Felietony

Kresy – moja miłość

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Dla wielu Polaków pojęcie Kresy wiąże się emocjonalnie z rodzinną pamięcią o przeszłości, o pokoleniach i ziemi, która pozostanie na zawsze drogą i bliską. Podobnie jest w moim przypadku, moja rodzina od strony ojca uszlachcona w XVII wieku, po ucieczce z Księstwa Moskiewskiego, znalazła w Wielkim Księstwie Litewskim swoją ojczyznę. Kolejne pokolenia Żarynów, zapisały się już w historii Polski, aż do tych, które w XIX zostały wypędzone z majątków koło Mariampola i musiały osiedlić się w Wilnie (jak s. Maria Żaryn współzałożycielka Zgromadzenia Sióstr od Anioła), czy udać się na tułaczkę do Królestwa Kongresowego. Dopiero Stefan Żaryn, mój pradziadek, odzyskał formę i stworzył nowe podwaliny pod majątek rodzinny, zakupując grunta koło Otwocka. Ale to już inna historia.

 

Jak twierdzą znawcy naszej współczesności, co najmniej 4 miliony żyjących w Polsce Polaków uważa się za Kresowian; w rzeczywistości jest ich zapewne dużo więcej, może nawet kilkanaście milionów. Tak naprawdę, wszyscy pochodzimy kulturowo z Kresów, bo bez nich, bez tych zabytków Wilna, czy Lwowa, utworów wieszczów, czy rysunków Napoleona Ordy, nie jesteśmy i nie będziemy Polakami. „Kresy…Osobliwe to słowo. Ewokuje wizje przeszłości zarówno w jej wymiarze narodowym, jak i prywatnym, rodzinnym. Bywa niezwykle często synonimem <małej ojczyzny> Polaków, którzy po drugiej wojnie światowej poddani zostali tak zwanej repatriacji – a liczba ich była duża, przekroczyła bowiem 2.000.000 osób” – pisał prof. Jacek Kolbuszewski w swoich „Kresach”. W XIX wieku, gdy padła Rzeczypospolita szlachecka, Kresami nadal nazywano te ziemie, które zajęła Rosja i poddała je brutalnej rusyfikacji. Ale jednocześnie za sprawą Wincentego Pola i jego Mohorta oraz Pieśni o ziemi naszej, a także mickiewiczowskim strofom z Pana Tadeusza, Kresy pozostawały w zbiorowej pamięci Polaków żyjących poza nimi jako „obszar polskiej swojskości”, „kraj lat dziecinnych”, „beztroski i szczęścia”. A przecież to Kraj wyjątkowo niespokojny, jednocześnie pamiętający palenie „ogniem i mieczem” wszystkiego co Polskę stanowi, to Kraj, gdzie polskość za bary się brała co najmniej od XVII wieku z wewnętrznymi i zewnętrznymi jej wrogami.

 

W końcu Kresy, te klasyczne ziemie kresowe, które w XIX wieku pozostawały pod zaborem rosyjskim, to – jak pisałem – obszar we krwi polskiej i męczeństwem Polaków naznaczone. To tutaj zamordowano Szymona Konarskiego i zniszczono jego grupę spiskową, to tutaj najpierw chłopi mordowali polskich paniczów szykujących się do kolejnego powstania, styczniowego, i stąd wreszcie gnano z pokolenia na pokolenie wiernych synów Ojczyzny na Wschód na Syberię, w tym w końcu już XIX wieku: Bronisława i Józefa Piłsudskich. „Ildefons Jankowski pochodził z ziemiańskiej rodziny spod Mohylewa. Zaraz po ukończeniu gimnazjum poszedł do powstania, a po wzięciu partii do niewoli pognany został na Sybir, majątek jego zaś skonfiskowany. Ani on, ani żona jego, siostrzenica powstańca doktora Kapulcewicza, nie ujrzeli już nigdy kraju ojczystego…” – wspominał Wiktor Mańkowski, także zesłaniec syberyjski. Jedynie przez krótki czas Polski Odrodzonej (1918 – 1939) cieszyliśmy się Kresami, tym niezwykłym krajobrazem, zabytkami, uniwersytetami i dworami, enklawami polskości w morzu nacji niepolskich. Potem przyszła kolejna gehenna, opisana m.in. w rodzinnych wspomnieniach przez prof. Annę Pawełczyńską. Jeden z przedstawicieli jej rodu Kazimierz Dyakowski, urodzony w II połowie XIX wieku pobudował majątek i stadninę pięknych koni, z których dwory polskie słynęły, a potem zaczęła się; najpierw przeżył I wojną światową i kolejne lata na Kresach Południowo-Wschodnich, gdzie jego dwór nawiedziły bandy ukraińskie, bolszewicy Budionnego, kradnąc konie i dewastując spichlerze, a gdy już się odbudował z tamtego tornado, przyszła w latach 1939 – 1945 nowa burza z piorunami: bandyci z OUN-UPA i dwukrotnie Sowieci. W reszcie, w 1945 r. został przepędzony starzec ze swojego domostwa by trafić do …Gliwic: „Czy można wciąż na nowo zakorzenić się w nieznanej ziemi?” – pytała się autorka wspomnień, dodając, że został koń, Esquador ze stadniny Dyakowskich w Smordowie, który z dalekiego Podola trafił po wojnie, a jakże, …. do Konina. Koń przeżył, pan Kazimierz- nie. Serce nie pogodziło się z utratą <małej ojczyzny>.

 

Ostatnie pokolenie Polaków, które wychowywało się na Kresach, a następnie znalazło się w powojennej Polsce zostało zauważone przez współczesnych w dużej mierze dzięki Czesławowi Niemenowi, który po przybyciu do Polski komunistycznej w końcu lat 50-tych, z tęsknotą, śpiewał swym wyjątkowym głosem:

 

„Gdzie modra rzeka niesie wody swe,
Tam słońca blask ujrzałem pierwszy raz,
Nad brzegiem jej spędziłem tyle chwil,
Że dziś bez rzeki smutno mi,
Tam każdy dzień to skarb
Dziś mój jedyny skarb.

 

Choć czas jak rzeka jak rzeka płynie,
Unosząc w przeszłość tamte dni,
Choć czas jak rzeka jak rzeka płynie,
Unosząc w przeszłość tamte dni,

Do dni dzieciństwa wraca moja myśl,
W marzeniach moich żyje rzeka ta,
Tak bardzo chciałbym być nad brzegiem jej
Więc niech wspomnienie dalej trwa
Tam każdy dzień to skarb
Dziś mój jedyny skarb.”

 

Wspomnienie o polskich Kresach trwa i jest naszym narodowym skarbem. Nie wolno nam o nim zapomnieć, ale także musimy pamiętać o dorobku polskim na tamtych terenach, w tym architektonicznym – by nie zginął, nie zmarniał i nie został fałszywie nazwany, jako dorobek nie nasz. Nie wolno nam także zapomnieć o skarbach jakim są ludzie, Polacy tam mieszkający: na Litwie, Białorusi i na Ukrainie. To prawdziwe skarby, jak pani Weronika Sebastianowicz, jeden z ostatnich „Żołnierzy Wyklętych”, po wojnie nękana przez NKWD i wraz z rodzicami skazana na łagry syberyjskie. Zostali na polskich Kresach, gdzie ich <mała ojczyzna>, mimo cierpień i prześladowań, dzięki wierze przetrwali. Pamiętajmy o nich i wspierajmy ich, nas na to dziś stać! Wielu Kresowian została po wojnie także na Zachodzie, razem ze swoim wodzem gen. Władysławem Andersem; niektórzy żyją do dziś, jak „dzieci tułacze”, które z ”nieludzkiej ziemi” wyprowadził w 1942 r. dowódca spod Monte Cassino. Rozsiani po całej ludzkiej ziemi, planecie która nie jedno widziała. Także ludzi z Kresów, których potomkowie żyją od Nowej Zelandii, przez Kanadę i USA, aż tu blisko- we Francji czy we Włoszech.

 

Jan Żaryn

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!