Do przerażającego ataku doszło wczoraj w kościele w Grand Blanc w amerykańskim stanie Michigan. Terrorysta, zidentyfikowany później jako Thomas Jacob Sanford, wjechał swoim autem w fasadę budynku świątyni. Samochód przebił mur, po czym agresor wysiadł z bronią i zaczął strzelać do ludzi. Następnie podpalił budynek, co spowodowało ogromny pożar. Wezwane na miejsce służby podjęły zdecydowane działania i zastrzeliły terrorystę.
Terrorysta dokładnie zaplanował swój atak. Wybrał czas i miejsce – moment mszy w kościele Według policji, funkcjonariusze wymienili ogień z uzbrojonym mężczyzną i go zabili. „Co najmniej cztery osoby zginęły, a osiem zostało rannych w strzelaninie, do której doszło dziś w Kościele Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich w gminie Grand Blanc w stanie Michigan” – poinformowała CNN, jednak ofiar może być jeszcze więcej, z uwagi na skutki pożaru. Dopiero go ugaszono, a zgliszcza są nadal przeszukiwane.
Thomas Jacob Sanford, podejrzany o strzelaninę w kościele w Michigan, do której doszło w niedzielny poranek, był weteranem wojny w Iraku i zapalonym ekologiem, zgodnie ze swoimi wpisami w mediach społecznościowych.
Rzecznik Korpusu Piechoty Morskiej powiedział CNN, że Sanford służył w stopniu sierżanta i otrzymał kilka medali za swoją służbę, która trwała od 2004 do 2008 roku. Wziął udział w okupacji Iraku od lata 2007 roku.
Sanford ukończył Goodrich High School w 2004 roku i został wyróżniony wśród innych weteranów, zgodnie z archiwalną stroną internetową szkoły. W lokalnym artykule informacyjnym z 2007 roku napisano, że został wysłany z Korpusem Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych do Japonii, zanim przygotowywał się do służby w Iraku.
Konta w mediach społecznościowych powiązane z rodziną Sanforda pokazują, że był żonaty i miał co najmniej jedno dziecko – małego syna. Według strony GoFundMe z 2015 roku, rodzina potrzebowała darowizn, aby opłacić leczenie syna Sanforda, który urodził się z rzadką chorobą genetyczną.
Jak wynika z rodzinnej strony na Facebooku dokumentującej trudną podróż, u noworodka zdiagnozowano chorobę zwaną wrodzonym hiperinsulinizmem. Wymagała ona długiego pobytu w szpitalu i kilku operacji usunięcia części trzustki. Stan zdrowia dziecka odbił się negatywnie na sytuacji finansowej rodziny. Jak donosił jeden z lokalnych artykułów, Sanford wziął urlop w pracy jako kierowca ciężarówki i przeszedł do Coca-Coli, aby móc opiekować się synem.
Na atak zareagował Donald Trump. „Tokolejny celowy atak na chrześcijan w Stanach Zjednoczonych Ameryki”. Módlcie się za ofiary i ich rodziny. TA EPIDEMIA PRZEMOCY W NASZYM KRAJU MUSI SIĘ NATYCHMIAST SKOŃCZYĆ!” – zaapelował.
Na razie nie są znane motywy sprawcy. Nie podano też informacji, czy miał on zaburzenia psychiczne lub czy był pod wpływem środków odurzających. Rodzina i znajomi przekazali mediom, że był ostatnio mocno sfrustrowany swoją sytuacją rodzinną, jak też sytuacją w kraju. Nie wydaje się przypadkowe, że obiektem ataku stał się akurat kościół. To bardzo popularny cel wśród lewicowych aktywistów.
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!