Felietony

Nie da się osobistych ambicji prezydenckich pogodzić z natręctwem wspomnień o podległości służbowej

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Jak bumerang powraca echo wątpliwości prezydent Duda, który wyartykułował swoje obiekcje związane z wpływaniem ministra sprawiedliwości, Zbigniewa Ziobro, w przyszły kształt organizacyjno-kadrowy SN. W rozmowie z tygodnikiem “Do Rzeczy” – zamieszczonej na stronie internetowej jako zwiastun wydania poniedziałkowego – prezydent stwierdził bez ogródek, że “Ataki na mnie pochodzą głównie z jednego środowiska. Bynajmniej nie jest to środowisko Prawa i Sprawiedliwości”. Dopytywany o szczegóły swoich obaw, związanych przede wszystkim z publicznym sporem o kształt sądownictwa w dzisiejszej Polsce, dorzucił przysłowiową łyżkę dziegciu do beczki miodu jaką jest obecna koalicja Zjednoczonej Prawicy: “Wyborcy doskonale pamiętają, że te same osoby w 2011 roku, zaraz po wyborach parlamentarnych, zdradziły Prawo i Sprawiedliwość, próbowały rozbić Klub Parlamentarny PiS i partię. Potem wielokrotnie, publicznie i ostro atakowały śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego w związku z podpisaniem Traktatu Lizbońskiego” – tamże. Ostatecznie zawyrokował, że “to spór o przyszłość państwa, przyszłość moich rodaków”. Wyjaśnił przy tym, że nie chodzi mu o konkretnego ministra sprawiedliwości, który jest jednocześnie prokuratorem generalnym, który nie powinien mieć tak ogromnej władzy nad Sądem Najwyższym. Wspomniał też o słowach niezadowolenia byłej opozycjonistki Zofii Romaszewskiej, które – jak wszyscy wtedy słyszeli – przesądziły o jego wecie do uchwalonych ustaw poselskich o SN i KRS w lipcu br.

Tak się niechcący składa, że też jestem obywatelem tego kraju – żonatym z czwórką dzieci (mam trzech synów i córkę). W 2015 roku wraz z żoną (Małgorzatą) otrzymaliśmy od fundatora nagrody – ówczesnego ministra pracy i polityki społecznej – dyplom za wzorowe wychowywanie dzieci. Konkurs ten objął swoim zasięgiem cały kraj. Podobne wyróżnienie otrzymaliśmy od prezydenta Miasta Puławy. W roku elekcyjnym (2015) na urząd prezydenta RP, w całej naszej rodzinie głosowaliśmy na obecnego prezydenta Dudę, mając nieskrywane nadzieje – jak zdecydowana większość Polsków – że nareszcie skończy się w Polsce czas smuty narodowej po rządach komunistów, trwających nieprzerwanie od roku 45. – i rządach ich spadkobierców po 89. W tym duchu za każdym razem oceniam to co się w Polsce dzieje – i w ten sam sposób próbuję oceniać obecne starania Zjednoczonej Prawicy.

To prawda, że ostatnio parokrotnie wyraziłem przeciwne zdanie do tego co był zamierzył prezydent Duda w stosunku do uchwalonych ustaw poselskich w sprawie SN i KRS. Mój punkt widzenia tego problemu nigdy nie był konsultowany ani z członkami Solidarnej Polski, ani z innymi przedstawicielami środowisk politycznych. Wpierw zwykle staram się wsłuchać w odczucia obywateli, co na ten temat sądzą. Niestety, ale niezadowolenie w sercach Polaków do poczynań prezydenta na linii z ustawodawcą zrodziło się samorzutnie, ponieważ polskie społeczeństwo jak mniemam, w swoich bohaterskich dziejach, nigdy nie tolerowało jakiegokolwiek bądź przejawu strachu wśród rządzących i służących Ojczyźnie na śmierć i życie. Natomiast okazany lęk ze strony Pałacu Prezydenckiego wobec zaaranżowanej przez totalną opozycję – i natrętnie podsycanej przez ośrodki zagraniczne (unijne) – wściekłości skorumpowanych środowisk prawniczo-sądowniczych, którym grunt zwolna począł osuwać się pod drącymi nogami, został odebrany przez Polaków jak (frajerska?) porażka – która przyszła znienacka. Monstrualny most wymiaru sprawiedliwości, po którym Polacy mieli bezpiecznie przemieszczać się w obie strony – po dziejową sprawiedliwość i zadośćuczynienie za doznane krzywdy i szkody – począł się naraz chwiać i tracić stabilność komunikacyjną.

Na tle tego wszystkiego postawa śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego (o którym był wspomniał prezydent Duda, chcąc niewątpliwie w ten sposób podnieść się na duchu) była ze wszech miar bohaterska – nie kiedy godził się na podpisanie Traktatu Lizbońskiego, lecz podczas szturmu wojsk rosyjskich na Gruzję (separatystyczną Południową Osetię i Abchazję) w sierpniu 2008 roku, decydując się na swego rodzaju odsiecz dyplomatyczną poprzez włączenie się w międzynarodowy protest w Tbilisi przeciwko putinowskiej Rosji. To był wyczyn wyrastający ponad wierzchołki przeciętnej dyplomacji – godny zapamiętania i pochwały – bo zawsze taki jest wymiar trudnych spraw do bieżącego rozstrzygania dla prawdziwego męża stanu, nie tylko w ojczystym kraju – ale także kiedy ważą się losy innych wolnych narodów. Właśnie ta zdecydowana i odważna postawa byłego prezydenta Kaczyńskiego wobec odradzającej się agresji rosyjskiej stanowi dzisiaj dla każdego urzędnika państwowego symbol walki z niesprawiedliwością i nieodpowiedzialnością w służbie publicznej. Wariant tej postawy – w tym samym stopniu personalnej determinacji – skierowany jest w stronę publiczno-prawnego porządku. Dlatego postawa ministra sprawiedliwości, Zbigniewa Ziobro, walczącego z bezprawiem w polskim sądownictwie, z przerwami już od 2005 roku (kiedy podsekretarzem stanu był właśnie Andrzej Duda, podległy służbowo ministrowi), jest nie do przecenienia. Z tego powodu Ziobro zasługuje na szczególną wdzięczność obywateli, ponieważ sam naraża się na możliwy odwet ze strony panującego dotychczas układu, który to układ do tej pory nieustannie Polską pogardzał.

W tej nieadekwatnej konfrontacji poglądów nie przeceniałbym roli SN w systemie sądowniczym. Nie stawiałbym na piedestał tego rodzaju zdradliwej i krnąbrnej instytucji sądowniczej, która tylko z pozoru wygląda tak majestatycznie. W gruncie rzeczy cierpi na dużo większy rozkład moralny aniżeli pierwszy z brzegu sąd rejonowy, orzekający w pierwszej instancji w najodleglejszym zakątku Polski. Z przerostu ambicji rodzi się wszelka ludzka niedoskonałość; a w zawodzie sędziego punktem zwrotnym jest sfiksowana zuchwałość, często mylona z niezawisłością, która się co rusz wykoleja i czyni coraz większe zgorszenie w tkance społecznej. Przyznanie się do umiarkowanych poglądów – synonimu zdradzieckiej AWS – sytuuje prezydenta Dudę na pozycji znacznie gorszej jakościowo. Umiarkowany politycznie nie oznacza wcale że zgodny i prawdomówny. Powiedziałbym, że bardziej letni – czyli pokrętny i zdradliwy.

Na razie szczęście dopisało prezydentowi Dudzie – z perspektywą na drugą kadencję. Pewnie w ten sam sposób kalkulowali obrońcy demokracji jak Andrzej Zoll – były prezes TK (1993-1997), Jerzy Stępień – były prezes TK (2006-2008), Andrzej Rzepliński – były prezes TK (2010-2016). Małgorzata Gersdorf – pierwsza prezes SN (od 2014) – którzy to funkcjonariusze państwowi przez cały okres swoich karier zawodowych nie sądzili, że da się wyżyć za 10 tys. zł w mieście. Za to nie widzieli nic nagannego w tym, kiedy stanowione prawo zezwalało komornikowi sądowemu zająć przeciętnemu obywatelowi najniższą emeryturę (wynoszącą nie tak dawno poniżej 800 zł) na poczet niespłaconych długów, z tytułu zaległości za energię lub czynsz za mieszkanie komunalne. Sic!

Antoni Ciszewski

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!