Felietony

Dramat chrześcijan na Bliskim Wschodzie

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Portal wpolityce.pl zamieścił dziś bardzo ciekawy wywiad z ojcem Zygmuntem Kwiatkowskim, który przez ponad 30 lat był misjonarzem w Syrii i na Bliskim Wschodzie.

 

– Przez te 30 lat ani razu nie doświadczyłem wrogości z powodu wiary, bycia księdzem czy cudzoziemcem. Wprost przeciwnie, doświadczałem tam wiele sympatii i szacunku.- zauważa o. Kwiatkowski.

 

Dodaje on zarazem, ze pierwsze sygnały, iż coś zaczyna się w tych relacjach psuć pojawiły się wraz z wojną w Czeczenii. Ale prawdziwy wybuch niechęci do cywilizacji chrześcijańskiej nastąpił, kiedy na Bliskim Wschodzie zdano sobie sprawę, w jakim kierunku zmierza świat Zachodu…

 

– Wojna czeczeńska była dla mnie pierwszym odczuwalnym znakiem jakiejś niechęci, której wcześniej nie dostrzegałem – mówił o. Kwiatkowski. – Był to zarazem pierwszy sygnał solidarności muzułmańskiej, która sprawia, że nawet to co dzieje się daleko, może mieć wpływ na sytuację lokalną. Początkowo dawało się odczuć duży szacunek i uznanie dla zachodu, kultury zachodniej albo europejskiej, co było związane z instytucjami chrześcijańskimi, takimi jak szkoły, uniwersytety czy szpitale, które w dużej mierze były wprowadzane przez misjonarzy i przez Kościół lokalny. Kultura europejska i Europa była widziana jako coś pożądanego i coś lepszego. Jednak później zmieniło się to nastawienie, związane z większymi i częstszymi kontaktami z realiami europejskimi i kierunkiem, jaki przybrała europejska, czy zachodnia kultura. Szczególnie szokujący był dla Arabów poziom życia moralnego, jaki lansowały zachodnie media. Apogeum stanowił dopływ wiadomości czerpanych z telewizji satelitarnej. Stopniowo kształtowała się opinia o zepsuciu, które miało swoje źródło w krajach „chrześcijańskich”, gdyż dla wielu, tradycyjnie, Europa i w ogóle świat zachodni, to wyznawcy chrześcijaństwa.

 

Wraz z tzw. „arabską wiosną” niechęć do chrześcijan eksplodowała i dziś ich sytuacja jest wręcz tragiczna. A jednak o. Kwiatkowski nie traci nadziei…

 

– Otrzymałem maila od siostry zakonnej, Polki, która pracuje w Aleppo – opowiadał. – Mówiła, że kiedy przed paroma dniami rebelianci wycofywali się ze wschodniej części miasta, zaczęła się jednocześnie modlitwa w meczetach i modlitwa w kościołach. Nawet dzisiaj i w czasie całego trwania wojny w Syrii, na obszarach gdzie władzę sprawuje rząd syryjski, żyją ze sobą w pokoju różne wspólnoty religijne. Kościół w regionach, gdzie władza należy do rebeliantów, praktycznie nie istnieje. Głównie dlatego, że opozycja zdominowana została przez islam fundamentalistyczny, które nie uznaje innego dialogu, jak tylko na zasadzie bezwzględnego poddania się prawu islamskiemu. Wspomnę jeszcze o mistyczce z Damaszku, Myrnie Nazzour. Na jej dom i to w czasie odbywającej się tam modlitwy, dwukrotnie spadły rebelianckie bomby. Mimo to, z całym przekonaniem mówiła, będąc w Polsce, że przyszłość chrześcijan w Syrii to żadna specjalna wydzielona im enklawa, ani żadne państwo wyznaniowe, chrześcijańskie, ale powrót do dobrych stosunków między chrześcijanami a muzułmanami.

 

Tymczasem Stowarzyszenie na rzecz Zagrożonych Ludów (GfbV) z siedzibą w Getyndze opublikowało przed świętami Bożego Narodzenia raport na temat sytuacji chrześcijan na Bliskim Wschodzie. W ciągu zaledwie 100 lat odsetek ludności chrześcijańskiej w tym regionie spadł z dwudziestu do zaledwie trzech procent ogółu ludności. Kamal Sido z GfbV podkreśla, ze ze względu na nieustanną przemoc na Bliskim Wschodzie „dwutysiącletnia historia chrześcijan jest bliska końca”.

 

W Iraku chrześcijańska mniejszość stopniała z 1,5 mln osób do najwyżej 300 tysięcy. W Syrii sytuacja wciąż jest niejasna, bo Państwo Islamskie stoi tam mocną stopą i wciąż zagraża niewielu żyjącym w centrum kraju chrześcijanom. Bardzo trudna jest też sytuacja wyznawców Chrystusa w Turcji. Choć nie zdarzają się tam ich brutalne prześladowania, to chrześcijanie są nad Bosforem regularnie dyskryminowani. Sido dla przykładu przypomina, że niedawno przymusowo odebrano urząd jedynej chrześcijańskiej burmistrz w całym kraju, Februniye Akyol, ze względu na rzekome kontakty z zakazaną Kurdyjską Partią Pracy, uznawaną przez Ankarę za organizację terrorystyczną.

 

Myśląc o przyszłości chrześcijan na Bliskim Wschodzie Sido domaga się „gwarantowanej przez państwo i wspieranej przez społeczeństwo wolności wiary”. W przeciwnym razie chrześcijaństwo w tym regionie może po prostu zginąć. Nie ma najmniejszych wątpliwości, przekonuje przedstawiciel GfbV, że powrót chrześcijan na Bliski Wschód możliwy jest wyłącznie przy zapewnieniu ochrony społeczności międzynarodowej przez islamskim radykalizmem. Sido zwraca uwagę na sprawę porwania w 2013 roku dwóch biskupów z Aleppo, którzy wzywali do pokoju i dialogu. Jego zdaniem ich los jest swoistym przykładem sytuacji na Bliskim Wschodzie.

 

/wpolityce.pl, pch24.pl/

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!