Unia Europejska znów uderzyła w transakcje gotówkowe. Nowy zakaz został uzasadniony ograniczaniem prania pieniędzy i finansowania terroryzmu. Limit płatności gotówką ustalono na 10 tys. euro, a w krajach bez euro limit stanowi równowartość wskazanej kwoty w lokalnej walucie (ok. 42 tys. zł). Państwa członkowskie Unii Europejskiej mają prawo indywidualnie modyfikować tę wartość, ale tylko w dół. W praktyce nowy limit oznacza, że nie da się za gotówkę kupić szeregu towarów, jak chociażby samochodu.

Po wdrożeniu zakazu przez UE czekają nas ograniczenia także przy drobniejszych od 10 tys. euro zakupach. Transakcje gotówkowe już powyżej wartości 3 tys. euro będą wymagały kontroli tożsamości. Przedstawić trzeba będzie swój dowód osobisty. Kontrole transakcji obowiązują już jednak obecnie. Powyżej 10 tys. euro wymagane jest potwierdzenie tożsamości.

W Polsce już obowiązuje zakaz płacenia gotówką powyżej 15 tys. zł. Ograniczenie dotyczy przedsiębiorstw i gdy firma chce zapłacić ponad tę kwotę, musi wybrać płatność bezgotówkową.

Kontrole płatności gotówkowych w przedziale 3 tys. – 10 tys. euro będą obowiązywać jednak wyłącznie w wybranych sytuacjach. Chodzi o transakcje realizowane z udziałem m.in. banków, agencji nieruchomości, kasyn i sprzedawców towarów luksusowych.

Przepisy te znajdą zastosowanie również w stosunku do kryptowalut. Giełdy i operatorzy portfeli będą mieli obowiązek sprawdzać klientów i weryfikować udzielone przez nich informacje. W takiej sytuacji ostrożność będzie wymagana już przy transakcji od 1000 euro.

Nowy zakaz płacenia gotówką powyżej 10 tys. euro wejść ma w życie w 2027 roku. Przesunięto jednak wdrożenie ograniczenia względem klubów sportowych. W ich wypadku termin zakończenia okresu przejściowego został wyznaczony na 2029 rok.

NASZ KOMENTARZ: Zmniejszenie limitu dla płatności gotówkowych to kolejny krok do budowy totalitaryzmu, w ramach którego niepokornym obywatelom będą blokowane konta bankowe, dzięki czemu nie będą oni w stanie normalnie funkcjonować, dopóki nie ukorzą się przed reżimem. Niedawno wypróbowano to podczas protestów w Kanadzie i Wielkiej Brytanii.

Polecamy również: Prawnicy mają dość Bodnara. Chcą dymisji