Od miesięcy alarmujemy w związku ze wzrostem ukraińskiego terroryzmu na terenie naszego kraju. Politycy i media głównego nurtu twierdzą, że wszystkie przypadki podpaleń i innych aktów sabotażu, dokonywane przez Ukraińców, mają związek z rosyjskimi służbami specjalnymi. Zmowa milczenia powoli jednak pęka. Yurij Kowalenko, uznany przez polski sąd za organizatora akcji wysyłki do Polski materiałów wybuchowych, jest ścigany czerwoną notą Interpolu. Ukraina nie chce go jednak wydać, gdyż działał na polecenie jej służb specjalnych.
Ukraina chroni terrorystę. Sprawę opisała wczoraj Wirtualna Polska. Chodzi o głośną w zeszłym roku sprawę Ukrainki Kristiny S., która miała odebrać w Polsce paczkę z materiałami wybuchowymi. W toku śledztwa ujawniono, że przesyłkę wysłał jej niejaki Yurij Kowalenko z Ukrainy.
24 lipca ub. roku pracownicy sortowni paczek pod Piotrkowem Trybunalskim wykryli, że jedna z nich jest podejrzana. Na miejsce wezwano strażaków i policję. W ślad za nimi przyjechali też agenci ABW. Jeden z nich prześwietlił przedmioty znajdujące się w przesyłce. Zobaczył kable ukryte w dwóch grubych markerach. Wówczas ściągnięto eksperta od ładunków wybuchowych, który orzekł, iż jest to bomba.
Kristina S., została zatrzymana przez ABW. Standardowo podejrzewano ją o udział w rosyjskich działaniach sabotażowych, w związku z czym spędziła dziesięć miesięcy w areszcie. Choć w paczce nadanej na jej nazwisko znaleziono materiały wybuchowe, sąd uznał, że kobieta nie działała świadomie i skazał ją jedynie na grzywnę. Dał wiarę wyjaśnieniom kobiety, że organizatorem operacji był Yurij Kowalenko ps. „Diesel”, który na codzień przebywa w Odessie.
Choć śledczy dążyli do wykazania winy Rosji, nic nie pasowało do dogodnego propagandowo rozwiązania. Z zeznań Ukrainki wynikało, że spotkała się z Yurijem na kawie w lokalu położonym trzy przecznice od odeskiej siedziby Służby Bezpieczeństwa Ukrainy. Nikt z nie wiedział dla kogo pracuje Kowalenko, choć był bardzo zamożny: kupił sobie maserati, a córce luksusowe bmw. W Odessie mówi się, że „Diesel” ma powiązania z SBU.
W eclu rozwikłania zagadki, niezbędne jest zatrzymanie i przesłuchanie samego Kowalenki. Polska wystawiła za nim międzynarodowy list gończy, tzw. czerwoną notę Interpolu. Choć wiadomo, że przebywa na Ukrainie, Kijów odmówił wydania go Polsce. Jak ustalili redaktorzy WP, w aktach sprawy znajduje się adnotacja, że ukraińskie służby nie przekażą go na podstawie samego listu gończego. Nie wiadomo, czego jeszcze oczekują.
W każdym razie oznacza to, że ewentualne zatrzymanie Kowalenki będzie możliwe dopiero, gdy opuści Ukrainę. Z akt sądowych nie wynika, czy weryfikowano jego przynależność do SBU. Ukraińcy raczej odmówią odpowiedzi na to pytanie, skoro to rzeczywiście ich agent. Z drugiej strony, gdyby chodziło o rosyjskiego agenta, nie miałyby powodu, by go ochraniać. W każdym razie, mimo trwającego w Polsce śledztwa, Kowalenko pozostaje poza zasięgiem naszego wymiaru sprawiedliwości.
NASZ KOMENTARZ: Dlaczego ukraińskie służby planowały zamach terrorystyczny w Polsce? Odpowiedź nie będzie żadnym zaskoczeniem: to jedna z wielu prób wciągnięcia naszego kraju do otwartej konfrontacji z Rosją. Temu samemu celowi służyło zamordowanie dwóch Polaków w Przewodowie. Wszyscy pamiętamy jaką histerię rozpętał wówczas Zełenski, twierdzący, że to rosyjska rakieta. Domagał się natychmiastowej, zbrojnej reakcji Warszawy przeciwko Moskwie. Kilka miesięcy temu Andrzej Duda otwarcie przyznał, że chodziło o wciągnięcie nas do wojny.
Polecamy również: Ukrainiec ostrzelał polskie dzieci z wiatrówki
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!





