Jak podaje portal Nowiny Nyskie, w 2022 miasto zakupiło dla straży miejskiej używany samochód elektryczny Kia Soul z 2019 roku. Na zakup wydano kwotę 58 tys. zł. Po niespełna trzech latach użytkowania, pojazd okazał się już niezdatny do dalszej eksploatacji, a wymiana baterii mogłaby pochłonąć 120 tys. zł. W związku z tym, niezrażone do pseudoekologii władze, planują zakup nowego elektryka za 170 tys. zł.
Nysa planuje wydać 170 tys. zł na zakup samochodu elektrycznego dla straży miejskiej. Powodem jest awaria baterii w obecnym pojeździe służbowym, której wymiana pochłonęłaby aż 120 tysięcy złotych, mimo że auto ma łącznie zaledwie 6 lat. Podczas ostatniej sesji rady miejskiej, zdecydowano o dalszym brnięciu w popularną pseudoekologię, a zatem zaplanowano zakup nowego auta, na co przeznaczono 170 tys. zł. Jak twierdzi wiceburmistrz Elwira Ślimak gmina „musi zakupić auto zeroemisyjne”.
Zakup elektryków dla służb budzi kontrowersje. Możliwości tych aut są ograniczone, a konieczność wymiany baterii po 5-7 latach, to pieniądze wyrzucone w błoto. Awaria równa się z wielomiesięcznym pobytem w warsztacie, a tym samym wyłączeniem ze służby.
Po powyższych informacjach trudno się dziwić, że zakup ,,elektryków” jest coraz powszechniej uznawany za absurdalny przez indywidualnych nabywców. Nie pierwszy raz słyszymy wszak o gigantycznych kosztach napraw, a sieć pełna jest doniesień o spektakularnych porażkach ,,elektryków” w pracy np. gwałtownym spadku zasięgu przez włączenie klimatyzacji. Nawet pomijając tragiczne sytuacje, jak samozapłony z ludźmi w środku, taki sprzęt po prostu jest o wiele słabszy i bardziej zawodny od zwykłej ,,spalinówki”.
Wbrew twierdzeniom wiceburmistrz Nysy, elektryki nie są też wcale „zeroemisyjne”. Koszt ich wytworzenia jest znacznie większy niż normalnego samochodu. Ponadto nie jeżdżą na powietrze, a wytwarzanie energii elektrycznej, która je zasila, również wiąże się z „emisjami”.
W konkluzji, „elekryki” były i będą drogą fanaberią zielonych komunistów, stręczoną po to, by uderzać w normalne pojazdy spalinowe.
W całej tej historii najbardziej zastanawia, dlaczego miasto „musi zakupić auto zeroemisyjne”. Bez wątpienia wątek ten wymaga wyjaśnienia, gdyż być może chodzi o jakieś naciski z góry (z rządu?), by wydawać pieniądze mieszkańców na tego typu drogie, bezsensowne fanaberie. Jest to bez wątpienia niegospodarność, gdyż za te same pieniądze, można byłoby nabyć 3 normalne samochody, które dadzą radę pracować dla Straży miejskiej co najmniej dwukrotnie dłużej, niż marne 3 lata.
Pozostaje jeszcze nieopisany w artykule koszt utylizacji niesprawnego pojazdu. Nikt go przecież od miasta nie odkupi.
Polecamy również: Rusza nowa próba ideologizacji szkół przez Nowacką
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!





