Roman Majewski: Kibice – ostatni bastion polskości
W ostatnich tygodniach obserwujemy zjawisko, które zasługuje na głębszą refleksję, a nawet na słowa uznania. Mowa o jednoczeniu się środowisk kibicowskich w obronie Ojczyzny przed narastającym zagrożeniem niekontrolowanej imigracji. Dla liberalno-lewicowych elit to temat niewygodny, często przedstawiany jako przejaw ksenofobii lub rasizmu. Ale prawda jest zupełnie inna. Kibice to dziś jeden z ostatnich bastionów polskiej tożsamości i zdrowego rozsądku.
Środowisko kibicowskie od lat jest demonizowane przez liberalne media i lewicowe portale. Przykład? W trakcie kampanii wyborczej media grzmiały o „zagrożeniu”, jakie rzekomo stanowi Karol Nawrocki tylko dlatego, że jest kibicem Lechii Gdańsk. Tymczasem kibice to wspólnota oparta na wartościach: lojalności, honorze, przywiązaniu do barw klubowych, ale również narodowych.
Od lat obecni są tam, gdzie potrzeba od Marszu Niepodległości, przez historyczne oprawy na stadionach, po akcje patriotyczne w lokalnych społecznościach. Ich przekaz jest jasny: Bóg, Honor, Ojczyzna – to nie są puste slogany, lecz zasady, według których żyją. To środowisko świadome, odporne na lewicową propagandę i polityczną poprawność.
Nie chodzi o straszenie chodzi o fakty. Niekontrolowana imigracja z krajów o radykalnie odmiennej kulturze niesie ze sobą realne zagrożenie utraty suwerenności kulturowej. Wystarczy spojrzeć na to, co dzieje się dziś w krajach Europy Zachodniej. Getta, zamieszki, przemoc, ataki na kobiety, rosnąca przestępczość i agresywna ekspansja islamu. To nie są bajki, lecz codzienność Paryża, Sztokholmu czy Brukseli. Kibice rozumieją jedno – jeśli nie zareagujemy dziś, jutro będzie za późno.
Działają więc jak strażnicy – nie tylko granic fizycznych, ale również kulturowych. Ich sprzeciw wobec islamizacji i polityki „otwartych drzwi” nie wynika z nienawiści, lecz z troski o przyszłość Polski. To młodzi ludzie, którzy nie chcą, aby ich miasta zamieniły się w wielokulturowe strefy nieładu i przemocy. Dlatego jednoczą się, organizują pikiety, tworzą oprawy, informują i ostrzegają przed skutkami imigracyjnego chaosu. Przykład? Kibice Widzewa i ŁKS-u, którzy na marszu antyimigracyjnym w Łodzi szli ramię w ramię, wznosząc patriotyczne hasła.
Polityczne salony i liberalne media nie potrafią, albo może właśnie zbyt dobrze potrafią, zrozumieć, że kibice to ruch oddolny nie do kupienia i nie do podporządkowania. Dlatego próbują ich oczerniać, zohydzać, a nawet delegalizować. Ale ta presja tylko utwierdza środowisko kibicowskie w przekonaniu, że idzie w dobrym kierunku. Bo tu nie chodzi tylko o styl życia. Tu chodzi o przyszłość narodu.
Nie jesteśmy przeciwko człowiekowi jesteśmy za Polską. To jest sedno postawy patriotycznej. Polska musi pozostać krajem dla Polaków – z naszą wiarą, kulturą, językiem i tradycją. Dlatego kibice nie siedzą cicho. Bo gdy państwo zawodzi, naród ma obowiązek bronić się sam.
Niech liberałowie i euroentuzjaści dalej żyją w iluzji „tolerancyjnej” i „otwartej” Europy. My wiemy jedno: Ojczyzny nie oddaje się bez walki. I choć nikt nie chce przemocy, to właśnie dziś musimy zjednoczyć siły, by jasno powiedzieć: Polska nie jest na sprzedaż.
Kibice to dziś głos narodu nieugładzony, ale prawdziwy. A prawda, choć bywa brutalna, jest naszym największym orężem.
Polak w Polsce gospodarzem!
Stop imigracji!
Polecamy również: Eurokomuniści planują nowe opłaty od posiadania samochodu spalinowego
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!