Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Niemiec poinformowało, że od 8 maja do 30 czerwca br. przepędzono do naszego kraju 1300 osób. Polskie MSWiA podaje znacznie niższą liczbę, gdyż nieobejmującą skrytego dowożenia i wypuszczania nachodźców po naszej stronie granicy. Proceder ma miejsce już od kilku miesięcy i pokazuje kompletną nieudolność oraz skrajny serwilizm rządu Tuska wobec berlińskiego hegemona.
Niemcy przyznali się, ilu nachodźców wypchnęli do Polski. Jak wynika z danych przekazanych Wirtualnej Polsce przez MSW Niemiec, od 8 maja tamtejsza policja odesłała około 1300 osób na niemiecko-polskiej granicy lądowej, w tym ok. 130 osób ubiegających się w Niemczech o azyl.
W szerszym kontekście, według niemieckiego MSW, w okresie od 1 stycznia 2024 r. do 30 kwietnia 2025 roku na granicy z Polską zidentyfikowano łącznie 18 904 osoby, które nielegalnie wjechały do kraju przez wspólną granicę. Nachodźcy złożyli 3741 wniosków o azyl. Pozostałe osoby to Ukriańcy, traktowali na innych zasadach (unijne umocowania prawne dotyczące pomocy tzw. „uchodźcom wojennym” z Ukrainy) Z danych rządu RFN wynika też, że od początku stycznia 2024 r. do końca kwietnia 2025 r. 11 398 osób zostało zatrzymanych i przekazanych Polsce już na granicy, a 406 osób poddano deportacji.
Tymczasem wiceszef MSWiA rządu Tuska, Maciej Duszczyk kłamał, że obecnie liczba migrantów odsyłanych z Niemiec do Polski jest znacznie mniejsza niż w 2024 roku. Według niego, do 22 czerwca br. procedurze readmisji poddano 89 osób, a w ramach procedury dublińskiej – 225 osób. Różnice w danych polskich i niemieckich wynikają oczywiście z przerzucania przez niemieckie służby nachodźców poza kontrolą polskich służb, odmiennych procedur prawnych oraz chęci ukrycia przez warszawskie władze prawdziwej skali niemieckiej wojny hybrydowej przeciwko Polsce.
Praktyka wygląda następująco: niemiecka policja wjeżdża na polską stronę i wysadza u nas murzyńskich i arabskich nachodźców, którzy następnie koczują w lokalnych parkach i placach zabaw dla dzieci. W bardziej 'cywilizowanej” formie, Niemcy przekazują imigrantów polskojęzycznej Straży Granicznej, wystawiając im dokumenty, że rzekomo przybyli do Niemiec z Polski. Rząd Tuska nakazał SG mieć pełne zaufanie do wystawianych przez Niemcy dokumentów, choć nie wiadomo, skąd naprawdę przybyli dani nachodźcy.
Na większości dokumentów, imigranci mają podane te same daty urodzenia – 1 stycznia, co już samo w sobie świadczy o oszustwie. Następnie, polskojęzyczni mundurowi rozwożą przejętych ludzi po całym kraju np. osadzają ich w domach dziecka. Wystarczy, żeby dany, niechciany przybysz poał się za niepełnoletniego.
1 lipca br. Donald Tusk ogłosił decyzję o czasowym przywróceniu kontroli na granicach Polski z Niemcami oraz Litwą, co zacznie obowiązywać od 7 lipca. Tego samego dnia do sprawy odniósł się kanclerz Niemiec Friedrich Merz, który kłamał, mówiąc, że „nie ma odsyłania z Niemiec do Polski osób ubiegających się o azyl, które już przybyły do Niemiec”.
– „Niektórzy twierdzą, że istnieje regularna turystyka deportacyjna z Niemiec do Polski, że tak to ujmę, i że są oni następnie praktycznie przerzucani przez granicę do Polski. Takie przypadki nie mają miejsca – konfabulował wbrew faktom, udokumentowanym na granic przez Patrole Obywatelskie, powołane przez Polaków w obliczu nieudolności służb rządu Tuska.
Polecamy również: Prokuratura próbuje zastraszyć organizatorów i uczestników Konferencji Żydoznawczej
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!