmu jest silniejsza niż jakiekolwiek odruchy zdrowego rozsądku.
Polecamy również: Globaliści znów uderza w gotówkę. Chodzi o bankomaty
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!





