Felietony

Wojna totalna

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Wojna polityczna w Polsce przekształca się w wojnę totalną, między innymi z powodu otwierania coraz to nowych frontów, na których walczą ze sobą coraz to nowe środowiska. Oto po wydanym przez prezesa rządowej telewizji Jacka Kurskiego zakazie wstępu na estradę Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu dla piosenkarki Katarzyny Szczot, używającej pseudonimy „Kayah”, ruszył bojkot samego festiwalu. Najwyraźniej pracownicy przemysłu rozrywkowego, którzy dotychczas śpiewali o tym, że „Baśka miała fajny biust”, albo, że „gdy pani ci pozwoli, wyliżesz grzecznie ją”, albo „jak pragnąłem twego ciała” – zatęsknili za udziałem w czymś ważniejszym niż penetracja majtek damskich, a to pragnienie nie uszło zapewne uwadze starych kiejkutów, którzy w przemyśle rozrywkowym musieli przecież ulokować niejednego konfidenta. Toteż kiedy rzucone zostało hasło bojkotu opolskiego festiwalu, piosenkarze – chociaż każdy z nich pozuje na oryginała, jakiego świat nie widział – zaimponowali światu pokazem świadomej dyscypliny i jeden za drugim przyłączali się do bojkotu. W rezultacie festiwal z Opola ma być przeniesiony do Kielc. Widać wycofujemy się stopniowo z Ziem Odzyskanych ku Polsce Centralnej. Czy ten skutek został przez starych kiejkutów na polecenie BND wykalkulowany, czy też tak po prostu wyszło – o to mniejsza, bo w polityce nie tylko intencje się liczą, a jeszcze bardziej liczą się skutki. Czy w Opolu odbywać się będzie odtąd Festiwal Piosenki Mniejszości Niemieckiej, czy nie będzie na razie żadnego – co do tego decyzja, jak się wydaje, jeszcze nie zapadła, bo wiele zależy też od stanowiska rządu pani premier Szydło w sprawie tak zwanej „relokacji” – jak elegancko Nasza Złota pani nazwała tresurę unijnych bantustanów przy pomocy tak zwanych „uchodźców”.

Podobno rząd pani premier Szydło wymiękając zgodził się na utworzenie „korytarzy humanitarnych” – więc wszystko jedno pod jakim pretekstem, Nasza Złota Pani zmusi jednak Polskę do uległości. Na jakie klawisze nacisnęła w naszym nieszczęśliwym kraju – tego ma się rozumieć, nie wiemy, chociaż tego i owego możemy się domyślać, a te domysły potwierdzają trafność spostrzeżenia starożytnych Rzymian, że „nie ma takiej bramy, której nie przeszedłby osioł obładowany złotem” – możliwe, że dotyczy to również i Bramy Spiżowej. Już bowiem Mahatma Gandhi w niepojętym przypływie szczerości zauważył, że nic nie jest tak kosztowne, jak stworzenie wrażenia ubóstwa i prostoty, no a poza tym stary finansowy grandziarz, który ma ambicję przekształcenia narodów starej Europy w tak zwany „nawóz historii” na którym handełesy mogłyby rozkwitać stoma kwiatami naraz, też wie, jaką ideologiczną zastawkę – jak powiadają gitowcy – za Spiżową Bramą zasadzić. Toteż jedni wyprzedzająco pryncypialnie chłoszczą „nacjonalizm”, jeszcze może nie w imię internacjonalizmu proletariackiego, ale pewnie doczekamy się i tego, podczas gdy inni jeszcze uparcie tkwią w sprośnych błędach Niebu obrzydłych, które kiedyś nazywały się tradycją.

Ciekawe, czy bisurmanowie, którzy „korytarzami humanitarnymi” napłyną do naszego nieszczęśliwego kraju, będą poczuwać się do obowiązku respektowania piątego przykazania kościelnego, które w nowej wersji nakazuje troszczenie się o materialne potrzeby przewielebnego duchowieństwa. Jeśli nie, to może to przyspieszyć aktualizację oferty, jaka przed laty przedstawił francuski prezydent Mikołaj Sarkozy, że jeśli Kościół zaakceptuje zasadę „laickości republiki”, czyli wyrzeknie się ambicji przywództwa moralnego i zdegraduje do roli organizacji socjalno-charytatywnej z elementami przemysłu rozrywkowego, to może być nawet przez republikę finansowany. Stąd już blisko do „Żywej Cerkwi”, której mimo rozmaitych wysiłków nie udało się jednak zainstalować w naszym nieszczęśliwym kraju Józefowi Stalinowi. Na przyczynę tego niepowodzenia rzuca pewne światło rozmowa, jaką w swoim czasie przeprowadził Napoleon z kardynałem Herkulesem Consalvim. Zirytowany czymś cesarz Francuzów zawołał: „a więc zniszczę Kościół Rzymski!” – na co kardynał Consalvi odpowiedział: „Sire, nous y ferrons depuis dix-huit siecles, sans y parvenir” – co się wykłada, że „Panie, my to robimy od osiemnastu wieków, ale bezskutecznie”. Ale w czasach Józefa Stalina Kościół w Polsce miał przywódcę w osobie Prymasa Stefana Wyszyńskiego, no a teraz…? A teraz część wyższego duchowieństwa jeszcze trzyma się PiS, ale część już zezuje w stronę Naszej Złotej Pani, na wypadek, gdyby kolejna kombinacja operacyjna zakończyła się sukcesem.

Ale w tej totalnej wojnie nie chodzi o PiS – chociaż pozory by na to wskazywały. To nie jest bowiem wojna Platformy Obywatelskiej z PiS-em, tylko wojna polskojęzycznej wspólnoty rozbójniczej, z którą historyczny naród polski od 1944 roku musi dzielić terytorium państwowe, o przywilej pasożytowania na tym historycznym narodzie. Polityczna ekspozytura polskojęzycznej wspólnoty rozbójniczej, to znaczy – stare kiejkuty – gotowe są pójść na służbę do każdego, kto im utrzymanie tego radosnego przywileju obieca, więc kiedy polityczna wojna o panowanie nad historycznym narodem polskim, który obecnie cierpi na dramatyczny kryzys przywództwa, się zaostrza, wciągają do niej coraz to nowe środowiska, otwierając coraz to nowe fronty, wskutek czego ta wojna nabiera charaktery wojny totalnej.

Stanisław Michalkiewicz

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!